Rozdział 2

215 30 8
                                    

Po tym wydarzeniu stałam się bardzo zdesperowana, postawiłam sobie wyraźny cel - znów spotkać Peñę. Kolejne dwa wieczory spędziłam w Lobo y Oveja, zajmując stolik przy którym siedział. Niestety nie przyniosło to oczekiwanego efektu - Javier nie zjawił się.

- Coś ci podać? - nawet nie zauważyłam zbliżającego się Carlosa, wyprostowałam się na krześle i oderwałam wzrok od okna.

- Dziękuję, jeszcze nie skończyłam - uniosłam kieliszek.

- Już trzeci dzień zajmujesz się tak intensywnym rozmyślaniem, wiesz już jak ocalić świat?

- Zabawne, ale nie. To wiem już od dawna.

- Więc jaki jest twój następny cel?

- Hmm.. potrzebuje gazet z wiadomościami sprzed paru tygodni, macie coś może?

- Słuchaj, coś napewno się znajdzie. - uśmiechnął się i odszedł.

Chwilę później podniosłam wzrok znad kieliszka. Carlos stał pochylony nade mną ze stosem gazet. Położył je na blacie i już miał odchodzić, kiedy zawołałam:

- Czekaj! Czemu nie widziałam cię ostatnio na uczelni? - milczał. - Carlos! Co się dzieje? - Dodałam szeptem, patrząc mu w oczy.

Chłopak spojrzał za siebie. Simona, jego szefa nie było widać, więc szybko odsunął krzesło stojące obok mojego i przysiadł się do stolika.

- Hmm.. ja.. oblałem.. oblałem egzamin, poprawki.. biologia, ja po prostu nie dałem rady. A teraz nie mam grosza przy duszy, nie wiem czy będę próbował jeszcze raz, to chyba nie ma sensu.

- Ohh Carlos.. czemu nie mówiłeś, że masz problemy? Postarałabym się jakoś pomoc... - wyciągnęłam rękę, żeby objąć jego dłonie położone na blacie, ale szybkim ruchem cofnął je i wstał.

- Nie rozwiążesz wszystkich problemów, nie jesteś Bogiem. A teraz wybacz, muszę wrócić do pracy.

Zrobiło mi się go żal, ale nie chciałam wchodzić z butami w jego życie, wróciłam do gazet. Wtedy chyba pierwszy raz zainteresowałam się tym co dzieje się w kraju, poszukiwałam gorączkowo artykułów o przestępstwach narkotykowych, w których wspomina się o DEA. Przewracając kolejne strony stale widziałam jeden wizerunek, jedno nazwisko - Escobar. Słyszałam już o tym człowieku, właściwie mało kto go nie znał, u każdego wywoływał jednak inne uczucia. U mnie od samego początku budził mieszane emocje, z jednej strony wspierał działalność charytatywna budując domy dla biedaków, przekazując im swojej pieniądze, zyskał dzięki temu tytuł Robin Hood'a. Z drugiej strony, jaki człowiek tak łatwo oddaje cieżko zarobiona gotówkę? Nieoficjalne informacje głosiły ze zakopuje cześć swojego majątku, żeby odpędzić podejrzenia, że firma taksówek, która przyniosła mu tak ogromny zysk, to tylko przykrywka dla cuchnącej sprawy. A jak najłatwiej wytłumaczyć nagle wzbogacenie się przeciętnego, szarego człowieka i kantu? Oczywiście przez nielegalny przemyt substancji, której podaż sama popędza popyt - koki. A tam gdzie narkotyki, tam DEA.

,,Pablo Escobar

Złoty interes na taksówkach''

To niemożliwe, żeby zwykły Kolumbijczyk zarobił tyle na byle firmie przewozowej.

,,Wybuchła kolejna bomba"

,,Zginęło siedem osób"

,,Śmierć poniosło jedenaście osób. Do zamachu doszło (...)''

,,Złapano kolejną grupę dilerów, transport przeznaczony był do USA (...)''

Im dalej brnęłam w coraz to nowsze nagłówki, tym pojawiało się tam coraz więcej takich ogłoszeń. Niebezpieczne narkotyki, zamachy i rodząca się wojna domowa były głównym i praktycznie jedynym tematem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 02, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NarcosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz