Rozdział 1 : Jedzenie

7 0 0
                                    

A więc to co mną kieruje teraz jest żołądek. A czego chce żołądek ? Jedzenia oczywiście. Schodząc ostrożnie ze zbocza  pagórka,który był całkiem stromy, próbując nie poślizgnąć się i nie przewrócić, dostałam się na jego dół. Drzewa, które wcześniej widziałam z góry teraz patrzą na mnie w ten sposób. 

- No więc - wzięłam głęboki wdech- Ruszamy! Przygodę czas zacząć. - powiedziałam dumnie z pewnością siebie.

I zaczęła się, moja własna przygoda. Jednakże  czy zwykłe szukanie pożywienia można nazwać przygodą ? W tej magicznej krainie z pewnością tak. Nie wiadomo co można napotkać na tych terenach otoczonych tajemnicą. 

Las był pełen drzew, (nie spodziewaliście się tego co nie?) ale nie byle jakich, różniły się nieco od tych które widywałam wcześniej. Niektóre miały niebieskawe liście, inne pod odcień fioletowego itd. Praktycznie wszystkie kolory tęczy można by znaleźć. Na szczęście były lekko widocznie te różnice kolorystyczne na liściach, nie były jaskrawe, lekko tylko połyskiwały. Nie wiedziałam w którą stronę iść, ani czym się kierować, mój żołądek niestety nie miał opcji nawigacji. Jednak po jakimś czasie, idąc ślepo w bliżej nieokreślonym kierunku, zobaczyłam wydeptaną dróżkę. Ktoś musiał tamtędy chodzić regularnie. Jakieś ktoś jest tutaj poza mną ? Udałam się więc trasą wyznaczoną przez ową ścieżkę. Napotkałam kilka naprawdę niecodziennych zjawisk, to tam rzeczka z krystalicznie czystą wodą błyszczącą niczym kryształki w słońcu, wokół te piękne kolorowe drzewa. Takich rzeczy nie napotyka się w zwyczajnym lesie. 

Tak czy siak po pewnym czasie wraz z każdym moim krokiem malała ilość drzew drzew znajdujących się w zasięgu mojego wzroku. Ostatecznie zobaczyłam koniec lasu przypominający świetlistą bramę. Przyspieszyłam kroku, mimo długości moich nóżek mogłam całkiem szybko nimi przebierać. W końcu wyszłam z gęstej części lasu. Moim oczom ukazała się polana, calusieńka usiana kwiatami najróżniejszych kolorów i kształtów. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Był to krajobraz niczym z najlepszych dzieł malarzy różnych epok jak nie lepszy. Bliżej zagęszczenia lasu znajdowało się małe jezioro, albo staw ale nie wiadomo czy jest tu ktoś poza mną, kto mógłby wykopać taki dół. Na jego tafli także unosiły się białe kwiaty. Wszędzie wszytko kwitło. I jeszcze to niby wieczne  Słońce. Czy w tej krainie panuje wieczna wiosna ? Zastanawiało mnie to coraz bardziej, a nawet już nie tylko to, cały ten świat był na tyle niezwykły ze zaczął mnie zadziwiać i ciekawić swoimi zjawiskami.

Nagle moja uwagę od tego odwrócił mój głód, zaczął się nasilać. Mimo drobnego ciała czułam ze mogłabym zjeść niedźwiedzia. Moje zmysły wyostrzyły się maksymalnie. Poczułam znajomy zapach, tę przecudną słodką woń... czyżby to ... MUFFINKI?! Zaczęłam podążać jak mi żołądek podpowiadał, za zapachem jedzenia, ale nie byle jakiego, to były czekoladowe muffinki, ten zapach poznam wszędzie.

Ślepo idąc za chęcią zjedzenia tych cudowności, z czasem moim oczom ukazała się typowa drewniana chatke. Cała z drewna, jedynie dach wykładany ceglanymi  dachówkami. Deski od zewnątrz pomalowane były zielona farbą i ładnie komponowało się to z łąka naokoło. Nad rzeźbionymi różne wzory drzwiami widniał napis: "Kwiaty darem natury" namalowany juz lekko wyblakłą fioletowa farbą. Jednak nie było widać żeby w owej chatce ktoś aktualnie zasiadał. Wiec z lekka ostrożnością i wyostrzonymi zmysłami od głodu, podeszłam powoli pod drzwi. Klamka była metalowa i zimna, widocznie ktoś nawet jeśli wyszedł to jakiś czas temu. No dobra raz kozi śmierć. Nacisnełam klamkę... cisza. Jedyne co było słychać to cichutkie skrzypniecie drzwi i ewentualnie dochodzący z zewnątrz odgłos liści łuskanychprzez wiatr. Niepewnie stawiałam pierwsze kroki w nowym miejscu, po krótkim czasie już bez skrupułów zaczęłam rozglądać się za tym po co tu przyszłam. Po upływie kilku minut  znalazłam je - muffinki z kawałkami czekolady. Leżały sobie elegancko na parapecie. Nigdy jeszcze nie byłam tak głodna, jak juz położyłam na nich swoje łapki to już nie było czego zbierać. Nawet okruszków nie było. Po chwili gdy żołądek ucichł, a umysł znowu zaczął działać poprawnie, zrozumiałam ci zrobiłam.

- Czy ja właśnie zjadłam całą tacę muffin?! - zapytałam sama siebie
- Ale jeszcze jedno, nie dość ze całą porcję to jeszcze nie moją a czyjąś!

I w tym właśnie leżał problem. Nie dość ze będę gruba to jeszcze jestem złodziejem. A co jeśli ten ktoś wróci?  I jeszcze będzie chciał odzyskać to co stracił?  a jeśli tutaj mieszka jakaś czarownica i zamieni mnie w żabę?  Zaczęłam szukać rozwiązania jednak moje myśli przerwał odgłos przekrecanej klamki. Odrazu się podniosłam i wyszłam otwartym oknem przez parapet na którym leżała wcześniej moja uczta. Oddechu mi brakowało ale zdołałam uciec i schować się między kwiatami w trawie. Usłyszałam jak kto pyta:
-Halo! Czy ktoś tutaj jest ?
Nie odzywałam się. Wiedziałam co może się stać jeśli ta osoba dowie się  co zrobiłam a raczej co zjadłam.

- Gdzie zniknęły moje muffinki ?

Ponownie siedzę w trawie i obserwuje ale nie będę mogła tego robić wiecznie. Prędzej czy później musiało dojść do jednego: albo do spotkania nas dwóch albo do mojej ucieczki. Jednak byłam na tyle uczciwym człowiekiem ze sumienie nie dałoby mi spokoju gdybym uciekła. Wiedziałam iż należy przynajmniej przeprosić za to co zrobiłam. Kierowało mną poczucie winy, nie ze względu na ilość pochłoniętych kalorii ale z powodu tego, że ktoś włożył wysiłek i poświęcił czas na zrobienie tych  przepyszny muffinek. W końcu, wyszłam z trawy i postanowiłam  stawić  czoła wyzwaniu które na mnie czekało po wejściu do tego drewnianego domku.  

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 26, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W poszukiwaniu przyjaciółOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz