Rozdział 5

18 0 1
                                    


— Harry, doskonale wiesz, że to beznadziejny pomysł! — powiedziałam po raz kolejny. Od dwóch dni próbowałam przekonać mojego przyjaciela, że nie mogę iść z Draconem Malfoyem na bal charytatywny. — To nie ma prawa się udać! — krzyknęłam, po czym bezradnie opadłam na szary, wygodny fotel Pottera. Początkowo Ron zgadzał się ze mną – kompletnie nie podobała mu się wizja mnie jako partnerki Ślizgona. Niestety, nasz czarnowłosy przyjaciel przekabacił go na swoją stronę. Dodatkowo Ginny była zachwycona tym, że miała mi pomóc w zakupie sukienki i pozostałych przygotowaniach.

— Hermiono, ale co może pójść nie po naszej myśli? — zapytał Potter, który siedział na kanapie w swoim salonie.

— Wszystko! Na pewno kto się zorientuje, kim jestem i...

— Kobieto, będziesz miała na sobie tyle zaklęć maskujących, że nawet ja cię nie poznam. Wystarczy, że zachowasz się odpowiednio do sytuacji, czyli udasz towarzyszkę Malfoya!

— No właśnie! Naprawdę sobie wyobrażasz, że dam radę grać miłą dla Draco?! — Podniosłam się z siedzenia i skierowałam palec wskazujący na Pottera.

— Jesteś inteligentną i zdolną czarownicą. Pójdziesz na ten bal! I to jest koniec dyskusji! — powiedział, również podnosząc się z sofy, zanim zdążyłam ponownie otworzyć usta. 

Popatrzyłam na niego z żalem w oczach. Czemu mi to robił? Wiedziałam, że nie wysłucha moich próśb. Zdawałam sobie sprawę z tego, że odnalezienie Lucjusza Malfoya jest niezwykle ważne, ale udawanie dziewczyny Draco to, delikatnie mówiąc, przegięcie. Podeszłam do kanapy i zabrałam z niej moją czarną torebkę. Rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie na Pottera i wyszłam z jego domu, trzaskając drzwiami. Zachowałam się zupełnie jak nie ja.

— Hermiono! — Usłyszałam, jak mnie woła, ale nie miałam zamiaru tam wracać. Ruszyłam przed siebie, sama nie wiedząc, dokąd zmierzam. Musiałam ochłonąć. Zachowanie Malfoya wciąż wzbudzało we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony był miły i szarmancki. Starał się odnaleźć swojego ojca, martwił się o niego. Jednak z drugiej strony w pamięci wciąż miałam jego szkolne oblicze. Przypomniałam sobie słowa Draco: Nigdy nie pragnąłem i nie byłem prawdziwym Śmierciożercą, dlatego nie mogłem przestać nim być. Czy Malfoy udawał przez te wszystkie lata? Został zmuszony do ukazania swojej ciemnej strony? Miałam mętlik w głowie, a całą sytuację pogarszała perspektywa balu i przebywania z nim sam na sam...Wędrowałam ulicami Londynu bez konkretnego celu. Przystanęłam na chwilę, żeby sprawdzić, gdzie właściwie jestem. Wtedy zorientowałam się, że ktoś na mnie patrzy. Nieznany mężczyzna stał po przeciwnej stronie ulicy i obserwował mnie bardzo uważnie. Właściwie się z tym nie krył. Był wysoki i szczupły, a na sobie miał czarną pelerynę z kapturem zarzuconym na głowę. Z tej odległości nie mogłam rozpoznać, kim jest. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że znajduję się niedaleko teatru Ameidy, czyli dwie ulice od Grimmauld Place. Ścisnęłam różdżkę znajdującą się w kieszeni dżinsowej kurtki i spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie. Kątem oka zobaczyłam, że mężczyzna również zaczął iść. Poczułam niepokojące ukłucie w sercu. Starałam się nieznacznie przyspieszyć, tak aby jak najszybciej zniknąć mu z oczu i jednocześnie nie dać znaku, że się zorientowałam o jego obecności. W końcu dotarłam do jednej z bardziej uczęszczanych ulic i weszłam w zaułek między kamienicami. Zerknęłam jeszcze raz w kierunku mężczyzny, ale nie zobaczyłam go nigdzie, najwyraźniej udało mi się go zgubić. A może sam przestał za mną iść? Albo to wyobraźnia spłatała mi figla? Odetchnęłam głęboko i teleportowałam się z trzaskiem.***Weszłam szybko do domu Harry'ego. Nawet nie zadbałam o to, aby zapukać. Potter stał w salonie przy regale z książkami i wyglądał przez okno. Oderwał od niego wzrok i z zaskoczeniem na twarzy spojrzał na mnie – zdyszaną i wystraszaną.— Co się stało? — zapytał i podszedł do mnie bliżej. Musiał mnie przytrzymać, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zaprowadził mnie do kanapy i posadził na niej. Zdziwiłam się swoją reakcją, w końcu nie jedno już się wydarzyło w moim życiu. Jednak z drugiej strony przez ostatnie dwa lata nic się nie działo. Panował względny spokój. Chyba odzwyczaiłam się od adrenaliny...

Szukając siebie, znalazłam ciebieWhere stories live. Discover now