Bojaźń Winchestera

92 16 2
                                    

– Wow. – Blondyn rozdziawił szeroko usta, rozglądając się dookoła. – I to wszystko będzie twoje?

– Zebrałem wystarczająco dużo funduszy na zakup tego mieszkania – odparł ze spokojem.

– Cas, to nie jest mieszkanie. To istny pałac!

Brunet uśmiechnął się pod nosem. Cóż, ponad trzysta metrów kwadratowych robiło swoje. Na razie większość pokoi świeciła pustką i białymi ścianami, ale to niedługo miało się zmienić.

– Masz już plan? Gdzie łazienki, sypialnia, kuchnia i salon? – Dean nadal krążył po pokoju, nie potrafiąc się nadziwić.

– Na pierwszym piętrze chciałbym utrzymać strefę oficjalną, a na drugim piętrze bardziej prywatną. – Podszedł do okna. – Zatrudniłem już architekta, który mi pomoże. Oczywiście sądzę, że ty również.

Zielonooki zerknął na Brauna i wyszczerzył się jak małe słońce.

– Mogę wybrać, gdzie będzie sypialnia? – zapytał z podnieceniem.

– Jeżeli chcesz, możesz też ją całą zaprojektować.

Winchester chyba jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy. Zaraz ruszył w pokoje, oceniał je wzrokiem i w myślach już układał plan pomieszczeń. Fakt, nigdy wcześniej tego nie robił, ale dom tak bardzo mu się spodobał, że po prostu musiał wnieść tu część siebie i swoich pomysłów.

– Modne są te... metalowe wykończenia – powiedział Castiel, krążąc po przyszłej kuchni. – Art deco, prawda?

– Tak. – Pokiwał głową. – Całkiem to ładne i takie nowoczesne. Ale nie wiem, czy będzie tu pasować. To stary dom.

– Poczekajmy na zdanie architekta. – Odparł z uśmiechem. – Mam jeszcze jedną niespodziankę. Chciałbyś ją zobaczyć?

– Jasne. O ile to nie jest nowy pies, czy coś.

Braun uśmiechnął się raz jeszcze i poprowadził go korytarzami. Wyszli na podwórko wyłożone szarym kamieniem. Po obu stronach wysokiego płotu wznosiły się zielone cyprysy, których korony sięgały wysokości komina domu. Castiel skręcił w kierunku garażu mieszczącego co najmniej cztery samochody. Dean już chyba wiedział, czego ma się spodziewać.

– Moi znajomi namawiali mnie na zmianę mojego Rolls-Royce'a na coś... nowszego – zaczął niepewnie.

– No wiadomo. Konsul nie może jeździć w byle czym. Chociaż ten twój wóz był niczego sobie. – Wzruszył ramionami. – Pokaż twoje nowe cacko.

Niebieskooki pokiwał głową, otworzył drzwi i wpuścił blondyna przodem. Garaż okazał się większy, niż Winchester sądził. Ale zamiast masy aut, dostrzegł tylko dwa.

– Cas, nie gadaj, że ty... że to twoje. – Wytrzeszczył oczy i podszedł do wielkiego, lśniącego nowością BMW.

– Pomyślałem, że raz w życiu zaszaleję – odparł.

– Ale jak ty to..? – Zielonooki okrążył wóz. – Ten model nie jest jeszcze w sprzedaży!

– Napisałem do dyrektora i zgodził się mi go wysłać. Bardzo spodobał mi się ten. – Dotknął drzwiczek niebieskiego kabrioletu. – Kupiłem go z myślą o naszych wyjazdach.

Blondyn podniósł na niego wzrok.

– O naszych wyjazdach? – Zaświeciły mu się oczy.

– Jakiś wypad na weekend – poinformował. – Dam ci się nim przejechać. Rozpędza się do stu kilometrów na godzinę w dziesięć sekund. Maksymalnie może jechać sto pięćdziesiąt.

Konsul [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz