- Zaczekaj! – krzyknął rudawy chłopak
Kruczowłosy o szarych oczach odwrócił się w jego stronę. Widać było, że nie jest za dobrze. Na ich twarzach malował się jedynie smutek. Lecz czemu? Obaj młodzi, obaj zakochani w sobie bez pamięci do tego ze świetlaną przyszłością w sporcie ze swoją drużyną. Z jednym i tym samym problemem. RODZICE. Oczywiście dochodziła jeszcze szkoła jak i uczniowie, przyjaciele z zespołu i znajomi. Czy ten jeden problem umie zniszczyć coś, co jest takie pięknie? Niestety życie rzuca pod nogi kłody czasami za duże, jak na ludzkie możliwości. Daje porady i lekcje życiowe – to od nas zależy czy to wykorzystamy i w jaki sposób.
Niższy był wpatrzony w sylwetkę chłopaka. Nie chciał by miał by to być koniec tego wszystkiego, za bardzo go kochał. Za bardzo mu na nim zależało.- Tobio, proszę Cię... – powiedział zrezygnowany
- Hinata to nie ma sensu. Sam o tym doskonale wiesz... – rzekł przełykając ślinę, starając się powstrzymać łzy
- Nie rozumiesz?! Kocham Cię, przecież Ty mnie również... –Shoyo nie mógł wytrzymać i pozwolił spływać łzom po policzkachKageyama stanął bokiem by nie patrzeć jak jego chłopak płacze. Co miał teraz zrobić? Tak bardzo pragnął go przytulić w tej chwili, spojrzeć w te piękne brązowe oczy, w których zawsze tańczyły iskierki. Nie mógł. Miał przecież za chwilę powiedzieć słowa, które zniszczą to wszystko. To co tak bardzo chcieli zatrzymać dla siebie, ukryć przed innymi.
- Przykro mi, ja już Cię nie kocham... – skłamał szarooki odchodząc jak najszybciej
Hinata tylko upadł ma kolana płacząc, czując jak rozpada się na kawałki – on jak i jego serce. Nie mógł znieść świadomości, że osoba za którą oddałby życie już go nie kocha.
Minęło parę dni od ich ostatniej rozmowy. Oboje z trudem dawali sobie radę z tym wszystkim. Odczuwali tęsknotę za sobą, która ich pomału zabijała. Niszczyła nie zostawiając po sobie nic na swoim miejscu.
Shoyo nic nie jadł, nie był w stanie. Co gorsze, nie pokazał się w szkole i na treningach, co martwiłoTobio jeszcze bardziej zarówno jak i ich wspólnych przyjaciół z drużyny. Lecz co on mógł teraz zrobić sam w tym momencie? Nic. Oznajmił to, czego nigdy nie powinien był powiedzieć i czasu nie cofnie. Był świadomy, że czasami słowa bolą bardziej od czynów. Właśnie teraz słowa wygrały niszcząc to co było tak piękne i ważne.- Hinata, musisz iść do szkoły. – powiedziała drobna blondynka o imieniu Yachi
Była ona przyjaciółką brązowookiego. Jako jedna z nielicznych wiedziała o NICH. Bolało ją to, jak Kageyama potraktował Shoyo, nie spodziewała się tego po nim. Zwłaszcza, że było widać jak jeden kocha drugiego.
- Nie chcę... – wyszeptał łkając
Jego oczy były całe czerwone i podpuchnięte od płaczu, brakowało im tego znajomego blasku. Były wypełnione bólem i cierpieniem, a policzki zaś dalej wilgotne od łez. Nie dawał sobie rady z tym wszystkim. Doskonalebyło widać to po nim.
- Dasz sobie rade, będę przy Tobie. – pogłaskała go po głowie i wyszła z pokoju
Chłopak chwilę zastanawiał się co ma zrobić, przecież nie będzie wiecznieprzed tym uciekał. Musi stawić czoła temu, co się stało, bo nie ma już na nic wpływu.
- Dam radę... Muszę.. – powiedział sam do siebie
Wziął świeże ubrania i poszedł do łazienki zrobić poranną toaletę. Wiedział doskonale, że jak go zobaczy to łzy same polecą, a w gardle pojawi się wielka gula.
Gotowy zbiegł na dół do przyjaciółki. Yachi to strasznie ucieszyło, przecież nie mogła pozwolić na to by przez jakiegoś idiotę jej krewetka przestała wychodzić do ludzi. W końcu również parę dni płakania sobie swoje. Chciała jedynie by wrócił ten znajomy blask, który każdy uwielbiał.
CZYTASZ
ᴇᴛᴇʀɴᴀʟ yᴏᴜᴛʜ ↺ ᵏᵃᵍᵉʰⁱⁿᵃ ᵒⁿᵉˢʰᵒᵗ
Fanfiction×Tak długo jak mnie kochasz× #208 - 5.01.18 #276 - 3.01.18 #347 - 24.04.18 #399 - 7.12.17 #539 - 15.02.18 #553 - 29.12.17 Wcześniej: As long as you love me