Dopiero w trzeciej klasie liceum dociera do nas, że matury siedzą nam na ogonie i pisanie ich jest nieuniknione. No chyba, że ma się tytuł laureata olimpiady chemicznej, biologicznej i matematycznej. Wtedy ma się o wiele mniej na głowie, nie mówiąc już o tym, że nauczyciele będą stawać dla ciebie na rzęsach, w końcu nie często zdarza się, aż tak mądre dziecko.

Z zamyślenia wyrwała mnie nauczycielka, która nieomal uderzyła mnie w twarz klaskając mi przed nią.

-Weroniko rozumiem, że nie musisz pisać matury z chemii, ale słuchaj tego co do ciebie mówię.-powiedziała z wyrzutem, krzyżując ręce na piersi, ponieważ starała się zakryć świeżą plamę z kawy na nowej białej koszuli.

-Słucham.-odparłam, prostując się i przyjaźnie uśmiechając w jej stronę.

-Po dzwonku zostań w klasie, jest coś ważnego do omówienia.-rzuciła i wróciła do odpytywania reszty klasy przy tablicy.

Co takiego znowu zrobiłam, że aż muszę zostać po lekcji? Może to ten nowy kolor włosów? Chyba ciemnorudy nie był dobrym wyborem, ale na pewno jest lepszy od szmaragdowego. No nic. Muszę jakoś przeboleć te ostatnie minuty i modlić się, by to nie było nic poważnego.

Z nudów zajęłam się dokańczaniem dziwnych szkiców porozrzucanych na kartkach mojego zeszytu. Tu poprawię włosy, tam oko, może jeszcze coś z tego wyjdzie. Byłam akurat w trakcie poprawiania polika, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę i cała klasa, prawie że natychmiastowo wyszła z klasy. Zostałam tylko ja i nauczycielka w spódnicy po kostki.

-Pani profesor, co chciała pani ze mną omówić?-zwróciłam się do brunetki w średnim wieku.

-Znasz chyba Youngjae? Tego chłopca, który ma nauczanie indywidualne?-zapytała dokładnie mierząc mnie wzrokiem. Można byłoby bez problemu wyczytać z jej wyrazu twarzy, że nie podoba się jej krótka spódniczka i zakolanówki, ale sprawa była na tyle poważna, że powstrzymała się od uwag.

-Tak, parę razy wysyłałam mu notatki i spis książek.-odpowiedziałam. Wprawdzie nigdy nie widziałam go na oczy, ale jego sposób pisania wskazywał na to, że jest dobrze wychowany i kulturalny.

-To świetnie się składa! Akurat szukam kogoś, kto pomoże mu w nauce, a jak wiadomo lepiej dogada się z kimś w jego wieku, nie trzy razy starszym.-wykrzyknęła entuzjastycznie i wcisnęła mi w ręce kartkę papieru.-Tu masz adres, numer telefonu i godziny, w których możesz przyjść.

-Ale...?-chciałam zadać jakiekolwiek sensowne pytanie, jednak nauczycielka urwała mi zanim zdążyłam cokolwiek wymyślić.

-Żadnych „ale" Weroniczko. Pamiętaj, że masz bardzo słabą ocenę z zachowania, a jak się tym zajmiesz, to myślę, że dogadam się z twoją wychowawczynią.-powiedziała, a raczej zaszantażowała mnie i wygoniła z klasy.

Czyli chyba dziś nie odpocznę... Mam udzielać korepetycji koledze z klasy, którego nie widziałam nawet na oczy... Oby był ładny, bo w końcu będę musiała znosić go co najmniej 2 godziny dziennie do końca roku.

Ale spokojnie, jeszcze tylko angielski i mogę wracać do domu. A potem o 16... Ehh...

***

Równo o 16 stanęłam przed bramą prowadzącą do willi państwa Choi. Krótko po zadzwonieniu na domofon zostałam wpuszczona do środka, muszę przyznać, że sam ogród robił wrażenie, choć co prawda nie dorównywał posiadłości moich rodziców.

Przed progiem czekała na mnie gosposia, gotowa do zaprowadzenia mnie do pokoju Youngjae, co chwile później uczyniła i zostawiła mnie przed wejściem.

W środku czekał już na mnie brunet. Siedział na kanapie przyglądając się drzwiom i prawie pustym zeszytom na przemian.

-Cześć.-powiedziałam siadając naprzeciw niego.

-Hej.-odpowiedział z uśmiechem.

-To... Miałam przyjść tu i pomóc Ci w nauce... Więc co wiesz, a raczej czego nie wiesz?-zapytałam spoglądając na „notatki" jakie zapisał podczas lekcji w domu.

-Wiem, że nic nie wiem.-odparł trochę speszony, ale nie potrafił ukryć uśmiechu.

-Czyli jednak coś wiesz, no to może... Wzory skróconego mnożenia!-rzuciłam w jego kierunku oczekując natychmiastowej odpowiedzi, jednak jedyne co chłopak zdołał z siebie wyrzucić to ciche wzdechnięcie.-Mejoza i mitoza?-znowu to samo.-Genetyka molekularna?-tym razem Youngjae chyba nie wiedział, że takie coś istnieje.

-To będzie długie popołudnie.-powiedziałam sama do siebie i wyciągnęłam jedno z repetytoriów.

-Przepraszam.-szepnął chłopak, zażenowany swoją niewiedzą i tym, że marnuje cenne godziny mojego życia.

-Nie masz za co, sama się na to pisałam, poza tym... To też jakaś powtórka do egzaminów.-odparłam, by go pocieszyć, ta dupa, nie ja sama, jak ja kocham naszych nauczycieli, tacy są dobroduszni i wyrozumiali... Szkoda słów...

***

-Do jutra Weronika!-pożegnał mnie entuzjastycznie Jae.

Wybiegłam przez bramę i pobiegłam do domu, który wcale nie był, aż tak daleko. Ledwo co zdążyłam przywitać się z rodzicami i już usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Spodziewałam się kolejnego bezsensownego telefonu od jednej z klasowych plotkarek, ale na ekranie jak wół było napisane „CYJ". No nie wierzę, dopiero co od niego wyszłam, a ten znów chce ze mną gadać, aż dziw bierze, bo zwykle ludzie ode mnie uciekają.

Nie zastanawiając się dłużej odebrałam połączenie.

-Youngjae, czemu dzwonisz?-zapytałam zdziwiona.

-Mówiłaś, że mogę dzwonić kiedy chcę.-odparł.

-Tak, ale przecież przed chwilą się widzieliśmy.-odpowiedziałam i rzuciłam się na swoje łóżko.

-Wiem, ale pilnowała mnie gosposia, a teraz już jej nie ma. Więc mam ważne pytanie. Co działo się w szkole przez te 3 lata, gdy mnie nie było.-powiedział podekscytowany.

-Powiem Ci wszystko, ale to może chwilę potrwać.-odparłam przewracając się na bok.

-Mam dużo czasu.-wyjaśnił.

-Więc, w pierwszej klasie na wycieczce...

Nigdy nie-Where stories live. Discover now