-Seul, dzielnica Gangnam, ale także wiele innych. Od kilku miesięcy ludzie, a konkretniej muzycy żyją w strachu, że z dnia na dzień może spotkać ich tragedia. Co noc dostajemy informacje o kolejnych pobiciach i napadach. Ofiary łączy jedno- muzyka, a konkretnie, to że ją tworzą, najczęstszymi „wyleczonymi" jak sami twierdzą, są artyści undergroundu. Jednak ostatnio na celowniku znaleźli się również idole, co skończyło się rezygnacją wielu z nich, chociażby rozwiązaniem „B.A.P" i „Twice" oraz zmniejszeniem składu „Block B". Co dalej? Czy „uzdrowiciel" planuje masowe „leczenie"? A może chce zaprowadzić nowy porządek?-dobiegło moich uszu z telewizora.

-Żaden on, jak już to ona...-powiedziałam sama do siebie i wyłączyłam pudełko, nie na to pora.

Wstałam z kanapy i chwyciłam maskę przeciwpyłową, która leżała na stole. Nie była to byle jaka szmaciana maseczka, nie jara mnie takie coś. Ta wygląda bardziej jak maska gazowa, w sumie blisko jej do takiej za czasów Armii Czerwonej, ale kto by tam zwracał na to uwagę. Po chwili miałam ją na twarzy. Spokojnie mogłam dostrzec dwa, duże, czarne filtry, które były przymocowane do podstawy tego samego koloru. Wszystkiemu towarzyszyły gogle z lustrzanymi soczewkami, przez które nie sposób było dostrzec cokolwiek poza swoim odbiciem. Powoli dobiega moja godzina, ludzie znikają z ulic, zachodzi słońce, niedługo muszę wyjść, zresztą jak co nocy... Wciągnęłam na siebie stary, poszarzały znoszony kitel, spod którego ledwo było widać czarne spodnie i równie ciemną bluzę. Zanim wybiegłam z mieszkania wciągnęłam na ciemnobrązowe włosy czapkę z daszkiem, którą zasłoniłam kapturem. Pora uleczyć to miasto, a żeby to zrobić muszę zacząć od wybicia męczącej je plagi- muzyków.

Jedna z ciemniejszych uliczek. W ciszy stoję oparta o kubeł na śmieci i czekam, aż zauważę kogoś, kto dziwnie wygląda. Z nudów zaczęłam przeglądać zawartość moich kieszeni, głównie po to by upewnić się, że mam wszystko co niezbędne, całe szczęście tak jest... Chociaż szczerze powiedziawszy odkąd zaczęłam „leczyć" ani razu nie miałam okazji, by skorzystać z mojego małego arsenału, głównie, dlatego że wielcy muzycy tej wielkiej stolicy uciekają na sam mój widok, a zwykle temu wszystkiemu towarzyszy nieskuteczne błaganie o litość.

Z zamyślenia wyrwała mnie postać, która mignęła mi przed oczami. Brązowowłosy chłopak, który śpiewał zwrotkę jakiejś zasranej piosenki... Jak zwykle... Przygotowałam się do kopnięcia go z półobrotu i nawet bym to zrobiła, gdyby nie to, że poczułam nagłe szarpnięcie za bark i po chwili leżałam na ziemi.

-Mamy go, odbiór.-usłyszałam, to pewnie ktoś obok mnie.

Chciałam posłuchać dalej, ale...

Leniwie podniosłam powieki, by odkryć, że pokój, w którym się obudziłam ani trochę nie przypominał mojego, szczerze to on nawet nie przypominał żadnego znanego mi miejsca, prędzej izolatkę w jakimś psychiatryku. Wstałam i przeszłam się po pokoju, by wkrótce odkryć, że lustra, które są zawieszone na ścianach są weneckie. No fajnie. Nie no na serio. Tracę przytomność na ulicy, by zostać porwaną i zamkniętą w pokoju bez klamek, no normalnie bomba.

Nie miałam pomysłu co ze sobą zrobić, więc przyklejenie się do jednego z tych luster było o dziwo dobrą ideą, toteż skończyłam leżąc na czymś zza czego ktoś prawdopodobnie mnie obserwuje i w żadnym wypadku nie sprawiam dobrego wrażenia.

-Długo masz jeszcze zamiar tak... Co ty właściwie robisz?-usłyszałam zza pleców.

Nie trudząc się oderwaniem od szkła, czy nawet odwróceniem wzroku leniwie odpowiedziałam.

-Nudzę się.

-Rób to kiedy indziej, teraz musisz się ogarnąć.-odparł nisko męski głos.

Odstąpiłam od ściany i spojrzałam na czarnowłosego chłopaka w policyjnym mundurze.

-Choi SunHee?-zapytał siadając przy stole na środku pokoju.

-Tak, ale z kim mam do czynienia?-powiedziałam.

-Min YoonGi, agent specjalny, tyle wystarczy.-odpowiedział.

-Wygląda pan bardzo młodo, a w dodatku już jest pan agentem specjalnym, trochę to dziwne.-rzuciłam.

-Tyle wystarczy.-dosadnie powtórzył.-Chyba nie wiesz w jakie gówno się wpakowałaś.

-Nie, nie wiem.-zaśmiałam się.

-Grozi ci co najmniej 15 lat, a jak nie będziesz mieć dobrego adwokata, to mogą wsadzić cię na dożywocie.-odparł poważnym tonem.

-I w tej opowieści nagle zjawia się pan, wlatuje pan na smoku i nagle mnie ratuje, bez przesady, za co niby macie mnie ukarać?-zadrwiłam.

-Liczne pobicia, zagrożenie życia, rozpad wielu znanych zespołów, sianie zamętu... Mam mówić dalej?-zapytał.

Chwila, o czym on mówi? Przecież ja cały dzień spędzam w szkole, a gdy wrócę do domu to tylko się uczę... Nie pamiętam nic o żadnych pobiciach.

-O czym pan mówi? Nic takiego nie zrobiłam...-powiedziałam ciszej, jakby niepewna tego co właśnie sama powiedziałam.

-O tym.-powiedział rzucając na stół liczne zdjęcia postaci, której nigdy nie widziałam.

Przerażona przeglądałam wszystkie fotografie, dokładnie przyglądałam się każdemu szczegółowi i zamarłam. Ta postać zawsze miała te same buty, które ja mam, niby to nic dziwnego, ale... Specjalnie pozmieniałam sznurówki, by były inne od reszty i... Wszystkie były takie same jak w moich...

-Ale o co chodzi?-zapytałam załamana, ale moje pytanie zostało zignorowane.

Przecież sama nic nie wiem o żadnych pobiciach, więc czemu to ja miałabym być ich sprawczynią?

-No, to na tyle. Przynajmniej teraz.-odparł bez emocji, po czym wstał i wyszedł z pokoju.

Zajebiście. I po to się uczę całe dnie i wypruwam żyły w szkole, by coś o czym nawet nie mam pojęcia zniszczyło mi życie.

Nagle poczułam straszne zmęczenie, to pewnie przez całą tą chujową sytuacje... Idę spać.

-Ona nic nie wie.-oznajmił agent Min wchodząc do pokoju wypełnionego przez kolegów z pracy.

-Wszystko słyszeliśmy.-odparła blondynka, BoYung Kim, która była odpowiedzialna za nadzorowanie całej sprawy.

-Jak myślicie? Pewnie ta laska kłamie.-dodał siedzący przy lustrze weneckim szatyn.

-Trzeba będzie zrobić testy...-powiedział pod nosem blondyn, cały czas...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 26, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Nigdy nie-Where stories live. Discover now