#13 Krwawa bójka

120 43 0
                                    

Przebiegam próg lasu i zaczynam szukać drzewa na które z łatwością będę mógł wejść. Zauważam jedno pięćdziesiąt metrów ode mnie. Biegnę w jego stronę i zaczynam wspinać się na górę. Na moje oko wszedłem chyba na wysokość siedem metrów. Nie jest to wysoko, ale wystarczająco żeby nikt mnie nie zauważył.
- Muszę coś ze sobą zrobić, zmienić się. W takim ubiorze wyjdę na ulicę i już po mnie. Może po prostu ogarnę się, zdejmę maskę, kaptur i ubiorę się normalnie. Muszę dokończyć to co zacząłem- myślę.
Po dłuższej chwili wiedząc, że nikt mnie nie goni schodzę z drzewa i kieruję się do domu babci. Wchodzę na podwórko. Na szczęście zamknąłem drzwi więc żaden z sąsiadów nie zorientował się, że nikogo nie ma w domu. Dom został w tym samym stanie jak go zostawiłem. Cały czas głowę zaprzątają mi myśli gdzie jest babcia. W sumie i tak nie mam już nikogo. Wchodzę na górę do łazienki. Zdejmuję maskę i przyglądam się swoim ustom. Są nawet ok, teraz wygląda to tak jakbym miał bardzo mocno popękane. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic.
- Dlaczego właśnie ona? Przecież nigdy taka nie była. Pamiętam jak byliśmy mali. Bawiliśmy się całymi dniami. Układaliśmy puzzle, bawiliśmy się w dom, budowaliśmy bazę, ale te czasy już minęły. Teraz kiedy staliśmy się nastolatkami, poczułem coś do niej, coś więcej niż przyjaźń. Niestety, to było tylko zauroczone, teraz jej nienawidzę. Jak ona mogła mi to zrobić? Dlaczego? Zawsze była normalna- myślę.
Wychodzę z pod prysznica, wycieram się i idę do swojego pokoju. Otwieram szafę i wyjmuję błękitna bluzkę na krótki rękaw, czarne rurki, pasek do spodni i stare czarne adidasy. Ubieram się i schodzę na dół. W przedpokoju jeszcze raz się sobie przyglądam. Wyglądam normalnie, tak jak przed tym wszystkim. Niestety nie mam noża. Musiał mi gdzieś wypaść podczas ucieczki w las. Postanawiam wejść do kuchni i poszukać jeszcze jakiegoś noża. W tym właśnie momencie usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi wejściowe. Szybko wciskam się w szparę pomiędzy lodówką a ścianą. Wstrzymuję oddech i czekam. Ten ktoś powoli idzie do salonu. Słyszę jego kroki, są bardzo głośne. Wiem, że to tylko kwestia czasu kiedy wejdzie do kuchni. Kroki są coraz głośniejsze. Jest coraz bliżej, i bliżej. Moje serce zaczyna szybciej bić. Czarna postać przechodzi obok mnie.
- Co kurwa? To znowu to coś?- myślę.
Wychodzę z kryjówki żeby zabić to coś. Nikogo tam nie ma.
- Znów mam zwidy- myślę.
Odwracam się i przed sobą widzę czarny tułów, lub coś podobnego. Unoszę głowę i widzę zniekształconą czarną twarz. To coś łapie mnie za głową i rzuca mną o szafkę. Uderzam w nią i upadam. Podnoszę głowę, ale nikogo nie widzę.
- Co się ze mną dzieje?- myślę.
Oszołomiony wstaję i znów zaczynam szukać noża. W końcu biorę zwykły nóż kuchenny. Chowam go za pas, tak, aby nie było widać, że mam go przy sobie. Potem wychodzę z domu i kieruję się w stronę centrum.
- Gdzie on mógłby być? Wiem tylko tyle, że mieszka obok jakieś siłowni- myślę.
W centrum jest tak dużo siłowni, że gdzie nie pójdziesz masz siłownię. Postanawiam pójść do siłowni "Strong". Ruszam więc szybkim krokiem.

6 minut później...

Obok siłowni są dwa osiedla bloków. O dwa za dużo.
- Nigdy go nie znajdę- myślę.
Wyciągam telefon, niestety zapomniałem go podładować więc jestem w czarnej dupie. Postanawiam rozejrzeć się jeszcze w pobliżu, może go znajdę.

20 minut później...

Przy jednym z bloków zauważam grupkę dresów, a w nich chłopaka, którego szukałem. Niestety są to Ci dresiarze którzy mnie zaatakowali już wcześniej, a na domiar złego zauważyli mnie.
- Ej to ten mały gnojek- krzyczy jakiś.
Cała grupa zaczyna biec w moją stronę, w rękach trzymają nożyki.
- O cholera- mówię.
Sprintem ruszam za siebie. Biegnę tak przez chwilę i w pewnym momencie odwracam głowę żeby sprawdzić czy nadal mnie gonią. Niestety nie odpuścili, a na ich czele biegnie on. Są coraz bliżej więc biegnę dalej. Powoli czuję zmęczenie. Wiem, że za długo nie pociągnę. Wbiegam do pierwszego lepszego sklepu i zaczynam szukać kryjówek. Jestem w spożywczaku. Ruszam na dział mięsny i chowam się za ladą. Do ręki biorę nóż i czekam. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i głosy. Zaraz potem słyszę krzyk mężczyzny, prawdopodobnie sprzedawcy.
- Dalej szukajcie go- mówi bardzo niski głos.
Przez chwilę jest cisza, ale zaraz zza ladą słyszę czyjeś kroki.
- Dobra, koniec tego ukrywania się, czas rozprawić się raz na zawsze z tymi jebańcami- myślę.
Wstaję i atakuje chłopaka. Nie zdążył nawet zareagować. Rozcinam mu gardło, a chłopak pada na ziemię krztusząc się. Wysoki chłopak, który stał dziesięć metrów od nas zauważył to i zawołał resztę. Jednak nie zauważył, że zabrałem nóż zabitemu chłopaki i teraz celuję prosto w niego. Nóż zatapia się w brzuchu chłopaka a ten pada na kolana. Nagle ktoś mnie popycha na ziemię. Upadam i czuję ból w okolicy pępka. Trzech chłopaków stoi nade mną i szczerzą się. Jeden z nich kopie mnie w głowę, a drugi podnosi i wbija nóż w brzuch. Upadam, nie mną już sił.
- Nie! Muszę ich pomścić- myślę.
Ściskam w ręku nóż i zaczynam atak. Wbijam nóż w brzuch jednego chłopaka, a drugiego uderzam w krocze. Chłopak od Izy uderza mnie pięścią i upadam na ziemię. Klękam i wbijam mu nóż w krocze. Chłopak krzyczy i pada na ziemię. Z całych sił dźgam go w brzuch i krocze na zmianę. Jestem już cały we krwi. Robi mi się ciemno przed oczami. Widzę jak niski chłopak idzie w moją stronę. Ostatnimi siłami rzucam w niego nożem.
- To wszyscy- mówię cicho po czym padam na ziemię i tracę przytomność.

The Murder MysteryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz