Rozdział 1

19 2 0
                                    

W samej koszuli biegnę do pokoi moich sióstr. Wchodzę do pokoju Beth, który znajdował się naprzeciwko mojego. Podchodzę do łoża siostry i trącam ją w ramie. Jak zwykle ma twardy sen i to nie działa. Zdenerwowana potrząsam nią za ramiona. Bethany siada na swoim łoży i spogląda na mnie zaspanym wzrokiem.

- Coś się stało?- pyta zdziwiona moją zdenerwowaną miną.

- Wstawaj, później wszystko ci wytłumaczę. Szybko nie mamy czasu.- odpowiadam pośpiesznie.

Beth już nic nie mówiąc wstaje z łóżka. Spięta łapie ją za rękę i ciągnę w kierunku wyjścia z pokoju. Następnie wchodzę do pokoju Abigail. Podchodzę do łóżeczka mojej siostrzyczki i biorę ją na ręce. Następnie mówię Beth, by była cicho i szła za mną. Po cichu wybiegam z sypialni Abi i kieruję się na schody prowadzące do kuchni. Po drodze w pośpiechu spoglądam przez okno na korytarzu. Widzę żołnierzy mojego ojca przegrywających z zamaskowanymi mężczyznami ubranymi w złote peleryny. Nie mając zamiaru czekać, aż ludzie mojego ojca poniosą klęskę z nieznanymi mi ludźmi, których ilość jest zdecydowanie większa, pędzę na dół schodami. Odwracam się do tyłu by sprawdzić czy Bethany nadąża za mną biegnąć. Na szczęście nie ma z tym problemu. Gdy docieramy do pałacowej kuchni, kieruję się do tylnego wyjścia dla służby. Nagle czuje czyjąś dłoń na ramieniu. Szybko się odwracam i spoglądam na Beth.

- Możesz powiedzieć mi, co tu się do diabła dzieje?- pyta mnie na wpół przerażona na wpół zła.

- Bethany nie teraz...

- Mów- przerywa mi siostra.

Westchnęłam, a następnie spojrzałam na Beth, wiedząc, że jak jej nie powiem to zawroci.

- Ja...nie wiem co do końca się tu dzieje...obudziły mnie hałasy z podwórza...wyjrzałam przez okno i okazało się, że były to dźwięki walki. Nie wiem kto nas zaatakował. Nigdy o nich nie słyszałam...ale jest ich znacznie więcej od naszych żołnierzy...obawiam się,że przegramy tę bitwę. Dlatego powinnyśmy jak najszybciej stąd uciec.- odpowiedziałam Beth.

Następnie odwróciłam się do niej plecami i ruszyłam w kierunku drzwi.Już miałam zamiar je otworzyć, kiedy usłyszałam jej cichy głosik.

-A co z tatą?- zapytała mnie.

Momentalnie zesztywniałam. Odwróciłam się do niej i spojrzałam w jej przerażone oczy. Szczerze miałam nadzieję, że się przesłyszałam. Niestety ta nadzieja rozwiała się razem z jej nastepnymi słowami.

- Cass, co z tatą? Przecież nie możemy go zostawić...

- Beth...tata..on..- już miałam powiedzieć jej smutną prawdę, że zostałam go martwego na podłodze w jego pokoju, gdy uznałam, że lepiej nie mówić jej prawdy- Tata walczy razem qz innymi żołnierzami. Nie chciał zostawić ich na pastwę losu. Dobrze wiesz jaki on jest. Kazał nam uciekać- skłamałam płynnie.

Beth już nic nie powiedziała, tylko ruszyła w kierunku drzwi. Szybko wyszłyśmy z pomieszczenia na dwór. Kazałam iść Bethany do ukrytego przejścia w murze. Udałyśmy się tam niemal biegiem. Już miałyśmy przechodzić przez dziurę w ogrodzeniu, kiedy usłyszałam coś co zmroziło mi krew w żyłach.

-A gdzie to się wybierają nasze księżniczki? - powiedziała Ravena.

Stała centralnie naprzeciw nas, razem ze swoim synem oraz piątką zamaskowanych ludzi w złotych pelerynach. Teraz wszystko połączyło mi się w całość. Z zamyślenie wyrwał mnie głos Raveny.

- Straże, pozbądźcie się ich- rozkazała.

Mężczyźni zaczęli się do nas zbliżać. W tym samym momencie obudziła sie Abigail. W jednej chwili miałam ją w ramionach, w drugiej wyrwał mi ją jeden z zamaskowanych ludzi. Abi momentalnie zaczęła krzyczeć i bić mężczyzne. Zdenerwowany żołnierz wyjął z pochwy nóż. Zesztywniałam sparaliżowana strachem o moją najmłodszą siostrę. I w tym momencie stało się coś czego nie oczekiwałam.

- Zostawcie ją. - odezwał się syn Raveny

- Synu, o co ci chodzi? - spytała Ravena- czemu miała bym ich nie zabijać?

- A czemu miałabyś je zabić? Ludzie pomyślom, że bałaś się 3 małych księżniczek. Mam lepszy pomysł.- odpowiedział jej syn- Nasze królestwo jest otoczone dwoma lasami. Północnym i południowym. Każ zostawić je rozdzielić i zostawić. Jeżeli przeżyją, będą wieść normalne życie, jeśli nie umrom. Jak powiedzą komuś, że są córkami króla nikt im nie uwierzy. Po za tym pewnie nawet nie będą tego pamiętać.

Ravena myślała nad tym chwilę i spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Weźcie najmłodszą do lasu północnego, a średnią do południowego. A że mamy dwa lasy to najstarsza zostaje tutaj. Wolę nie ryzykować, że następczyni tronu się upomni o moje miejsce. - powiedziała.

W jednej chwili jej żołnierze zabrali moje siostry w dwa różne kierunki.
- Zostawcie je!- krzyczałam za nimi.

- Och, kochana oni cię nie posłuchają. Teraz ja tu rządzę. A ty idziesz ze mną- powiedziałam szyderczo Ravena, a następnie chwyciła mnie za ramie i siłą pociągnęła za sobą...






CassandraWhere stories live. Discover now