Ojciec, czy jednak potwór?

25 2 1
                                    


Obudził mnie dźwięk budzika. Ughh, nienawidzę tego. Zastanawia mnie troche, kto i dlaczego ustawił mi budzik. Mimo wszystko, zwlokłam się z łóżka i skierowałam się w stronę szafy. Dzisiaj zdecydowałam się na czarne jeansy z niewielkimi dziurami i biała, krótka bluzka na krótki rękaw. Po ogarnięciu się, poszłam do kuchni i od razu zauważyłam kartkę powieszoną na lodówce. Podeszłam bliżej i przeczytałam:

Witaj Sophie,
Niestety musiałem wyjść do pracy bo weekend się skończył. Przepraszam, że zjesz śniadanie sama. Będę po 17:00,
Alex.

To on pracuje? Okej, to mnie zdziwiło. Podeszłam więc do lodówki i po otworzeniu jej, patrzyłam na jedzenie myśląc, co mogę zjeść. Zdecydowałam się na zwykłe płatki z mlekiem.

***

Ale się najadłam - pomyślałam, sprzątając po sobie. Co by teraz porobić? Wiem! Wyjdę na spacer. Jone i tak dał sobie spokój, chyba. Przynajmniej to sobie wmawiam. Wzięłam więc klucze, które Alex mi dorobił, założyłam buty i wyszłam wrzucając drobne do kieszonki.

Spacerując po mieście, zauważyłam fontannę. Tak, to ta fontanna, przy której Jone wkroczył do akcji. Postanowiłam, że ominę ją dużym łukiem. Obeszłam fontannę, spojrzałam na nią od drugiej strony i zauważyłam osoby, z którymi kiedyś mieszkałam. Zamurowało mnie. Niby nie minęło wiele od wyprowadzenia się z domu, ale mimo wszystko nie chciałam się z nimi nawet przywitać. Odwrociłam szybko głowę i poszłam przed siebie z nadzieją, że mnie nie zobaczą, kiedy.. Ugh, zauważyli.
-Sophie! Corciu kochana! - Usłyszałam głos ojca. Co on ode mnie chce?
-Sophie, gdzie ty byłaś?
-Nie udawaj, że się o mnie martwisz. Proszę - Odpyskowałam.
-Co ty wygadujesz? Z matką się tak martwiliśmy!
-Zamknij się!
-Jak ty się do mnie odzywasz?
-ZAWSZE mieliście mnie w dupie i nagle, tak totalnie przypadkiem mnie zauważyłeś i przypomniałeś sobie, że masz córkę?
-Nieważne. Powiedz, co tam u Ciebie?
-Co Cię to interesuje? Mieszkam z kolegą i mam się świetnie. Pa.
Odwrociłam się gwałtownie z nadzieją, że da mi pójść, jednak zetknęłam się z osobą, która jest ostatnim człowiekiem potrzebnym mi w tej chwili.
-Witaj Sophie - nienawidzę tego głosu.
-Z nim mieszkasz? - zapytała matka.
-Nie! Jone to psychopata a ja muszę już iść, więc możesz mnie łaskawie przepuścić? - Zapytałam Jone.
-Może ktoś mi powiedzieć co się tutaj dzieje? Jone to Twój przyjaciel, dlaczego go nazwałaś psychopatą? - zapytał ojciec.
-Odpieprzcie się ode mnie wszyscy! - Krzyknęłam, popychając Jone na bok i idąc pewnym krokiem przed siebie.
O co im wszystkim chodzi? Staram się zniknąć z ich życia, ale oni cały czas mi przeszkadzają. Mam ich do..
Nie zdążyłam dokończyć myśli, ponieważ poczułam czyjąś dłoń na moich ustach i dłoń oplatającą moją talię. Nie mogłam się obrócić. Ten ktoś zaprowadził mnie tym sposobem w długą, ślepą uliczkę. Nikt się nie zainteresował tym, jak on mnie prowadzi? Byłam pewna, że to Jone. Osoba odwróciła mnie i zobaczyłam.. Mojego ojca? Czego on chce?
-Masz wrócić do domu - usłyszałam.
Zdjął rękę z mojego ciała i odszedł jeden, mały krok do tyłu.
-Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałam się go. Mam już serdecznie dość, chcę wrócić do domu Alexa.
-Żebyś wróciła.
-Po co?
-Bo ja Ci tak mówię?
-Tylko że nie możesz mi w ten sposób rozkazywać.
-Chcesz dostać?
-Słucham?
-Chcesz?
-Chcesz mnie uderzyć?
-Nie kurwa, zaprowadzić na plac zabaw.
-Zostaw mnie, czemu nie możesz po prostu o mnie zapomnieć jak to było przez całe życie?
Odpowiedzią jego na te pytanie była jego pięść, a dopowiedzeniem kopniak w brzuch.
-Kurwa, jak to boli pojebało cię?
Cóż, podobno przekleństwa zmniejszają ból. Warto spróbować.
-Wracasz czy chcesz powtórkę?
-Zostawisz mnie czy chcesz dostać dwa razy mocniej?
Zanim zdążyłam wstać, ten mnie popchnął. Niech ten koszmar się już skończy, proszę.
-Szmato, masz wrócić. Jak my teraz będziemy wyglądać?
-Nie obchodzi mnie to.
-E e e, grzeczniej.
Kopnęłam go w krocze leżąc. Schylił się łapiąc się w miejsce kopnięcia w wiadomym celu. Dobrze mu tak, niech wie, że nie jestem już małą dziewczynką, która się go boi. To moja szansa na ucieczkę. Mimo ogromnego bólu i krwi lecącej z nosa, wstałam i ruszyłam do ucieczki. Byle do domu. Jak mój własny ojciec mógł mnie pobić? Chwila, to nie jest już mój ojciec. Nienawidzę go. Nie wierze, że mógł mnie tak potraktować. W dodatku ta cała szopka była tylko dlatego, że osoba, która mnie stworzyła chcę, żebym wróciła. Mam wrócić tylko dlatego, że oni boją się opinii. Bo przecież jak to, jak ona to mogła zrobić. Niestety lub stety, mam w dupie opinię innych. Mam gdzieś to, że nie mam nikogo, z kim mogłabym pogadać oprócz Alexa. Alex? Jeju, spadł mi z nieba. Gdyby nie on, byłabym teraz w szpitalu z powodu zamarznięcia, niedożywienia czy braku higieny. Ewentualnie zbierałabym drobne od ludzi i jadłabym bułkę dziennie. Schudłabym przynajmniej.

Dobiegłam do domu. Chcę otwrzyć drzwi, ale są już otwarte. No nie, Alex mnie zobaczy w tym stanie. Mimo to, muszę wejść do środka. Nacisnęłam ostatecznie na klamkę i weszłam do domu Alexa, a moim oczom ukazał się sam Alex siedzący na kanapie, który od razu na mnie spojrzał.
-Jezu, Sophie! Co się stało! - niemal wykrzyczał wstając i idąc w moją stronę. Podniósł mnie i polożył na kanapie. To takie slodkie, że się tak o mnie troszczy. Wyszedł na chwile z salonu, ale po krótkim czasie wrócił z opatrunkiem.
-Chcesz jechać do szpitala?
-Nie, nie trzeba - odpowiedziałam.
-Chociaż na obserwacje.
-Jak się poczuję źle, powiem Ci.
-Wierze Ci, ale mów cokolwiek by się nie działo.
-Dobrze Alex, obiecuje.
Patrzyłam się na niego i przypomniałam sobie jego słowa poprzedniej nocy. Patrzyłam w jego oczy, włosy. Teraz już wiem. Jego troska, zmartwienie, bezpieczeństwo i oczywiście te oczy, pomogły mi z tymi myślami, które mnie dręczyły.
-Alex?
-Tak?
-Też mi się podobasz.
Patrzył się na mnie przez dłuższą chwilę, po czym zniżył swoją głowę do mojej i zaczął mnie namiętnie całować. Odwzajemniłam to. Tego chciałam. Nie mogę siebie oszukiwać, kocham go.

No witam, jak się podoba?
Postaram się pisać częściej, więc do zobaczenia! ❤

Niebezpieczna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz