19;07
Od czasu mojej rozmowy z Cameronen nie zmrużyłam oka. Przez te kilkanaście godzin wpatrywałam się w sufit i dopuszczałam do siebie najgorsze myśli. Siedziba znajduje się godzinę drogi od naszego domu, półtorej, jeśli są korki, więc już dawno powinni tu być. Nie doczekałam się również zwykłej, głupiej wiadomości, dzięki której może nie zachodziłabym w głowę czy jeszcze żyją.
Spotkania rady są organizowane dwa razy w miesiącu, albo po prostu wtedy, gdy jest taka potrzeba. Zwykle opierają się na rozmawianiu, wypełnianiu i przekazywaniu sobie jakichś dokumentów. Przeważnie nie trwają też zbyt długo, to wszystko zależy od tego, jak bardzo obfity w zyski i nowe sytuacje był dany miesiąc.
No zaraz zwariuję...
Po milionie wysłanych do nich wiadomości, mam dość. Zrywam się z łóżka i zgarniam z szafki nocnej mój telefon. Wykręcam numer.
Pierwszy sygnał... drugi... trzeci...
-Halo?
No nareszcie...
-Halo Louis? Gdzie wy do jasnej cholery jesteście?! Nie ma z wami żadnego kontaktu, czy ja zasługuję na jedną pipeprzoną wiadomość, z wyjaśnieniem, co się tam dzieję?!
W słuchawce usłyszałam tylko uroczy śmiech mojego przyjaciela, natomiast mi w tamtym momencie wcale się na to nie zbierało. Byłam zła. Nie.. byłam wkurzona, że dość inteligentni faceci nie potrafią zachować powagi w takich sytuacjach. Westchnęłam tylko ciężko, na co uzyskałam odpowiedź:
-Trochę nam się przedłużyły interesy w siedzibie. Mamy jeszcze parę spraw do załatwienia, więc wrócimy pewnie jutro koło południa- fantastycznie..
-Nic się nie martw, wszystko jest w jak najlepszym porządku.-Eh, niech wam będzie- przestałam na chwilę- powinnam się na was obrazić, ty dupku.
Powiedziałam po czym nawet nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.
Byłam zła. Nie. Byłam wkurzona i to mocno.
Zawsze w swoim towarzystwie miałam opinię tej, która niczym się nie przejmuje, a wszystkie słowa, czy krzywdzące rzeczy spływają po mnie jak po kaczce. Ludzie twierdzą, że bardzo zazdroszczą mi takiego podejścia i umiejętności olania całej egzystencji. Może coś faktycznie w tym jest, ale chyba nikt do końca nie zna o mnie całej prawdy, nawet Cameron - a bardzo dużo razem przeszliśmy. Tak czy tak, bardzo chciałabym być taka, jak ludzie mówią...
Niczym nie przejmująca się, charakterna, nie dającą sobą pomiatać. To ta, która ma zawsze rację i nikt jej nie podskoczy.
Tak właściwie, nigdy taka nie byłam. Wstąpiłam w szeregi takich ludzi, gdzie mieć respekt to podstawa. Na rzecz własnego dobra musiałam stać się dobrą aktorką i z psychicznie martwej osoby wykreować postać, którą jestem do dziś.
Musisz być silna. Nikt ani nic, nigdy nie stanie Ci na drodze...
Z tą myślą, wykończona dzisiejszym wydarzeniami, po pewnym czasie w końcu zasypiam.
********************07;16
Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że z własnej, nie przymuszonej woli, udało mi się wstać o tak (przynajmniej dla mnie) wczesnej porze. Z reguły nie jestem rannym ptaszkiem. Wyciągnąć mnie z łóżka przed południem bez wyzwisk i użycia siły, stanowi cud, więc możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie.
Od dobrych 20 minut siedzę w naszym przestronnym salonie z kubkiem herbaty w ręce. O tak... Zobaczyć mnie w za dużej bluzie z kapturem oraz gorącym napojem w dłoni, to dość częsty widok. Zważając na to, że moje dłonie są praktycznie przez cały czas lodowate, szklane naczynie z wrzątkiem wewnątrz to wybawienie.
CZYTASZ
Szklane Marzenia
Teen FictionRonnie nigdy nie miała łatwo w życiu. W wieku 16 lat, kiedy nie widzi sensu swojego istnienia, postanawia wstąpić do Mafi. Niegdyś tak delikatna - dziś zupełnie wyprana z uczuć. Biznes ją zniszczył, a każda następna sytuacja spędzona w złym gronie...