Scarlett
Dzisiaj wstałam do szkoły chętnie. Sama się sobie dziwie. Nienawidze tego miejsca, jednak od kiedy Justin się pojawił trochę się pozmieniało. Niestety dalej nie umiałam matematyki, a to właśnie nią zaczynał się mój dzień.
Pan Black oddawał dzisiaj nasze prace. Wyczytywał nazwiska, a ja wcale nie czekałam na swoje jakoś specjalnie. Wiedziałam, co dostałam.
-Johnson, zostań po lekcji chwilę.- powiedział nauczyciel. No pięknie. Ostatnio mnie wysłał do dyrektora. Teraz nic nie zrobiłam, więc czego on chce? Nie mogę mieć z nim problemów, bo to ulubiony nauczyciel Justina.
Przez resztę lekcji robiliśmy zadania, z których standardowo nic nie rozumiałam. Nie poczułam ulgi, gdy zadzwonił dzwonek. Oznaczało to moją rozmowę z panem Blackiem. Nie mam pojęcia, czego on ode mnie chce. Wszyscy wyszli z klasy, a ja podeszłam do biurka.
-Wiesz, że masz poważne problemy z tym przedmiotem.- potarł swoje czoło.- Zgaduję, że z dzisiejszej lekcji też nie wiele zrozumiałaś.
-Staram się.- jęknęłam.
-Minął dopiero ponad miesiąc nauki, ale twoje dotychczasowe oceny wróżą zagrożenie.
-Co? Nie mogę mieć zagrożenia.
-Najlepiej zacząć się już poprawiać. Później może ci się nie udać. Słuchaj, do naszej szkoły doszedł prawdziwy orzeł matematyczny. Porozmawiam z nim, żeby ci pomógł. Przerabiacie to samo, więc myślę, że nie będzie miał problemu.- jaki orzeł matematyczny? Jedyna nowa osoba to Justin, no chyba, że o czymś nie wiem.
***
-Nie zgadniecie.- powiedziałam, gdy dosiadłam się do stolika, przy którym zawsze siedzę z moimi przyjaciółkami.
-Oświeć nas.- powiedziała Rebecca.
-Black stwierdził, że mimo początku roku on wie, że nie wyrobie z matematyki i będę zagrożona.
-Serio? Bawi się w jasnowidza?- zaśmiała się Tiff.
-To nie wszystko.- westchnęłam.
-No dawaj.
-Podobno do naszej szkoły doszedł jakiś "orzeł matematyczny".- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.- Black ma do niego zagadać, żeby mnie uczył.
-Nie słyszałam o nowym uczniu.- zdziwiła się blondynka.
-Tak, ja też.- spojrzała na nią Rebecca.
-Dobra, a jak z Bieberem?
-Właśnie! Dobrze, że mi przypomniałaś.- zaczęłam przeszukiwać swoją torbę. W końcu wyciągnęłam z niej bluzę chłopaka.
-Co to jest?- zignorowałam pytanie przyjaciółki. Wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku Biebera. Elita spojrzała na mnie zdziwiona, że w ogóle do nich podchodzę.
-Hej, Justin.-uśmiechnęłam się, ale chłopak tego nie odwzajemnił. Był jakby obojętny na moją osobę.- Przyniosłam twoją bluzę.
-Stary, skąd ona ją ma?- zapytał przygłup, David.
-Zostawiłem ją na imprezie.- wzruszył ramionami. Szczęka mi opadła. Czemu nie powiedział, że mi ją dał, gdy mnie odprowadzał?
-Wcale, że...- nie dał mi dokończyć.
-Dzięki, możesz już spadać.- odwrócił się do swoich kumpli. Nie mogłam w to uwierzyć. Potraktował mnie jak szmatę. Nie spodziewałam się tego. Przecież ostatnio tak dobrze się dogadywaliśmy. Myślałam, że będzie lepiej. Miałam mieszane uczucia. Nie wiem czy bardziej było mi przykro, czy byłam wściekła.
-Jeszcze tu jesteś?-prychnął.
-Już znikam.- uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do swojego stolika.
-I jak było?- zapytała Tiff.
-Zaskakująco.- odpowiedziałam dalej będąc w szoku.
-To znaczy?
-Po imprezie postanowił mnie odprowadzić. Gadaliśmy. Było naprawdę sympatycznie. Zrobiło mi się zimno, więc dał mi swoją bluzę. Przyznał, że będąc dla mnie dupkiem źle zaczął. Teraz, gdy poszłam mu ją oddać, on po prostu potraktował mnie jak ścierwo.
Obie milczały. Nie wiedziały co mają powiedzieć. Ja po prostu patrzyłam w swój posiłek. Wiedziałam, że ten dzień nie może być taki piękny, jaki się wydawał. Dzisiaj wszystko poszło nie tak...
~~~
Nie jestem zwolennikiem żebrania o gwiazdki, ale nie ukrywam, że miło się na nie patrzy xdd