Stałam w przemoczonych już butach na trawie mokrej od porannego deszczu. Patrzyłam jak kilka desek drewna powoli zostaje opuszczane w dół, który został wykopany tego samego poranka. Ciężka od wody ziemia leżąca obok na stosie miała przysypać zwykłą kasztanową trumnę na zawsze. Nie płakałam. Wpatrywałam się tępo w dół, który grabarz zaczął już zakopywać. Patrzyłam i czekałam aż skończy swoją robotę i zniknie. Tak też się stało. Na wierzchu położył wiązankę, którą przyniosłam ze sobą i wbił krzyż z tabliczką "Tutaj spoczywa Shannen Ramsey". Na samym końcu rzucił mi smutny uśmiech na pożegnanie i odszedł.
Nadal to do mnie nie docierało. Ostatnia bliska mi osoba leżała półtorej metra pod ziemią. Jedyna osoba na której mi zależało, zostawiła mnie i już nie wróci. Uklęknęłam i dotknęłam dłonią lekko ubitej ziemi. Zamknęłam oczy i znów ujrzałam swoją mamę uśmiechającą się do mnie czule na szpitalnym łóżku, wciąż powtarzającą, że wszystko będzie dobrze. Natychmiast otworzyłam oczy i podniosłam się. Czułam jak moje serce wypełnia się bólem, a do mojej głowy wdziera się przerażający szum i niezmienny pisk urządzenia szpitalnego wskazujący brak pulsu.
- Żegnaj mamo. - powiedziałam cicho i wybiegłam z cmentarza.
Starałam się biec jak najszybciej potrafiłam, ale z każdym kolejnym krokiem czułam, że słabnę. Ostatkiem sił dotarłam do kamienicy w której mieszkałam niegdyś z mamą. Wdrapałam się po schodach na drugie piętro budynku i bezzwłocznie zaczęłam szukać kluczy od mieszkania, w dużej skórzanej torbie, którą miałam ze sobą. Po kilku nieudanych próbach trafienia kluczem w zamek, w końcu znalazł się w środku, a ja mogłam otworzyć drzwi, by następnie trzasnąć nimi z całej siły. Zsunęłam się na podłogę, a łzy same zaczęły płynąć. W tamtej chwili byłam samotna i zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie mruczenie kota. Problem polegał na tym, że nigdy nie miałam żadnych zwierząt. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Obok mnie rozciągał się czarny kot. Przez otwarte okno wdzierały się promienie słońca, które dopiero wchodziło nad horyzont. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:23. Z powrotem położyłam głowę na miękkiej poduszce. Leżałam na łóżku chociaż nie przypominałam sobie, żebym się tu położyła. Ostatnie co pamiętam to zimne płytki w korytarzu i drzwi o które się opierałam.
Z rozmachem ściągnęłam kołdrę z siebie i wstałam. Na całe szczęście nadal miałam na sobie sukienkę z wczorajszego dnia. Starając się robić jak najmniej hałasu, obeszłam całe mieszkanie. Nikogo w nim nie było poza mną i kotem, który jak się okazało cały czas podążał za moimi śladami. Może faktycznie zapomniałam o fakcie, że zawlokłam się do łóżka. Wróciłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy ciemne dżinsy oraz czarną lekko przydużą bluzkę na której nie było żadnych tandetnych napisów ani rysunków.
Zakładając ubrania miałam dziwne przeczucie, jakby zwierze cały czas czujnie mnie obserwowało. Gdy tylko na nie spojrzałam zaczynało się rozciągać na moim łóżku. Przeszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Moja twarz wydawała się jeszcze bledsza niż zazwyczaj. Powtarzałam sobie w myślach, że to normalne, że za dużo wczoraj przeszłam. Tylko wczoraj? To wszystko trwało od kilku miesięcy. Ciągłe przemęczenie, praca, nie spanie po nocach. To wszystko zostawiło po sobie ślady w postaci ciemnych worków pod oczami, bladej karnacji i fizycznego wycieńczenia. Związałam ciemne, lekko falowane kołtuny w najzwyczajniejszy koński ogon, który odstawał na wszystkie możliwe strony, i przemyłam twarz ciepłą wodą. Po raz ostatni spojrzałam na swoją trupią twarz i wyszłam. W lodówce nie znalazłam nic poza końcówką masła i sałatą. Wyciągnęłam je i postawiłam na stole. Drzwi zaskrzypiały cicho, a ja obróciłam się przerażona w ich stronę.
Do mieszkania wszedł mężczyzna. Stanął nieruchomo w progu i przyglądał mi się bacznie. Na oko miał dwadzieścia sześć lat. Do ramion sięgały mu proste włosy, które miały identyczny kolor co tęczówki jego oczu. Z tej odległości wydawały się czarne, niczym mrok. Elegancka koszula i spodnie lekko przypominające te od garnituru również były czarne. Przez głowę przeszła mi durna myśl, że może jest on diabłem w ludzkim wcieleniu.
- Kim jesteś? - spytałam w końcu.
- Nazywam się Keyden Torres. - jego spokojny ton był jeszcze bardziej przerażający, niż wygląd.
CZYTASZ
W Zwierciadle Mroku
RandomCatherine poznaje brutalny świat w którym liczy się jedynie władza i żądza krwi. "Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. W twoich oczach widzę jedynie mrok." Okładkę wykonała ZafiraMorgan