Rozdział I

115 9 1
                                    

Jest ciemno i przytulnie. Siedzę znużona w puchatej pościeli. Tak bardzo nie chcę wstawać. Jednak czuję nagle powiew chłodu. Leniwie twieram oczy i...

To mama jak zwykle próbując mnie obudzić wyrwała prześcieradło z łóżka.

-Wstawaj leniu! Spóźnisz się do szkoły!

Co? Znowu szkoła? Ehh... Przynajmniej mam przyjaciół którzy podzielają moje smętne nastawienie do tej zardzewiałej budy. 

Powoli zsunęłam się z łóżka i powlekłam do szafy. Mama za ten czas poszła z powrotem do kuchni. 

W szafie jak zwykle panował beztroski porządek. Wszystko poukładane w równą kostkę i przyporządkowane kolorami. Lubię ubierać się tak jak się czuje.

Granatowy - nie jest źle

Niebieski - smutek

Biały - obojętność

Zielony - radość 

Szary - nienawiść 

Żółty - spokój 

Fioletowy - Miłość

Czerwony - Wściekłość

Różowy - jeśli nie mam nic innego

A czarny...- nie chce mi się żyć. 

Trzymam go tylko na czarne dni. 

Dziś ubrałam ciemno zieloną bluzę, białą koszulę oraz granatowe dżinsy. 

Powoli zeszłam na dół i zrobiłam sobie kakao. Tak... porządne śniadanie. 

Złapałam za plecak i poszłam do szkoły. 

Jak zwykle. Znajomi siedzą przy oknie. Jeszcze najwyraźniej nie dotarły do nich wieści z wczoraj...Wyglądali na zaciekawionych czymś. Wszyscy siedzieli w gronie. Śmiali się z czegoś w telefonie Snu*.

-Hej co tam?- podeszłam leniwym krokiem spuszczając plecak z ramienia na podłogę koło moich stup.

 - Choć, musisz to zobaczyć!- chichrała się Anika - Sez to zrobił wczoraj wieczorem.

- Hmm? - podeszłam bliżej telefonu. Gdy zobaczyłam to co oni miałam ochotę wrócić do łóżka i skryć się przed światem pod pościelą a jednocześnie dokopać Sezowi. 

W telefonie widziałam zdięcie dziewczynki która śpi na ulicy obok śmietnika z podpisem "Dziecko śmieć powraca do domu X'D" 

-Eh...-zmusiłam się do opanowania i zniżenia tonu głosu na jak najbardziej łagodny- gdzie zrobiłeś te zdjęcie? 

- Hm? A co?

-Tak sobie. 

-Chyba na ulicy Metsion 24... 

-Dzięki. A-nagle zadzwonił dzwonek- ehh...a miałam nadzieje że tego nie usłyszę...

-Heh. Typowa Nati.- odparła Sen i poszliśmy do klasy. 

Siedzę w ławce z Tez.Brunetka o błękitnych oczach chodząca w jasnych rzeczach i nosząca chyba z pięć naszyjników na szyji oraz zawsze coś skrywająca w sobie. Jutro kończy 17 lat. Dziewczyna albo coś rysuje, albo drzemie na lekcji, i nic poza tym. Dziś zagadkowo podsunęła mi książkę pt. "Zagajnik sekretów"  z karteczką w środku "Przyjdziesz?". Po czym zaczęła robić te swoje maślane oczka. Od razu domyśliłam się o co jej chodzi. Przyjaźniłyśmy się od przedszkola i zawsze wiedziałyśmy o sobie wszystko. Odpisałam po drugiej stronie kartki "Pewnie :)" . Ona na to tylko się uśmiechnęła i zadzwonił dzwonek. 

Po lekcjach udałam się prosto na zakupy by wybrać coś Tez. Zemną szła Casidi. Blondyna o długich włosach która kocha różowy i ma dużą opaleniznę. Sama nie wiem jakim cudem zemną poszła. Nie jest zła ale nie lubię jej towarzystwa na zakupach. Mika w drodze do domu wspomniała coś o zakupach i musiałam szybko lecieć a Casidi szybko poleciała za mną. I tak oto tu teraz chodzimy po sklepach. 

Po jakiś trzech godzinach udało mi się znaleźć ten wyjątkowy prezent który tak długo szukałam. Casidi była wyładowana po brzegi ciuchami a ja z jedną małą papierową torbą w ręku. 

I tak skończyliśmy ten dzień.  


W ramionach śmierciWhere stories live. Discover now