Patrzę na ciebie, gdy jesteś z nią. Widzę, jak ją kochasz, a ona ciebie rani. Czy ty tego nie widzisz...? Gdzie się podział twój rozsądek, Toris? Gdzie twoje racjonalne myślenie? Lgniesz do Białorusi jak ćma do światła, czy nie widzisz, że ta miłość cię zniszczy?
Natalia cię nienawidzi. Naprawdę, nie zauważasz tego? Nie pamiętasz, jak kiedyś złamała ci nogę? Albo jak połamała wszystkie palce? Nie, ty jesteś tak zaślepiony miłością do niej. Boję się o ciebie...
Kochasz Białoruś, a nie widzisz, że kocha cię ktoś inny. Twój przyjaciel, który zawsze cię wspierał, był przy tobie w trudnych sytuacjach. Przytulał i pocieszał, gdy płakałeś. Tak, Toris, ja, Feliks Łukasiewicz, kocham cię całym sercem. Jednak nigdy ci tego nie powiem, bo nie chcę cię stracić... Wiem, że nie odwzajemnisz mych uczuć. Tylko proszę, uważaj na Natalię...
Stoję z boku, widzę, jak podchodzisz do niej z kwiatami. Ona tylko wymierza ci policzek i odchodzi, by pozalecać się do Ivana. Widzę załamanie na twojej twarzy, spowodowane kolejnym odrzuceniem. Ach, Toris, ty głupku... Powiedz mi, co ty w niej widzisz? Przyjacielu... Nie widzisz tego, że ona rani ciebie? Sprowadza na dno? Najpierw cię omamiła, a teraz tracisz przez nią zdrowy rozsądek.
Opuszczasz głowę, z twoich oczu kapią łzy. Podchodzę do ciebie, jak zawsze, gdy Natalia cię zrani. Chwytam za ramiona i przytulam po przyjacielsku, nic nie mówię. Po prostu jestem przy tobie, a ty wypłakujesz się w moje ramię. Przynajmniej tak mogę być bliżej ciebie, chociaż chwilę...
***
Trzask drzwiami, słyszę twoje kroki, a chwilę później szloch. Wiem już, co się stało. Natalia znów złamała ci serce. Wiem, co robić, podchodzę do ciebie, przytulam mocno i daję ci się wypłakać. W głębi serca też chce mi się płakać, wiedząc, że ja też nigdy nie będę z osobą, którą kocham. Jednak muszę powstrzymać łzy, muszę być silny. Dla ciebie Toris. Nie chcę, byś dodatkowo martwił się o mnie.
Głaszczę cię po włosach. Przymykam oczy w nieudolnej próbie powstrzymania płaczu. Jednak to na nic. Chwilę później łkam do wtóru z Torisem.
- Feliks... - słyszę twój zachrypnięty od płaczu głos. - Czemu płaczesz?
- To nic, Toris - odsuwam się i ocieram łzy. - Naprawdę, to nic takiego.
Spoglądasz na mnie tym dobrze znanym mi wzrokiem. Wiem, że zaraz zaczniesz się niepokoić i wypytywać o wszystko. Próbuję załagodzić sytuację.
- Naprawdę, Toris, to nic. Po prostu tak jakoś zacząłem płakać. Teraz ty opowiadaj, co się znowu stało.
- Feliks, nie uciekaj od odpowiedzi - mówisz stanowczym głosem, chwytasz mnie za rękę, prowadzisz do salonu i sadzasz na kanapie. Patrzysz mi w oczy. - Mów, o co chodzi.
Jestem tak jakby pod wpływem twojego spojrzenia. Zahipnotyzowany. Z ust zaczyna mi się wylewać potok słów. Na początku niepewnie, a potem coraz śmielej.
Mówię, że zakochałem się w tobie. Że cały czas bardzo mnie boli to, że uganiasz się za Natalią, że pewnie mnie teraz znienawidzisz. Jednak ja nie chcę stracić przyjaciela, jesteś dla mnie zbyt ważny. Przepraszam cię za to.
Ty słuchasz mnie w milczeniu. Kończę mówić. Ty oznajmiasz, że musisz to przemyśleć i wychodzisz. A mną znów wstrząsa szloch. Wszystko spieprzyłem.
***
Stoję przy trumnie, jeszcze otwartej. Twoje zimne ciało, zamknięte oczy są wystawione na widok twoich przyjaciół. Zjawili się tłumnie na twoim pogrzebie. Nawet Natalia przyszła, wiesz? Mówi, że to wielkie nieszczęście, że umarłeś, bo byłeś dla niej świetnym przyjacielem. Zimna suka. Gdyby mogła, sama by cię zabiła bez skrupułów.
Jednak ty postanowiłeś ją wyręczyć. Dzień po tym, jak wyznałem ci swoją miłość, znaleziono cię, gdy wisiałeś na linie w swoim salonie. Na stole znaleziono list pożegnalny, w którym pisałeś, że nie dawałeś rady psychicznie i musiałeś zakończyć swój nędzny żywot. Przepraszałeś. Prosiłeś, byśmy się nie obwiniali.
Jednak ja wiem, że to moja wina! Gdybym ci niczego nie wyznał, nadal byś żył! To wszystko moja wina... Na pogrzebie tłumię łzy. Na stypie siedzę cicho z boku, nie odzywając się ani słowem, co dla niektórych jest dziwne. Nie obchodzi mnie to.
Po tym wszystkim wracam do domu. Czekałem już tylko do pogrzebu, chciałem cię pożegnać, tu, na ziemi. Bo pewnie niedługo znów się zobaczymy. Nie "pewnie". Napewno.
Mam już wszystko przygotowane. Planowałem to, odkąd dowiedziałem się o twojejśmierci, która była tylko moją winą. Jestem nędznym, nic nie wartym śmieciem, który przyczynił się do śmierci przyjaciela. Nie mam prawa żyć.
Ładuję rewolwer, który leżał na stole. Mam jeden strzał, ale przecież nie chybię. Nie z tak bliskiej odległości. Przykładam pistolet do głowy i biorę kilka ostatnich, głębokich wdechów. Żegnaj świecie, po którym nie jestem wart chodzić. Idę się z kimś spotkać.
Pociągam za spust, słyszę strzał i tępy ból w czaszce. Później nie ma już nic, tylko ciemność i ostatnia, blednąca już w mojej umieracej głowie myśl: "Idę do ciebie, Toris... "
CZYTASZ
"Idę do ciebie, Toris..." ~LietPol
FanfictionTaki angst. Mega smutny. Pisany w nocy. LietPol. Zapraszam do czytania!