- Kocham soboty! - wykrzyczał strasznie piskliwy głos.
- Ta, ty wszystko kochasz, wiem o tym bardzo dobrze. - odpowiedziałam.
- Odezwała się pani Moje Serce Jest Z Kamienia
- Dobra, przymknij się mam ważniejsze sprawy.
- Na przykład...?
- Niesłuchanie ciebie - wyszczerzyłam zęby do Sophie.
- Jesteś okropna.
- Oh, dziękuję. Schlebiasz mi.***
I w tym momencie zadzwonił mój budzik, który oznajmił, że jest godzina 6:30.
- Zajebiście - wymamrotałam jeszcze zaspanych głosem. - Daj mi jeszcze 5 minut, budzik. Nie bądź chamem. To moja działka. - i ruszyłam spać dalej.***
Otworzyłam powolutku oczy mamrocząc coś pod nosem w stylu "Dzięki budzik. Dobry z ciebie ziom", a potem tylko spojrzałam na godzinę wskazująca 9:27
- Dobra, nienawidzę cię. - zrzuciłam to małe, tykające ustrojstwo z szafki nocnej.
Podbiegłam do szafy, zgarnęłam z niej jakieś ubrania, bieliznę i pobiegłam do łazienki się przebrać.***
Wbiegłam do klasy, w której miałam lekcje co sprawiło, że stałam się aktualnym celem nauczyciela, a że belfer od fizyki jest okropnym dupkiem po 40 przywitał mnie cieplutko. Zaklaskał, zaśmiał się i pogratulował wyczucia czasu ponieważ właśnie miał zamiar przepytać jakąś osobę.
Czyli w skrócie - idealny dzień się zapowiada...