Logan siedział na kanapie w salonie czytając sobie w spokoju książkę. Na komodzie przy szafie siedział Virgil słuchający muzyki na słuchawkach. Roman stał na środku pomieszczenia opowiadając coś podniosłym tonem. Kompletnie ignorował fakt, że jego słuchacze nie są zainteresowani historią, bo był zbyt skupiony na opowieści.
Co prawda Logic był w stanie z grubsza powiedzieć o czym mówił Prince, jednak wolał skupić się na czym innym. Szczególnie, że nigdy nie wiedział kiedy królewska persona mówił o czymś dosłownie, a kiedy używał wymyślnych figur retorycznych. Dlatego Logan zaczął zakładać z góry, że wszystko co mówi Prince jest jedną wielką metaforą. Dzięki temu nie czuł potrzeby zastanawiania się czy w przykładowym zdaniu: „Wyrwała mu serce z piersi, podeptała i zostawiła go z tą najgłębszą raną na wieczne cierpienie!" chodzi o barwny opis odrzucenia czy też wspomniana kobieta była na tyle silna i okrutna, aby dać radę żywcem wyrwać komuś serce z klatki piersiowej. Czasami lepiej nie wiedzieć.
- Princey, skończ już. I tak nikt cię nie słucha - warknął Anxiety.
- Ha! Zwróciłeś na mnie uwagę, więc to znaczy, że mimo słuchawek musisz mnie słyszeć. W takim razie słuchasz mnie.
- Tylko dlatego, że nie mam wyboru! Gadasz na tyle głośno, że zagłuszasz nawet muzykę w słuchawkach. Skończ!
- Och, mój mroczny obronny cieniu, to...
W tym momencie Logan przestał słuchać. Wcześniej starał się ćwiczyć podzielność uwagi, ale teraz uznał, że woli nie słuchać kolejnej kłótni pomiędzy tą dwójką. Każda brzmiała mniej więcej tak samo, więc nie miał żadnego sensownego powodu, aby zbierać nieprzydatne informacje będące rozmaitymi rodzajami obelg i docinków. Ale nagle jedno stwierdzenie przykuło jego uwagę.
- Idź do diabła, Roman.
- Virgil, to jest technicznie niemożliwe - wtrącił się, całkowicie zaskoczony tak nielogiczną uwagą. - Pomijając kwestię dotyczącą wątpliwego istnienia samego diabła, to według wszelkich wierzeń i podań, mieszka on w piekle. A żeby dostać się do piekła trzeba umrzeć, przy czym musisz być na tyle złym człowiekiem, aby sąd najwyższy ustanowił wyrok skazujący na wieczne potępienie. Wymagałoby to w takim razie śmierci Romana oraz znacznej przewagi jego złych uczynków nad dobrymi. Zakładając, że Romanowi udałoby się umrzeć, aby wypełnić tę prośbę, to i tak, nawet jeśli mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że jest on osobą czasem dosyć irytującą i trudną - Prince prychnął urażony. - To bez wątpienia nie jest zły. Nie bez powodu sam się nazywa i my go nazywamy księciem.
- Nie wiem, czy powinienem ci podziękować, czy się obrazić - powiedział Roman.
Virgil tylko rzucił zrezygnowane spojrzenie Loganowi i wymruczał pod nosem coś co brzmiało bardzo podobnie do: „Dlaczego zawsze ja? Prince'a choć raz weź na poważnie."
Logic zignorował go i wrócił do książki. Usłyszał jak Roman bierze wdech i zaczyna zdanie, prawdopodobnie mając na celu kontynuowanie sprzeczki, ale nagle zamilkł w pół słowa. Logan podniósł wzrok znad powieści.
Zobaczył Pattona stojącego obok Prince'a. Morality uśmiechał się promiennie, a Roman miał na twarzy wyraz całkowitego zaskoczenia i trzymał się za policzek.
- D-Dlaczego? - zapytał.
- Och, Roman! Wydawałeś się być zdenerwowany, a pocałunek w policzek zawsze wprawia w lepszy nastrój!
- Och.
Momentalnie Patton zaniepokoił się.
- Chyba że masz coś przeciwko, chociaż sądziłem...
CZYTASZ
Całusy i komoda (Sanders Sides fanfiction)
HumorNudne popołudnie w wspólnej części pałacu umysłu. Logan czyta, Roman opowiada, Virgil słucha muzyki... Aż do momentu, gdy przestaje być takie nudne. Okładkę oraz stylistykę obrazów na rozdziałach za które serdecznie dziękuję z CAŁEGO SERCA, bo są PR...