#0.1

24 2 3
                                    

Jak co tydzień po piątkowych zajęciach w szkole wybrałam się do mojej ulubionej księgarnio-kawiarni gdzie mówiłam się z moją przyjaciółką Natalie na kawę. Dochodziła druga. Zostało mi jeszcze dużo czasu.
Po chwili stałam już przy regale z książkami przygodowymi. Przyglądałam każdej książce z osobna sprawdzając czy to jest to czego szukam. W pewnym momencie natknęłam się na coś co nie mogło być książką. Był to czarny brulion. Nie miał na grzbiecie żadnego tytułu, a z przodu widniał tylko przyczepą taśmą kartkę z napisem "Journal". Strasznie mnie to zaciekawiło, więc otworzyłam czarny notes. Na pierwszej stronie widniał napis
"Tylko dla odważnych, jeśli do nich należysz czytaj dalej".
Już miałam zobaczyć co kryje się w tym dzienniku ale usłyszałam dzwonek, który oznaczał nowego gościa w księgarni.
Szybko zamknęłam brulion i skierowałam się do kasy, gdzie zobaczyłam moją przyjaciółkę.

- Natalie! Jesteś wreszcie kochana. -prawie krzyknęłam ze szczęścia, a moja przyjaciółka obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
-Amanda !! Co u ciebie? Poproszę dużą czekoladową latte z podwójną bitą śmietaną, a co dla ciebie ?- powiedziała brunetka.
-Poproszę to samo. Nat zaraz wracam tylko pójdę się zapytać o tę książkę.- powiedziałam wskazując na brulion. Ona tylko pokiwała głową w odpowiedzi.

-Nie mamy czegoś takiego w naszej bazie danych.- powiedziano mi w informacji.
- Aha. Dziękuje za pomoc.- lekko się uśmiechnęłam i wróciłam do Natalie.
-To co tam u ciebie?- zapytałam, a ona tylko odpowiedziała mi śmiechem ale po chwili spochmurniała.
- Aleks mnie zdradził - powiedziała spokojnie.- zerwałam z nim. - dodała z lekkim uśmiechem. Zamurowało mnie.
-Okeeey- powiedziałam nie dowierzając.-Jak to się stało?-zapytałam. Choć mało mnie to obchodziło bo nie lubiłam gościa. Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut na ten temat.
Około piątej byłam już w domu. Wchodząc do mojego pokoju rzuciłam się na łóżko marząc o odpoczynku. Wokół mnie panowała cisza lecz nie trwała ona długo, bo w pomieszczeniu zawdzięczał dzwonek obwieszczający sms.

mama: Kochanie odwołali nam samolot. Do domu wrócimy najwcześniej w niedzielę rano.

Ciekawe co się stało na lotnisku. Moi rodzice pracują w branży samochodowej co łączy się z licznymi delegacjami. Podniosłam się z łóżka i przypomniałam sobie o czarnym notesie w torbie.
Wzięłam go i otworzyłam z powrotem na pierwszą stronę. Odczytałam napis ponownie i przewróciłam kartkę.

Ujrzałam bardzo kolorową stronę ale nie zdążyłam się w nią wyczytać, bo po mieszkaniu rozległ się dzwonek mojego telefonu. Szybko odłożyłam brulion i odebrałam.

-Halo? - powiedziałam z nutą znudzenia w głosie.
-Hej Amy! Co dzisiaj zamierzasz robić?- odrazu rozpoznałam ten radosny głos. Matthew. Odpowiedziałam mu jęknięciem.
-Otworzysz mi chociaż?
-Serio? - Powiedziałam otwierając drzwi. Przedemną stał blondyn.
-A jak myślisz ?-powiedział zarówno jak do słuchawki jak i do mnie. Odpowiedziałam mu śmiechem.-Masz może ochotę na pizzę?-zapytał wchodząc do kuchni.
-Oczywiście- powiedziałam.
-No to sami ją zrobimy. Tylko potrzebujemy dwóch dużych misek, mąkę, olej, wodę i jajka.-powiedział, a ja osłupiałam i patrzyłam na niego jagby mówił po chińsku.- Coś się stało?
-Nie nic. Tylko ja nigdy... Ja poprostu nie umiem... No wiesz gotować...
-Nie martw się. Zaraz się nauczysz. - powiedział, a w miskach były już wszystkie potrzebne składniki- narazie trzeba to wymieszać i ustawić piekarnik na 200 stopni.- skinełam ze zrozumieniem i wykonałam jego polecenia. Po kilku minutach wałkowałam już ciasto i planowałam dodatki. Ostatecznie wybrałam peperoni, kukurydzę i pomidory. Matt wybrał za to ananasa, szynkę i zastanawiał się nad kukurydzą ale zrezygnował. Nasze pizze piekły się jakieś pół godziny. W między czasie wybraliśmy filmy które będziemy oglądać tego wieczoru.
- Ej znowu oglądamy Batmana ?- blondyn posłał mi głupkowaty uśmieszek i usiadł obok mnie kładąc przed nami nasze wielkie pizze- Już wolę Gwiezdne Wojny.
Mój towarzysz wybuchł gromkim śmiechem i włączył wybrany film. Gdy obejrzeliśmy seans pozbieraliśmy talerze i pożegnaliśmy się. Matthew mieszka niedaleko, około 5-10 minut odemnie. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki gorący prysznic i poszłam się położyć.
Obudziłam się około 11. Mozolnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wzięłam z niej czarne dresy i białą koszulkę. Ospała wzięłam zimny prysznic i umyłam swoje długie włosy miętowym szamponem. I runęłam na łóżku patrząc tempo w podłogę i leżący na niej dziennik. Podniosłam go i otworzyłam tam gdzie ostatnio i przeczytałam na głos.
"Samoloty przedarły się przez chmury,
jak anioły mogące latać,
nigdy nie umrzemy.
Syreny przedarły się przez noc,
jak płonące krzyki.
Unoszące się coraz wyżej.
Mam coś do udowodnienia i nic do stracenia."
Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi. Przychodziła mi do głowy tylko jedna myśl "wojna". Zobaczyłam na zegarek była dopiero 13 więc spokojnie mogłam pójść do biblioteki i poszukać więcej informacji. Była ciepła wiosna więc nie musiałam brać ani kurtki ani nic innego chroniącego od zimna. Prędko schowałam notes i telefon do czarnej płuciennej torby z niedbałym białym napisem "IDIOT", wzięłam klucze i portfel ze stołu w kuchni i pobiegłam do ulubionego miejsca.
Po około 15 minutach byłam już na miejscu i odrazu ruszyłam w stronę tematyki wojennej. Było tam z 50 książek na ten temat więc odrazu zabrałam się do przeglądania. Gdy już skończyłam byłam bliska wyczerpania pomysłów. Dochodziła już 15, więc powinni zaraz zamykać. Szybko więc wstałam. Podeszłam do kasy i zapytałam.
-Czy są jeszcze jakieś książki o wojnie w której można znaleźć te slowa?- zapytałam pokazując cytat z zeszytu.
-Tak, mamy jedną na zapleczu. Zaraz przyniosę.- odezwała się kobieta i zniknęła za regałami. Po chwili wrzuciła i pokazała mi trochę zniszczoną książkę z pozaginanymi niektórymi rogami.
- Proszę. -powiedziała podając mi książkę.
Bez zastanowienia wypożyczyłam egzemplarz i pospiesznie wyszłam chcąc rozwikłać tą zagadkę.

Gdyby nie dziennikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz