Prolog

35 7 1
                                    


Wiatr wzmagał się z każdą sekundą. Wciąż biegłam przez oblodzoną drogę. Płatki śniegu wpadały mi do oczy, wiedziałam jednak, że teraz nie mogę się poddać. Zimne powietrze coraz bardziej wdzierało się do mojego gardła,a płuca zaczęły palić żywym ogniem. Gonitwa trwała już niespełna dwie godziny, coraz bardziej zaczęłąm wątpić, że uda mi się otworzyć portal. Wypowiedziałam zaklęcie już chyba z dwadzieścia razy, ale oczywiście nic to nie dało.

- Poddaj się!- wykrzyczał wrogo jeden z napastników. Miał on jasne jak śnieg włosy, gratowe oczy i mocne rysy twarzy, które tylko dodawały mu mroku. Odziany był w długi, aż do ziemi czarną pelerynę okalający całe jego wysokie ciało.

- Nigdy!- odpowiedziałam stanoczo, choć sama nie wiedziałam czemu to zrobiłam.

Nie nalezało ujawniać swojego głosu, mogli mnie kiedyś po nim rozpoznać. W tym wymiarze jednak trudno było by mi zapewnić sobie schronienie albo kryjówkę. Pozytywne myślenie w takich sytuacjach to klucz do sukcesu.

Skup się!- pomyślałam. Jeszcze bardziej przyspieszyłam zbaczając z drogi. Jak ich zmylić?! Nagle odwruciłam się i rzuciłam zaklecię w stonę drzewa. Zadziało natychmiastowo kierując tam potężne białe iskry. Konar z wielkim inpetem runął o ziemię przygniatając jednego z wrogów. Dało mi to trochę czasu na dalszą ucieczkę, więc weszłam między zgraję kolczastych krzewów ukrytych pomiędzy drzewami. Ciernie bez przeszkód weszły w moje ciało sprawiając wielką falę bólu. Szybkim ruchem ręki wyjęłam z kieszeni fiolkę z niebieską połyskującą mazią. Wypiłam ją błyskawicznie. Lek natychmiast uśmierzył nieprzyjemne kłucie i pieczenie. Kątem oka zobaczyłam jak moi przeciwnicy biegną w przeciwnym kierunku niż moja kryjówka. Ucieszyłam się niezmiernie, myślałam, że narazie już nic mi nie grozi. W pewnym momencie lekko ruszyłam stopą. To był duży błąd. Strażnicy odwrócili się w kierunku dobiegającego szelestu. Potem zaczęli wolno iść tam, skąd wydobywał się dźwięk. Napoczątku nie wiedziałam co miałam robić. Uciec, czy mimo to pozostać w ukryciu? Decyzją była trudna, ale musiałam ją bezwłocznie podjąć. Skupiłam się, wyobraziłam sobie moc tak wielką, by powaliła przeciwników. Skierowałam energię do różdżki i machnęłam nią z całej siły.

- Exitium!- głosno wypowiedziałam zakłecię. Niebieska mgła z prędkością światła uderzyła w nieprzyjaciół. Polecieli chyba z piętnaście metrów do tyłu. To nie było dla mnie zaskoczeniem, wiedziałam na co mnie stać.

- Głupcy! - syknęłam, po czym poderwałam się do biegu.

Pomimo tak silnego zaklęcia szybko się ocknęli. To zmotywowało mnie do sprintu. Zwinne omijałam wszelkie korzenie, gałęzie i kszewy. Zaniepokoiły mnie jedynie dziwne dźwięki z oddali, tak jakby wielka bestia zbliżała się do mnie. Cholera! Pewnie sprowadzili jakiegoś Gasparda. Gdy usłyszałam charakterystycznie wycie, już wiedziałam z czym mam do czynienia.

Kątem oka zauważyłam szybki ruch w oddali. Zwierzę bez problemu powalało drzewa stojące mu na drodze.

Gespard jest to ogromny potwór żywiący się krwią swojej ofiary. Ma około czterech metrów wzrostu, a jego skóra pokryta jest gęstym czarnym futrem. Łeb zdobią złote przenikliwe oczy, zdolne w ułamku sekundy unieruchomić przeciwnika. Na końcu każdej z czterech łap, widnieje sześć ostrych jak brzytwa pazurów, które potrafią rozszarpać ofiarę za strzępy.

Pokonanie takiego drapieżnika wymaga wiele koncentracji i siły. Niemiałam wystarczająco energi na to starcie. Pozostała mi jedynie ucieczka. Wkońcu musiałam otworzyć potral. Gdybym stoczyła walkę z nim, nie miała bym wystarczającej mocy, żeby stworzyć przejście.

Biegłam ile sił w nogach, lecz pomimo moich starań bestia z łatwością mnie dogoniła. To była ostatnia szansa! Wyobraziłam sobie portal na tyle duży, abym się do niego zmieściła. Wyciągnąwszy różdżkę przed siebie wypowiedziłam długie zaklęcie w myślach. W oddali ukazał mi się wielka biała łuna. Tak! Udało się! Niespodziewanie przede mną rozpostarła się przepaść. Ze strachem w oczach spojrzałam na nią. Była dokładnie dwa merty przed przejściem. Chciałam wykonać skok, ale nagle poczułam przeszywający ból w lewej nodze. Potwór drasnął moją skórę rozdzierając ją aż do kości. Powstała w ten sposób wielka piekąca szrama. Po mimo cierpienia wywołaną raną nie zatrzymałam się. Oznaczało by to definitywnie koniec.

Skoczyłam do bijącego światłem portalu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 07, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PoszukiwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz