you remind me all those days

3K 316 99
                                    

Czasami dostajemy coś od razu.
Bez żadnego wysiłku możemy cieszyć się przeróżnymi dobrami czy też przyznać sobie wielkie tytuły nie kiwając wcześniej palcem, nawet tym u stopy.
Są też przypadki takie, kiedy nawet gwiazdka z nieba nie podaruje nam tego czego oczekujemy i pragniemy najbardziej w danej chwili.

Dong Sicheng dałby wszystko nawet za tą nieszczęsną gwiazdkę, która może jakimś cudem wzięłaby go za rękę i grzecznie przeprowadziła przez tłum ludzi stojących w kolejce.
Chłopak ściskał w spoconej dłoni zwitek papieru powoli posuwał się naprzód, starając się nie potrącić przypadkiem kogoś, co chwila wygładzając jeansową kurtkę.

Wiedział na co się pisał. Pomimo próśb przyjaciela, jak mały dzieciak uparł się, że sam będzie w stanie dotrzeć do klubu bez szwanku i godnie powitać tamtego w progu jako stały bywalec.
Teraz jednak bardzo żałował swojego postanowienia i już miał zawracać, gdy ktoś chwycił go za kurtkę i obrócił w swoją stronę.

– Wchodzisz czy nie? – zapytał bramkarz jednocześnie przeszukując mu spodnie i wnętrze kurtki.
Winwin jednak stracił chwilowo głos zbyt zaszokowany poczynaniami mężczyzny.

– Jasne, nie ma problemu – odrzekł cicho po chwili, wreczając mu wejściówkę i przekraczając próg budynku.

Zewsząd dobiegł go mocny dźwięk muzyki techno dzwoniący w uszach. Pomieszczenie, a raczej ogromna sala była ozdobiona światełkami led jarzącymi się wszystkimi kolorami tęczy. Przechodząc obok loży taksował wzrokiem całujace się pary, podchmielonych chłopców zerkających na tańczące dziewczyny na parkiecie, gotowych wstać i razem z nimi ruszyć do tańca. Lub w jakieś bardziej ustronne miejsce.
Zauważył też tego, kogo szukał. Jego przyjaciel z zapałem opowiadał zapewne jakąś wyssaną z palca historię chłopakowi, którego nie znał. Jego dziewczyna Soyi siedziała u jego boku delikatnie głaszcząc włosy wybranka, ze śmiechem patrząc na salę, wyszukując kolejnego partnera do tańca. Było jeszcze kilku znajomych z uczelni, których Winwin mniej lub bardziej kojarzył.
Ruszając w ich stronę rozluźnił się nieznacznie – w końcu idzie do swoich.

– Ah, Winwinie! Czekaliśmy na ciebie! – powiedział z radością czerwonowłosy witając się z przyjacielem – Siadaj, Doyoung zaraz doniesie soju!
...

Popijając trunek obserwował chłopców, którzy naśladując striptizerkę, zaczęli bawić się na rurze próbując chociaż odrobinę wspiąć się ku górze i pokazać wszystkim swoje umiejętności taneczne. Większość prób kończyła się jednak głuchym upadkiem na pupę i towarzyszącym im śmiechom reszty. Najbardziej rezolutny był jednak Taeyong, który po wypiciu mniejszej ilości alkoholu od reszty, zgrabnie zabawiał tłum pokazując kolejne elementy skóry.

Podszedł do baru, chcąc zamówić sobie jeszcze jeden kieliszek.

– Podać coś? – zapytał kelner wycierając szklanki po napojach.

– Małe mohito z większą ilością lodu – opowiedział krótko Chińczyk, chcący jak najszybciej zanurzyć swoje wargi w kolejnej porcji alkoholu.

Nie planował upić się do nieprzytomności, wolał spokojnie wrócić do akademiku i trzeźwy wpaść na wykłady, które swoją drogą nie przynosiły mu dużo frajdy. Był inteligentny, więc nabyta wiedza szybko wchodziła mu do głowy. Jednak potwornie się nudził, nie wiedząc co se sobą zrobić w wolnych chwilach. Bowiem Haechan, jego najlepszy przyjaciel był dość impulsywny i szalony, jeżeli to słowo dobrze opisuje zachowanie chłopaka. Lubił imprezować i nie hamował się nawet w dni powszednie, prawie co noc błądząc po przeróżnych klubach, zahaczając przypadkiem o inne bary czy samotne majtki jego koleżanek.
Pomimo jego aktywnego trybu życia był oddanym przyjacielem, który gotów był oddać wszystko za szczęście Winwina, który wiele nie potrzebował. Jego pragnienia zaczynając od zjedzenia z Haechanem dwóch pudełek lodów na maratonie dram, kończyły się na chodzeniu wieczorem po sklepach w galerii, na które nigdy nie będzie ich obojga stać. Obydwaj lubili nietuzinkowe zajęcia, tacy już byli.

Myśląc o jutrzejszym wykładzie z historii sztuki, nie zauważył szklanki podstawionej mu pod nos. Zaczął delikatnie siorbać napój przez słomkę odwracając się do zmierzającej w jego kierunku postaci.

– Proszę, idźmy już stąd. Mam dosyć klejących się do mnie przyjaciółek Soyi, zaraz zjedzą mnie w całości – powiedział Mark siadając obok czarnowłosego.
– Co ty na to, abyśmy wpadli do kawiarni na pączki? Zgłodniałem – i mówiąc to złapał się za burczący brzuch.

– Nie ma sprawy, skoczę tylko do toalety – odparł Winwin, schodząc z fotela. Odwrócił się jednak do osoby, która popukała go po plecach.

– Słuchaj młody, uważaj na siebie dobra? On lubi z a b a w ę – mrugając do niego, kelner zniknął za kontuarem.

Zdziwiony Winwin próbował zawołać kelnera i kazać mu wytłumaczyć całą sytuację którą niezbyt zrozumiał. Po chwili jednak zrezygnowany skierował się do korytarza na końcu, uprzednio zostawiając napiwek na ladzie.
Wymijając pożerającą się parę, otworzył drzwi do męskiej łazienki.

Lubił ten klub szczególnie za elementy wystroju, które nie zanikały nawet tutaj, tworząc tajemnicze pomieszczenie oświetlone zimnym światłem z żarówek powieszonych na suficie.
Rozpinając rozporek mógł w końcu odetchnąć i wylać z siebie cały stres.
Podszedł do umywalki. Mydło, woda, ręczniki. Jego ciało zarejestrowało również obcą dłoń, wsuwającą mu się do tylnej kieszeni spodni. Odskoczył jak oparzony z zamiarem ucieczki z łazienki, jednak zdziwiony nie zauważył nikogo innego w pomieszczeniu. Przysięgłby, że czuł jak coś głaszcze go po pośladku i to nie tak łagodnie jakby tego pragnął, więc powoli włożył dłoń do kieszeni. Spokojnie wyciągnął kawałek różowego papieru, odczytując pojedyńcze słowa;

następnym razem uważniej słuchaj kelnera, słonko. ja u w i e l b i a m się bawić


a więc dotrwałeś do końca pierwszego rozdziału. jest mi niezmiernie miło, że jednak udało Ci się to przeczytać, czytelniku.
jest to mój debiut więc ogółem się cykam mocno ale mam nadzieję, że może nawet nielicznej grupie przypadnie on do gustu.

dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze, piszcie wszystko co sądzicie o tym opowiadaniu:))

buziaki zuzu527 dzięki, że podtrzymujesz mnie na duchu:))

dedykuję Persicco

my little bunny//yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz