4 (krótkie)

1 1 0
                                    

Obudziłam się na sofie. Była 8.20 rano. Szybko zerwałam się z kanapy próbując połączyć fakty z wczoraj. Gdy mi się to udało, wróciłam na poprzednie miejsce. Patrzyłam się ciągle w jeden punkt, a pojedyncze łzy leciały na moje spodnie. Na Brightstreet był wypadek, zginął w nim kierowca, a ja go znam. Znam ten wóz...

Kiedyś codziennie dojeżdżałam nim do szkoły. A kierowcą był mój tata.

Ponownie miałam ochotę ukarać siebie za to, że żyję. To nje ode mnie zależy jak będzie wyglądać życie. Weź się w garść kobieto. Możesz liczyć tylko na siebie. Wstałam z trudem z kanapy i zaczęłam krzyczeć. Kiedy mi przeszło otarłam gwałtownie łzy. Nie idę dzisiaj do szkoły. Muszę dojechać do szpitala, ale najpierw zobaczę wiadomości. Włączyłam urządzenie. Za 2 minuty miały zacząć się wiadomości. Czekałam uparcie, a minuty mijały. Miałam coraz mniej czasu, a jednak ciągle nie odchodziłam od telewizora. Wiadomości się spóźniały. Nareszcie nastał wyczekiwany moment.

Dzień dobry z tej strony Beth Kuroń. Wczoraj przy Brightstreet był tragiczny wypadek. Golf zderzył się z tirem. Kierowca osobówki zginął na miejscu. Pasażer oraz kierowca tira w ciężkim stanie leżą w szpitalu i walczą o życie. Wypadek spowodował pijany kierowca tira. Jak twierdzi: ,,Nic się nie stało. Każdy człowiek kiedyś zginie". Prawdopodobnie jest chory umysłowo. Za kilka dni zostaną potwierdzone badania. Nic więcej na razie nie wiemy. Beth Kuroń, zapraszam na kolejne fakty tuż po pszerwie.

Wyłączyłam telewizję. Nic się nie stało?! Nic?! Mój jedyny ojciec zginął, a ten zjeb, że nic się nie stało? Niech ten idiota, debil, suka zgnije w kiciu!
Pobiegłam szybko na przystanek autobusowy. Byłam zmęczona, brudna, głodna, zapłakana. Ludzie patrzyli na mnie ze współczuciem. Dojechałam do celu. Wparowałam wręcz do szpitala. Podbiegłam do recepcji.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - spytałam spokojnie recepcjonistka.
- Dzień dobry, jestem Lauren Grey. Przyszłam do mamy Lilianna Grey.
- Mhm, zaraz przyjdzie pielęgniarka i przy okazji panią zaprowadzi. Proszę usiąść i poczekać - wzkazałam wolne miejsce.

Tak, byłam wściekła. Matka mi umiera, a ta każe mi spokojnie poczekać. No coś chyba tu nie tak. Czekałam 5 minut, aż głupia babka przyjdzie i łaskawie mnie zaprowadzi! Wbiegłam do sali i podeszłam do łóżka mamy. Była lewdo przytomna. Miała rozcięty łuk brwiowy i wargi, posiniaczoną twarz, spuchnięte prawe oko i złamany jos. Wyglądała... Jak monstrum. Przy życiu utrzymywały ją jakieś aparatury. Łzy spływały mi powoli. Kapały na koszulkę robiąc widoczną plamę. Chwyciłam mamę za rękę. Nie otworzyła oczu. Wiedziałam, że nie ma sił. Jestem wściekła dlaczego nikt mi nie powiedział, tylko dowiedziałam się przez wiadomości. Siedziałam do końca dnia przy mamie. Można powiedzieć, że umierałam z głodu. Szłam 1 raz do sklepiku, by kupić sobie słodką bułkę. Wydałam na nią 3.90! Koszmar. Ale jeszcze większym jest, to że mój tata odszedł. Zobaczę go jeszcze tylko na pogrzebie. Raz, ostatni. Na samą myśl o tym, uderzała mnie większa fala smutku i żalu. Czułam się okropnie. Oczy bolały mnie od ciągłego płaczu. Lekarz kazał mi iść odpocząć, ale ja nie zasnę. Jak mam spokojnie spać wiedząc, że ojciec umarł, a mama ciężko walczy o życie w szpitalu?!

O 22.00 zostałam siłą wyprowadzona ze szpitala. Kazano mi koniecznie pójść spać i przyjsc rano. Cóż innego mi zostało? Posłuchałam się rady "specjalisty". O 2 rano, uszykowana do snu położyłam się do łóżka. Zasnęłam tuż po przykryciu się pościelą. Moje obawy się nie sprawdziły. Na całe szczęście.

ツツツツツツツツツツツ
Krótki rozdział, ale pełen akcji! 😉 Miłego dnia 😊😀

Od Nowa. Resztka Nadzieji.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz