Każdemu zdaży się popełnić błąd. Jednak ten jeden nieprzemyślany ruch może wieść ze sobą spore konsekwencje i przewrócić nasze życie o 180 stopni. Młody hanyou, Inuyasha, poznał się na tym na własnej, pół człowieczej skórze.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nastały dla mnie okropne czasy. Mimo pięknej, jesiennej pogody w moim sercu panowała mroczna pustka. Moi przyjaciele wciąż mnie pocieszali, jednak nawet ich słowa nie mogły załagodzić tego okropnego uczucia, które z czasem sprawiało mi coraz większy ból. W mojej głowie wciąż tkwiły te same słowa- „To była twoja wina. To wszystko przez ciebie!". Nawet, gdy wszyscy wokół mnie zaprzeczali i tak wszystko zostawało zagłuszane przez moją podświadomość i poczucie winy. Wciąż pamietam dzień, w który widzieliśmy się po raz ostatni...
Już wtedy zdawałem sobie sprawę, że ona jest dla mnie ważna. Najważniejsza. Dlaczego nie udało mi się powstrzymać Naraku?! Dlaczego nie zareagowałem wcześniej?! Dlaczego Tessaiga nie przemieniła się, gdy najbardziej jej potrzebowałem?! Dlaczego pozwoliłem JEJ odejść?! Tak wiele pytań zaprzątało moje moje myśli, a na żadne z nich nie znałem odpowiedzi...
* * *
Naraku zaatakował nas z zaskoczenia. Dobyłem miecza jednak nadal pozostawał w swojej pierwotnej, bezużytecznej formie. Zdenerwowany odskoczyłem przed jednym z pierwszych ataków pół demona i krzyknąłem wołając o pomoc resztę moich przyjaciół. Jako, że nasz odwieczny wróg zaatakował późną nocą, a ja akurat pełniłem wartę, byłem jedyną osobą, która mogłaby opóźnić Naraku przed zabraniem odłamków Shikon no Tama Kagome.
Księżyc był w nowiu, więc moje ciało przybrało typową, ludzką formę. Śnieżno-białe włosy zmieniły swój kolor na ciemny brąz, a złote oczy przybrały kolor szlifowanego drewna.
-Sango! Miroku! Kagome!- wrzeszczałem co chwila zerkając na Tessaigę, wierząc, że za dosłownie sekundę przemieni się w to niezwykle ostrze, potrafiące pozbawić życia 100 youkai na raz. Niestety tak się jednak nie stało. Zmartwił mnie brak reakcji ze strony towarzyszów. Dopiero po chwili zorientowałem się, że pozostali nadal spali. Brałem pod uwagę, że mogli zostać uśpieni i prędko się nie obudzą.
-To na nic.- usłyszałem złowrogi głos Naraku. Czym prędzej pobiegłem ku nieprzytomnemu ciału drugiego wcielenia Kikyo. Niestety, o sekundę za późno. Jedyne co zdołałem zrobić, to rozciąć ruszające się na ziemi pnącza, oplatające jej nogi, tępym ostrzem Tessaigi.
-Inu...Yasha...- wymamrotała czarnowłosa powoli otwierając oczy.- Co się stało...?
-Nie ma czasu Kagome.- przerwałem jej podrywając się do biegu w stronę, z której wyczuwałem wstrętny zapach mojego wroga.- Naraku zabrał Shikon no tama. Trzeba mu go odebrać i się go w końcu pozbyć. Raz na zawsze.
-Z-zabrał klejn...- nie słyszałem jej dalszych słów chcąc jak najszybciej dorwać podstępnego pół demona.
Po kilku szybkich susach dotarłem na znajomą polankę. To tu znajdowała się studnia, która stała się portalem między tym światem, a światem Kagome. Zerwał się potężny wiatr, który zdmuchnął większość liści z pobliskich drzew. Przede mną pojawiła się postać odziana w białe, zwierzęce futro.