Wszystkie gwarne rozmowy powodowały tylko hałas. Całe Imperium Brytyjskie hucznie świętowało. Każda warstwa społeczna. Bez wyjątku. W sposób, jaki radowali się z uroczystości był już inny. Na wyśmienite bale i procesje, w których brała udział sama królowa, nie mógł sobie pozwolić ktokolwiek. Naród, mimo wszystko, zdawał się być w pełni szczęśliwym. Przynajmniej takiego dnia, nikt nie starał się zwracać uwagi na jakiekolwiek negatywne aspekty. Choćby były największym zmartwieniem jakie dotykało tutejszej monarchii.
Diana odchrząknęła i zaczęła przeciskać się przez tłum ludzi. Mężczyźni pełni charyzmy poprawiali swoje fraki czy też garnitury. Zalotnie spoglądali na kobiety w przepięknych, pełnych przepychu, sukniach. Odważnie podchodzili i zagadywali, z nadzieją, że spotkanie i codzienna pogawędka przeobrazi się w coś większego, głębszego. Kobiety odpowiadały, śmiejąc się i chichocząc, zakrywając usta dłońmi, po czym odgarniały kosmyki włosów z twarzy. Opieranie się tak przystojnym mężczyznom w galowych strojach wydawało się dla nich bardzo trudne, niemalże niemożliwe. Diana spostrzegła, że niektóre z nich miały na swoich palcach pierścionki. Jednakże związek małżeński nie przeszkadzał im we frywolnym flirtowaniu.
Brytyjka przewróciła oczami, czując, że zapada się ze wstydu pod ziemię za te wszystkie inne kobiety, którego owego uczucia teraz nie posiadały. Nie sądziła, że naprawdę tak wielu ludzi ma jakikolwiek brak poszanowania własnej osoby. Zrobiło jej się niedobrze od samego myślenia o nieczystych sumieniach ludzi, którzy ją otaczali. Nie powinna się tym teraz przejmować. Nic nie powinno ją obchodzić w tym momencie. Choć miała ochotę przystanąć na chwilę i zerknąć, co się dzieje za barierką poniżej.
Nie powstrzymała się. Udało jej się wyjść z jednego z najbardziej zatłoczonych korytarzy i znaleźć się na wewnętrznym balkonie pałacu. Spojrzała w dół, obserwując wszystkich zgromadzonych. Sala sprawiała wrażenie, że mieści o wiele więcej osób, niż się wydawało. Gośćmi nie były tylko brytyjskie rodziny premierów kolonii i pełnych ich oddziałów wojskowych. Królowa, jako cesarzowa Indii, zaprosiła jej przedstawicieli, jak i swoich przyjaciół, hinduskich książąt, radżów i ich krewnych. I to właśnie samej głowy Imperium, Diana nie mogła wypatrzyć. Szukała jej w centrum, na końcu sali, ale nie było po niej śladu. Poczuła, jak aksamitny materiał musnął jej odkryte ramię. Odwróciła się z zaciekawionym spojrzeniem. W jej zielone oczy spojrzał młody mężczyzna, najwidoczniej oczarowany jej widokiem. Trzymał dwa kieliszki, których zabawny kształt był wypełniony białym winem. Wyciągnął jedną dłoń w jej kierunku. Diana uśmiechnęła się tajemniczo i chwyciła za trunek, lekko nim potrząsając.
— Wygląda pani, jakby przyszła tu sama. Dlaczego? — zapytał, a w jego głosie kobieta rozpoznała szkocki akcent, dzięki czemu doskonale wiedziała, że nie jest Anglikiem.
— Cóż. Czasami kobieta potrzebuje samotności — odparła, specyficznie akcentując słowa.
— Samotności tutaj pani nie znajdzie. Zbyt dużo tu ciekawskich ludzi, nie uważa pani? Cały kraj świętuje, ale nie powinno się świętować samemu, moja droga.
Usta Diany wykrzywiły się w wymuszonym uśmiechu. Nie czuła onieśmielenia przed obcym mężczyzną. Nie była to pierwsza sytuacja, kiedy ktoś ją zaczepił. Nie ukrywała również zalet swojej urody, a wiele osób uważało ją za niecodziennie atrakcyjną. Miała tego świadomość, że podobała się wielu mężczyznom, ale nie tylko im. Dostawała liczne propozycje również od kobiet. Nie było jednak sytuacji, w której zgodziłaby się. Odmawiała setki razy. Mimo tego, czasami była zmuszona się zgodzić. Dla wyższego dobra. Osiągnięcia celu.
— Świętuję na swój sposób. Powinniśmy się cieszyć, że naszemu państwu powodzi się tak dobrze, a królowa Victoria tylko świeci przykładem za innych.
CZYTASZ
Ostatni diament jubileuszu /one-shot/
Short StoryPrzyzwyczajenie do nieokazywania szczerych emocji nie oznacza ich braku. Jednakże zawsze istnieje coś lub ktoś, co przebije barierę i wyciągnie, choćby siłą, najprawdziwsze uczucia. Wtedy tę barierę trzeba odbudować. Poskładać z drobnych części. A...