Obudziłam sie standardowo w moim łóżku w ruinach, z takim dziwnym przedświadczeniem że znowu był reset. Dość niepewnie wstałam z łóżka -nawet go nie składając i szybkimi skocznymi krokami podeszłam do drzwi. Oparłam głowę o drewniane stare drzwi i przysługiwałam. Stojąc tak chwile doszłam do wniosku że nasz dom jest jeszcze zamarły z powodu snu wszystkich członków - oczywiście oprócz mnie. Uchyliłam je lekko aby być na 100% pewna że mam dobry słuch. Wychyliłam głowę i szybkimi ruchami porozgłądałam sie za pułapkami. Aliż takowych nie było zostawiłam lekko uchylone drzwi do pokoju podchodząc w tym samym czasie do mojej wielkiej szafy która była królestwem mody - mojej mody nie zaś nowoczesnej. Wzięłam jakiś top, jeansowe spodnie oraz bluzę w kratkę - uwielbiam odzież w kratkę- i szybko czmychłam przez uchylone drzwi zamykając je lekko popychając stopą z pośpiechu. Przyczaiłam sie do kuchni niczym ninja i wychylając mój czubek łeba spojrzałam w jedną i w drugą stronę za zagrożeniem. Nie widząc żadnej żywej duszy wtargnęłam do kuchni i zaczęłam sie po niej krzątać jak dzik w polu z truskawkami. Po chwili prowizoryczne śniadanie było gotowe. Jogurt pitny oraz garść płatków kukurydzianych raczej nie należy do zbilansowanego śniadania pełnego składników odżywczych. Mama nie byłaby zadowolona z tego powodu. Nie byłaby - ona nawet nie wie gdyż z nią nie mieszkam. Po rozwodzie rodzice postanowili mieszkać osobno - trochę szkoda, bo wierzyłam do samego końca w to że jednak zejdą sie ponownie. Jak widać dziecko umie tak bardzo wpłynąć na związek pomiędzy rodzicami że skutkiem tego może być rozwalone dobrze prosperujące małżeństwo. W sumie to nie tylko moja wina ale i także mojego głupiego i bardzo miłosiernego brata - Asriela. To piękne imię nie za bardzo odzwierciedla jego osobowość - majestatyczny syn króla, następca tronu tak naprawdę jest beksą, wrażliwym i bardzo dającym sie zmanipulować nastolatkiem - tak, nastolatkiem. Wracając do tematu mieszkania to niestety nie mieszkam sama a szkoda - dla mojego nieszczęścia musi być jakakolwiek osoba która będzie w stanie nade mną panować - i truć mi życie dobrym wychowaniem, etyką, ble ble ble! I tą osobą jest sam władca podziemi - Wielki Król Asgore który jest moim przyszywanym ojcem. Nie to ze nie lubie taty ale irytuje mnie to że ciągle próbuje mnie wychować na przyszłą księżniczkę podziemi eghh.. I tak jak skończę te 25 lat to bedę mogła robić żywcem co mi sie będzie podobało. Po zjedzeniu mojego arcy kreatywnie stworzonego śniadania rzuciłam puste pudełko po jogurcie do kosza i skierowałam sie do wyjścia. Ninja Chara jak zawsze czujna tym razem odpuściła sobie ceregiele i wyszła normalnie z domu zamykając za sobą ogromne drzwi które są wrotami do zamku. Fajno fajno, mieszkasz w zamku, pewnie pokoje macie wypasione, meble pokryte złotem, diamentowe żyrandole, podłoga marmurowa, tak samo jak rzeźby czy też obrazy warte miliony. Jedzenia macie w brud, nie musicie sie nawet wysilać - śniadanie jest pododawane do łóżka przez służących, full luksus, dosłownie bogactwo sie wylewa.. No właśnie nie.. Wole swoje "skromne" życie. Zamek ten wygląda jak normalny domek i dobrze - wole być raczej zwyczajną dziewczyną a nie rozpuszczoną laluniowatą księżniczką. Znaczy czy normalna dziewczyna to ja nie wiem hehe 😎Raczej wole luzackie życie no i może trochę na krawędzi ale to dopiero potem ;) Przez chwile idąc tak zamyślona nie zważałam na nikogo uwagi - po prostu byłam w swoim świecie tymczasowym i nic nie mogło mnie zbudzić - oprócz ataków wroga. Jako tako wrogów w podziemiach nie mam bo niby kogo? Nikt nie skrzywdzi córki Asgora i Toriel bo by sie narazili królowi i byłej królowej. Zresztą, nikt by sie nawet nie odważył mnie zaatakować bo by dostał takie lanie że by popamiętał to do końca swoich dni - każdy sie mnie boi i tak ma być. Ja króluję na dzielni 😎 Po jakimś czasie jednak wróciłam do realnego świata - nie da sie żyć w nirwanie wiecznie a szkoda. Docierając do Hotlandu kupiłam nice-cream - przepysznego wodnego loda który kosztuje grosze a jednak daje wiele ochłody w tej części podziemi. Chodząc przez teren Hotlandu czuję się jakbym chodziła kilometrami po wielkiej pustyni bez końca - serio - jest tu tak duszno, parno i nieprzyjemnie ciepło że aż mdli. Do tej pory sie do tego nie przyzwyczaiłam bo sądze że sie nie da w takich warunkach żyć - ciekawe co mają powiedzieć mieszkańcy tego terenu co żyją tu latami.. no cóż to potwory a nie ludzie - pewnie ich ciała są przystosowane do tak ekstremalnych warunków jakie tu panują >.< Po chwili zorientowałam sie że większość lodu stopniała i skapnęła mi na dłoń - kleiła sie niemiłosiernie potem , ciekawe z czego robią te lody. Szybkim krokiem skierowałam sie do podziemnego transportu - łodzi - niepozorna mała łódka kierowana przez tak zwaną "River Person" czyli zakapturzony potwór który pełni rolę przewoźnika - często daje także rady których czasem nie rozumiem.. No cóż dziwna jest ta postać więc co tu więcej mówić.. Wsiadłam do łodzi i poprosiłam o kurs do Snowdin. Podczas przejazdu usłyszałam tylko ciche nucenie riversony "Tra la la. Tri li li. Tre le le." Nie powiem, podróż była całkiem znośna. Gdy tylko dotarłam cała i zdrowa do Snowdin szybko wysiadłam po czym odwróciłam sie i rzuciłam kilkoma monetami - w formie podziękowania - tylko riversonie daje pieniądze bo wiem że wykonuje swoją pracę za bezcen - nie wgłębiam sie szczegółowo dlaczego to robi i od jak dawna - może to klątwa która ciąży na tym potworze lub po prostu została zmuszona do tego aby wykonywała to za karę albo nudziło sie tej osobie i podjęła sie tak głupiej i monotonnej pracy - obym ja tak nie skończyła. Heh.. Snowdin .. toż to teren który jest zupełnym przeciwieństwem Hotlandu - pi**dzi tu zimnem, tak bardzo. Jak nie pustynia to góry.. Bardzo zróżnicowane jest podziemie.. aż strach wgłębiać sie jeszcze dalej bo człowiekowi juz sie nasuwają różne kreatywne oraz szalone wizje - tak jak mi. Idąc sobie ścieżką widać od razu respekt , albo strach, łotewer, bo potwory widząc mnie stają się okrutnie miłe nawet jak tego nie chcą - a to widać tak bardzo po ich wyrazach twarzy - więc po prostu staram sie tylko uśmiechać i odmawiać wszelkiego rodzaju zaproszenia na kawkę, herbatkę czy ciasteczko - jedynie czego nie odmawiam to wyzwań oraz gorącej czekolady. Po drodze wstąpiłam do Grillbiego na jakieś godne drugie śniadanie. No co? Ile ja kalorii spaliłam idąc tutaj to nie uwierzycie, serio. Wchodząc do baru zauważyłam stałych bywalców - sforę psów strażników, kaczkocośpodobne, pijany do reszty królik, jakiś potwór co wygląda jakby jego usta były ciałem i jakiś dziwny punkowy chomik... nevermind.. zamówiłam zdrową przekąskę - czyli podwójną porcję frytek BEZ ketchupu. Nienawidzę ketchupu, jak można to ohydztwo traktować jako dodatek, coś do przyprawiania potraw?! Fuj ;-; Zapłaciłam i usiadłam koło pijanego królika, bo wiedziałam że i tak odstraszę tego potwora że sobie pójdzie i cały stolik będzie na wyłączność, tylko dla mnie. Siedząc i tak sie zajadając wyjęłam telefon, weszłam Na Underbook - coś w rodzaj portalu gdzie potwory mogą od 5 lat komunikować się między sobą - za sprawą Alphys - dziwnej pani naukowiec co jest zafiksowana na punkcie anime i kocha rybkę wpierdolkę - cóż miłość bywa ślepa, w różnych aspektach.. No więc zaczęłam przeglądać co sie dzieje "w internetach" . W sumie to nic ciekawego nie zauważyłam, jedynie przyszłą imprezę w waterfall więc mogę sie wybrać - nie potrzebuję pozwolenia bo i tak pójdę, tak czy siak. Po zjedzeniu porcji frytasów, wstałam i wyszłam. Spojrzałam ponownie na telefon i zorientowałam sie że to już 11 godzina. Gdzie ja zmarnowałam tyle czasu? huh, nie ogarniam tego.. Przynajmniej jednego byłam pewna - nie było resetu, i całe szczęście. Nie lubię tego jak Frisk to robi.. to z czasem robi sie denerwujące - tak więc pytam sie - po co to wciskać tak bezmyślnie ten przycisk? Nie sądze aby to były jakieś konkretniejsze powody .. Pewnie z nudów albo kartkówka czy sprawdzian dobrze nie poszedł.. eh.. w sumie powinnam być w szkole - oczywiście że nie poszłam, bo wiem że i tak ta wiedza mi sie do niczego nie przyda. Mówić umiem, pisać czy liczyć też więc nie widzę sensu chodzenia do sql - jeśli ktoś jest tłumakiem to idzie albo jeśli jest ktoś pokroju Friska - dziwnego geniuszu to także chodzi. Mi sie tam nie uśmiecha uczęszczać - tylko sie na lekcjach nudzę.. Nie no czasem jest całkiem zarąbiście - jak sie odwali taką akcję przez którą nauczyciele są wkurzeni to warto tam pójść. Tak to sie nie ograniczam bo po co? Mam lepsze rzeczy do roboty, a zresztą jeśli czegoś nie wiem to idę do biblioteki i szukam tego w książkach. Moja logika jest raczej prosta i zrozumiała a moje działania niezbyt skomplikowane ale szybkie i efektywne. Nagle w kieszeni zawibrował mi telefon - uhu, to jakiś pewnie boski znak bo dawno nikt do mnie nie pisał czy dzwonił. Chwyciłam za fona i wyjęłam go. Spojrzałam na wyświetlacz i pierwsze co zauważyłam to 2 nieodebrane połączenia - ah , w Snowdin w pewnych miejscach to zasięg jest lipny, aż szkoda słów na to, niech coś Alp z tym zrobi bo można oszaleć.. A którz sie mógł do nie dobijać jak nie Frisk? Po czym zauważyłam sms'a od niej - "Ej Chara, spotkajmy sie u Muffet's o 14" No okey, czemu nie? Moja odpowiedź na wiadomość była bardzo wyrafinowana, godna rozprawki z rozszerzonego polaka - "OK" . Po czym schowałam telefon i skierowałam sie w stronę Waterfall. Postanowiłam podspieszyć tempo więc zaczęłam od marszu , truchtu a potem biegłam. Po około 15 min znalazłam sie przy rezydencji Głównej Strażniczki Gwardii Królewskiej. Bez zastanowienia "zapukałam" w drzwi i chwile odczekałam. Nagle zza drzwi wyłoniła sie wysoka postać ryby wpierdolki - mojej trenerki. Heh, dziwicie sie, jakiej trenerki Chara?! Toż to niemożliwe! A jednak - zawarłam pewien pakt z Undyne a że nie łamię obietnic toż to zawsze we środy o godz 11.30 zgłaszam sie na trening u ryby. Szkoli mnie na profesjonalnego wojownika gwardii - to ona zauważyła potencjał we mnie. To coś co nazywa duszą do walki i obrony naszego "państwa". Nie wiadomo kiedy takie dodatkowe skille sie przydadzą.. Undyne była ubrana od stóp do głów w swoją "blaszaną" zbroję - myślę że to tylko dla ozdoby - przecież ta zbroja jest tak bezużyteczna i nieefektowna + bardzo ciężka, że nie ma sensu jej nosić - ona jej nie obroni od realnego ataku wroga , a ja sie na tym dobrze znam. No cóż, nie bede jej upominać za to, bo przecież dzieckiem nie jest - to ona nosi co chce a nie to co ja jej rozkażę.
CZYTASZ
To był tylko jeden reset..
FanfictionPogodziłam sie z tym że Frisk manipuluje linią czasową.. Zaczynając od ludobójczej ścieżki -gdzie pierwszy raz po śmierci poczułam że żyje - a kończąc na pacyfistycznej ścieżce która o dziwo po resecie sie nie zeruje.. Dość dziwne jest to gdyż wiado...