Oblubienica Diabła

28 1 0
                                    

Minale była osobliwym dzieckiem, choć niektórzy stwierdziliby pewną ułomność tudzież aspołeczność, z ust dziewczynki nigdy nie wydostało się złe słowo. Pozbawiona daru mowy w odmętnym i bladym jak własne dłonie wspomnieniu straciła swój krystaliczny głos z dosłownego " przekrzyczenia ".
  Zatarte wspomnienia niczym blizny ognia na pożółkłym papierze nie pozwalały jej odczytać obrazów przeszłości, nie pamiętała nawet, kiedy przestała chodzić do szkoły aby być więziona w swoim pokoju. Półki, wysokie i uginające się pod ciężarem różnorakich baśni i opowieści dotrzymywały jej swojego cichego towarzystwa. Mogłaby przysiądz, że podczas całkowitej ciszy panującej w domu ozdobione w barwne okładki księgi rozmawiają między sobą i wymieniają historiami. To zjawisko spowodowane było najprawdopodobniej odizolowaniem od świata zewnętrznego i niedoboru witamin. Za posłanie służył materac leżący obok kaloryfera z którego niekiedy puszczane było ciepło. Biała kozetka pokryta warstwą kurzu, na niej wypisane permamentnym markerem znaki i symbole. Kartki papieru i odnalezione w głębszych zakątkach biurka patyczki węgla stanowiły główną rozrywkę dla młodej, marzącej o niezależności i przyjaciołach artystki.
  Twarzyczka, okalana ciemnymi włosami, które zawijały się ku ramionom i grzywka przysłaniająca ją, nie należała do najładniejszych, ale rzecz nazwana przez ludzi " brzydkim wyglądem " dryfowała poza jej myślami. Blado różowa i starta biegiem czasu koszula wisiała na ohydnie chudym korpusie.
  Zjawił się, jak cień wiatru przeniknąwszy przez wąskie okno i przedstawił jako jej opiekun, który zawsze nad nią czuwał, ale jak to stwierdził - jej mentalność i ułomna dusza nie pozwalały mu się objawić. Czarny płaszcz okrywał mierzące conajmniej dwa metry ciało, sama głowa była czaszką byka. Z pustych oczodołów patrzyła na nią para świecących i żółtych oczu, które równie dobrze mogłyby być świetlikami. Czerwone jak krew włosy sięgały do pasa i mimo swojego przerażającego wyglądu, więziona Minale czuła od niego płynącą serdeczność i spokój. Przyglądali się sobie przez jakiś czas, nie czując pośpiechu, a On rzekł " Jestem wysłannikiem samego diabła, przybyłem aby zabrać cię i uczynić swoją córą. Masz przepiękną, ale pokaleczoną duszę, nigdy nie zdawałaś sobie z tego sprawy, ale słyszysz głosy duchów mieszkających w Twoich księgach i ścianach. Jesteś niezwykła, Minale. Wkrótce po ciebie wrócę i pokażę wiele piękniejszych niż ten świat miejsc. Niebawem znowu się spotkamy ".
  Po tych słowach, postać zaczęła się rozmywać i z gracją godną ruchom tańczącej na wietrze satyny opuściła pomieszczenie przez wąski otwór.
  Dziewczynka nie wiedząc, czy odwiedziła ją najprawdziwsza zmora, a może wybryk wyobraźni i zmęczonego mózgu niekontrolowanie zaczęła pokładać nadzieję w ponowne ujrzenie wysłannika.
  Czasami, gdy rozpacz wyciskała z jej oczu słone i wysuszające skórę łzy, drapała drzwi, a drzazgi, małe złośliwe igiełki wbijały się głęboko pod płytkę paznokciową. Wtedy zwijała dłonie w pięści, mając w sobie wątłą nadzieję, że dębowe i potężne wrota ulegną. Rozlegał się głuchy łomot i chociaż jej palce krwawiły pokaleczone, zostawały one idealnie gładkie. Przykładając ucho do chłodnej tafli słyszała głosy różnych osób, począwszy od ledwie słyszalnego szeptu po wysokie i niezrozumiałe tony skończywszy.
  Chłodna podłoga koiła w gorące dni.
  Ciepły kaloryfer ogrzewał zmarznięte ciało.
  Jak długo to już trwało? Jak dawno nie miała nic w ustach? Jakim cudem jeszcze żyje, oddycha i jest w stanie nawet myśleć?
  Pytania zlewały się ze sobą, a dni tworzyły jedną długą historię; Minale zamknęła oczy trzymając w dłoni duży kawałek zbitego lustra kozetki. W udzie zaś z kilku, może siedmiu ran sączyła się krew, niesamowicie dużo krwi tłoczącej z tętnicy udowej obejmowało jej drobną sylwetkę i przesiąknęło materiał koszuli.
  Błogość i wolność, jaką poczuła, nie równała się z żadnym innym uczuciem, które kiedykolwiek dane było jej zdobyć.
  Dłoń, okryta skórzaną rękawicą z otworami dla długich czarnych pazurów wyciągnęła się ku dziewczynce i ujęła jej rączkę. Żółte oczy zdawały się uśmiechać serdecznie gdy obie postacie zniknęły w mroku.

~*~

  Praca pięlęgniarki na oddziale dla osób pogrążonych w najczęściej dośmiertnej śpiączce była powodem do refleksji i Alice mająca dwójkę własnych dzieci coś o tym wiedziała. Jedną z pacjentek, które wprawiały ją w największy smutek, była Minale. Alice dobrze pamięta ten dzień; krew płynęła z gardła dziewczynki jak stumień, przebita jakimś ostrym przedmiotem w wypadku samochodowym. Rana okazała się kalecząca struny głosowe, ale tętnice nie zostały uszkodzone. Rodziciele odnieśli niewielkie w porównaniu obrażenia i odwiedzali z synem Minale, ale od dłuższego czasu nikt z rodziny się nie zjawił. Alice gdy mogła, siadała obok pacjentki i czytała baśnie, mając w sercu nadzieję, że jej słowa w jakiś sposób docierają do umysłu Minale.
  Jakie było jej zdziwienie, gdy zastała ją w ramie okna, uśmiechającą się serdecznie.

Oneshoty wiatrem niesioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz