Prolog

133 13 6
                                    

         Na starym, niewygodnym krześle, obitym popękaną skórą siedziała nieziemsko piękna brunetka i wlepiała nieobecny wzrok w bladą ścianę komisariatu. To niewielkie pomieszczenie potrafiło przygnieść emocjonalnie każdego, kto w nim przebywał. Panująca tam atmosfera wydobywała z głębi umysłu najmroczniejsze scenariusze i dręczyła nimi wszystkich, którzy znajdowali się pośród tych czterech zimnych ścian. Naprzeciw atrakcyjnej dwudziestolatki usadowił się przystojny, młody detektyw i zadawał pytania, które ona kompletnie ignorowała. Tę dwójkę dzielił jedynie szeroki, bijący chłodem, metalowy stół, na którym walały się zapisane czarnym atramentem kartki. Evie w każdym momencie mogła rzucić się na mężczyznę i zerwać z jego twarzy szyderczy uśmieszek, którym ją obdarzał. Oderwała ciemnozielone oczy od ściany i nie wykazując żadnego zainteresowania, omiotła śledczego wzrokiem. Pod jego obcisłą, białą koszulą widać było wyraźnie zarysowane, napięte mięśnie. Głębokie, orzechowe oczy przeszywały ją na wskroś, próbując odgadnąć, co dzieje się w jej pokręconej głowie. Kobieta myślami wciąż powracała do wydarzeń, które sprowadziły ją do tego okropnego miejsca.
— Zrobiłaś to? — zapytał ponownie, jednak tym razem Evie doskonale usłyszała pytanie.
Marszcząc krzaczaste brwi, detektyw Hudson zaplótł muskularne ręce na piersi i czekał na odpowiedź. Coraz bardziej natarczywy ton i pojedyncze krople potu wypływające na blade czoło wywiadowcy, zdradzały jego niecierpliwość. Dotąd dziewczyna nie czuła zupełnie nic, jednak wypowiadając słowa, które wstrząsnęły nawet tęgim Hudsonem, naprawdę zaczęła się bać.
— Tak — zaczęła niespiesznie, przenosząc udręczony wzrok na śledczego. — To ja zabiłam Ericka Blackwella.

Efekt MotylaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz