rozdział 2

455 33 23
                                    


Wstałaś z okropnym bólem brzucha pewnie dlatego że wczoraj nic nie zjadłaś po powrocie do domu.
Wstałaś leniwie sprawdziłaś pogodę na telefonie, będzie padać przez całe popołudnie. Zrobiłaś poranne czyności, i ubrałaś się w (T/U/K) sweter i czarne legginsy.
Twoji rodzice jeszcze spali, typowe w soboty.
Zaparzyłaś sobie herbatę, wziełaś i książkę o robotach i technologi.
Ostatnio strasznie cię to zainteresowało, a książkę czytasz jusz szósty raz i wkółaś sobie ją na pamięć.
Pomyślałaś o prezencie od taty poszłaś do pokoju po szkicownik, i wruciłaś po herbatę której jeszcze nie wypiłaś. Zaczełaś coś szkicować, po 30 minutach skończyłaś i wyszło że robiłaś szkic............robota
Pomyślałaś chwilę i jusz masz zajęcie na całe deszczowe popołudnie.
Przewinełaś na drugą stronę i zaczeła się twoja praca a mianowicie szkicowanie kawałek po kawałku swojego robota tak żeby powstał plan jego konstrukcji
Opisywałaś dokładnie z jakiego materiału i td.

*Time skip*

Skończyłaś około 16:00 ale opłacało się całe opisywanie części zajeło ci pół szkicownika
Pomyślałaś o tej imprezie tego pedała co cię podrywa
-może pójdę, bo i tak nie mam nic do roboty na ten wieczór. Szepnełaś do siebie.
Ubrałaś się w prześwitującą czarną koszule, krutkie krwistoczerwone spodenki, i czarne buty z ćwiekami na dodatek załorzyłaś czarną bransoletkę z ćwiekami i naszyjnik z czaszką w słuchawkach. Trochę tak rockowo.
Gdy miałaś wychodzić z domu usłuszałaś ,zdenerwowany głos mamy
-Gdzie się wybieramy młoda damo?
- Na imprezę.
- A niezapomniałaś o czymś?
- Będę przed 21:00.
- Dobrze. Ale proszę uważaj na siebię.
- Okej okej, pa
Zamknełaś za sobą drzwi, i zaczełaś iść w kierunku domu skurwysyna.
W sumie idziesz tam tylko po to żeby trochę powkurzać gościa, co nie.
W mgnieniu oka dotarłaś na miejsce, gdy weszłaś do domu pierwsze co zauwarzyłaś to kółko grające w butelkę (wiesz o co chodzi)
- Jusz się bałem że nie przyjdziesz.
Odezwał się znajomy głos za tobą, więc odwruciłaś się na pięcie i zauwarzyłaś tego DUŻEGO dupka.
A czemusz to dużego, bo jest odciebie wyższy.
Sięgasz mu do ramion i to cię najbardziej denerwóje.
- O wilku mowa.
- Muwisz o tym wysokim przystojniaku
- Nie, o tym dupku przedemną.
Po jego minie można przyśąc że to go zatkało.
- Gramy w butelkę. Chcesz zagrać?
- Wsumie, czemu nie?
Wszyscy usiedliści w kręgu i patrzyliście na kogo wypadnie, wypadło na ciebię. No niestety żyję się raz.
- Okej (T/I), pytanie czy wyz...
Koleś nie zdążył dokończyć bo przerwałaś mu swoją odpowiedzią.
- Wyzwanie!
- No dobra więęęęęęęęc... Ustań na rękach przez 5 minut!!!
- Okej.
Odpowiedziałaś i dobrze wiedziałaś czemu zadał ci taaaakie truuuuudne zadanie. Pewnie dlatego że nikt prawie z twojej szkoły nie umiał stać na rękach i różne typu żeczy, tak jak oni. Ale wszyscy wiedzieli że jesteś najlepsza w gimnastyce w całej szkole, więc niewiadomo po co zadali ci stanie na rękach.
Wstałaś i stanełaś na rękach i jusz
miałaś wszystko do góry nogami.
- Okej a teraz zakręć.
- CO!!!
- Gówno, zakręć tą cholerną butelką.
- Dobra, nie zpinaj się tak. Jezu.
Podniosłaś jedną rękę, a ledwo stałaś na drugiej to i tak udało ci się zakręcić.
Wypadło na dziwczynę której NIENAWIDZISZ, po prostu nieda się jej opisać jednym słowem... a nie jednak da się a mianowicie POTWÓR.
Od przeczkola zaczeła ci dokuczać przez nieporozumienie.
- A więc... pytanie czy wyzwanie?
- Pchi, pewnie że wyzwanie! (Wiesz o co chodzi z tym pchi prawda?)
- To może... zjedz papryczkę chili!
Nagle zadzwonił dzwonek twojego telefony który oznajmił że stanie na rękach skończyło się.
- Nareszcie.
Powiedziałaś i... upadłaś na głowę.
- Ał.
Szepnełaś cicho, i usłyszałaś czyiś śmiech.
- Widocznie ręce ci zdrętwiały!
Ta szmata śmiała się jak głupia, nie stety nie wytrzymałaś swojego poziomu wkurwienia i powiedziałaś jej to co myślałaś.
- Zdrętwiałaś ty i twoje wszy. Ale i tak ich niemasz bo zdechły. Hmmm... Pewnie dla tego że wali od ciebie na kilometr. Także nie dziwię się tego, jak bym była na ich miejscu to zrobiłam bym to samo co one... czyli ucikła gdzie pieprz rośnie.
Gdy skończyłaś swoją przemowe poszłaś po papryczki chili.
Gdy ich szukałaś, usłyszałaś śmiechy w drugim pokoju.
Wruciłaś z kilkoma papryczkami na talerzyku, zauwarzyłaś że wszyscy rechotali ze śmiechu a Amannda (to ta której nienawidzisz) patszyła na ciebie z morderczym wzrokiem.
- Po co ci tyle papryczek, przecierz miałam zjeść jedną a nie kilka.
- Czyli jusz samemu nie można zjeść papryczki?
I wziełaś jedną papryczkę do ust, nawet możesz przyznać że nie są ostre. Bo dla ciebie to pikuś w poruwnaniu do Amanndy która z zawachaniem i obrzydzeniem wzieła papryczkę do ręki i lizneła ją dwlikatnie. Jej oczy zaczeły być lekko czerwone.
- KKKKUUUUURRRRRWWWWAAAA AAAALLLLLEE OOSSSTRREEEE!!!!!!!
Wykszykneła wybiegając w stronę drzwi wejściowych. A ty ze spokojem jadłaś papryczki jak by był to popcorn lekko śmiejąc się przy tym, wszyscy spojrzeli się na ciebię która cały czas patszała na drzwi.
- No co?!
Powiedziałaś kiedy odkryłaś że paczą się na ciebie.
- Wyzwanie to wyzwanie.
Wyciągnełaś z kieszeni telefon i zerknełaś ktura godzina, była 20:14
Więc postanowiłaś się zbierać.
- Muszę jusz iść. powiedziałaś wstając przy tym.
Przed wyjściem zauważyłaś że Amannda nie wzieła swojej kurtki.
Postanowiłaś jej to oddać, i wyszłaś z domu biorąc ze sobą kurtkę.

*Time skip*

Byłaś przed jej domem, więc zadzwoniłaś do drzwi dzwonkiem po prawej.
Usłyszałaś zbliżające się kroki, drzwi otworzyła Amannda.
- Czego chcesz?
- Zostawiłaś kurtkę w domu Maxa. (Imię tego łobuza który cię podrywa 😒)
Chwilę tak stałaś z kurtką wyciągniętą na przud, a Amannda stała gapiąc się w nią jak obraz i...wyglądała...na...zdziwioną twoim zachowaniem.
- Dzi-dziękuję
- Nie ma sprawy.

*Time skip*

Właśnie otwierałaś drzwi do sojego pokoju po wyczerpującym szkicowaniu robota i imprezie.
Jednak nie chciało ci się spać więc wstałaś i podeszłaś do biurka gdzie wyjełaś swój szkicownik i zaczełaś go przeglądywać. Po pewnym czasie gdy zatrzymałaś się na szkicu głowy robota naszła cię myśl żeby... pójść do piwnicy po kilka metalowych części do zaczęcia budowania robota.
Pomyślałaś że to nie głupi pomyśl, załorzyłaś bluzę bo na dole było dość zimno ( Zapomniałam wspomnieć że mieszkasz w domu jedno rodzinnym )
Zeszłaś po schodach na dół z latarką w ręku którą wcześniej zabrałaś po drodze, weszłaś do pomieszczenia w którym znajdowały się stare i zardzewiałe metalowe części wziełaś to co potszebne i zrobiłaś z buta z buta wjeżdżam do swojego pokoju. Żuciłaś potrzebne części na biurko i otworzyłaś szkicownik na stronie z tłowiem. Zdiełaś bluze gapiąc się w opisy co i jak, które sama napisałaś, jeszczę chwilę spojrzałaś na swój ,,notatnik" i zaczełaś brać to co potszebnę i zaczełaś to wszystko.

*Time skip*

Po zrobieniu tłowia, głowy i rąk zasnełaś na biurku ze zmęczenia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Łoł łoł łoł chyba pszesadziłam  z tym że napisałam w tym rozdziale 1149 słów.
No cusz czasami tak bywa że wciągniemy się pisanie. I najmocniej pszepraszam za błędy autokorekta nie daje mi żyć 😵😵😵
Tutaj masz strój na imprezę:

 I najmocniej pszepraszam za błędy autokorekta nie daje mi żyć 😵😵😵 Tutaj masz strój na imprezę:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I robocika:

Nie miałam pomysłu więc dałam tu walle'go

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie miałam pomysłu więc dałam tu walle'go.
Dziękuję za przeczytanie tej książki (co ciężko mogę to nazwać) i miło by było jak być zostawił gwazdunię i komentarz który motywuję mnie do pisania⭐

                                               ~krolineq95~

Quantumtale ,,Czas Na Miłość" || Sans x Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz