Jak do tego doszło (nie wiem, ale miłośc dała o sobie znak)? Jak najsilniejszy Kontynent upadł? Jak anielska rasa jest podbijana przez ludzką? Dlaczego? Te wszystkie pytania nasuwały się jedno po drugim, gdy Nariel patrzył na swój płonący dom. Ludzie podłożyli bombę, a potem, gdy doszło do wybuchu, w całym tym zamieszaniu wyciągnęli jego rodzinę na ulice. Gdyby się rozejrzeć to nie tylko ten budynek stał w ogniu, a praktycznie każdy w zasięgu wzroku. W powietrzu unosiła się spalenizna, krew, a także agonalne wrzaski, których nie mogło zabraknąć przy takich krajobrazach. Ciemny dym i popiół przysłaniały niegdyś błękitne niebo, tak jak rozpacz przysłaniała myśli wszystkich Niebian. Z oczu Nariela zaczęły spływać łzy. Powodów mogło być wiele jak podrażnienia, ból od klęczenia na gruzach i obcierania wrażliwej skóry na nadgarstkach przez kajdany, a może świadomość, że jego szczęśliwe życie się skonczyło? Możliwe, że to każdy z nich, ale chłopaka rozrywał makabryczny obraz przed nim. Jacyś obcy mu ludzie podrzynali właśnie gardła członków jego rodziny. Co chwilę błyskała wręcz biała stal. Potem przykładali jakieś ekscentryczne czarne puchary, żeby zbierać złotą ciecz z ran. Na koniec wyrywali skrzydła, które prawdopodobnie posłużą jako trofea za zgładzenie tak cnotliwej istoty jak Anioł.
Jeden z ludzkich żołnierzy już wyciągał miecz w jego stronę, gdy nagle wokół nich buchnął niebieski płomień, a potem wystąpiły z niego istoty w czarnych mundurach. Nariel wiele o nich słyszał, wiele złego. Byli to Piekielnicy z Ciernistego Kontynentu leżącego po drugiej stronie oceanu. Co oni tutaj robili? Też przybyli podbijać Niebian? A może Ludzie zawarli z nimi sojusz? Ostatnia teoria szybko okazała się być błędna, gdyż demoniczne istoty poczęły atakować Ludzi. Cięły ich szponami, szablami z czarnego metalu, a także latały świszczące strzały. Choć napadnięci jeszcze chwilę temu siali terror to w tym momencie padali martwi, a na ziemi zbierała się czerwona, a nie złota krew. Choć pierwsze zagrożenie minęło, Anioł nie wiedział czy jego wyrok śmierci również. Demony nie zwracały na niego uwagi pochłonięte zbieraniem kosztowności i rozbrajaniem trupów. Nariela ogarniał wielki spokój. W jego głowie nie szalały już myśli i zmartwienia, a łzy wyschły. Klęczał nadal związany i przyglądał się uważnie próbując wyryć każdy najmniejszy szczegół w swojej pamięci. Czuł, że to wspomnienie będzie napędzać jego najbliższe życie, o ile nie zginie. Obserwując tą zrujnowaną scenerię jego srebrne oczy napotkały wzrok jednego z Piekielników, który szedł do niego zniechęcony. Chwycił go za blond włosy i odchylił głowę do tyłu. Stał tak chwilę mierząc go, a na jego twarzy zagościł nieodgadniony grymas zadowolenia lub też pogardy. A potem zainteresował się jego skrzydłami, przesuwał po nich delikatnie dłońmi sprawdzając czy nie ma złamań. Przez ten zabieg chłopak wzdrygał się wielokrotnie, ponieważ Anioły nie są przyzwyczajone by ktokolwiek ruszał ich skrzydła.
- Przestań się tak trząść królewno - szepnął z kpiącym uśmiechem demon. - Bracia, zabieramy go do obozu!
- Kolejny? Nabraliśmy już ich mnóstwo w niewole.
- Nie martw się. Znając naszych Panów Piekielnych to niebawem połowa z nich będzie już zbrukana, a co za tym idzie, zostaną Upadłymi.
CZYTASZ
Cztery kontynenty | Yaoi
RandomPewnego dnia Ludzkość atakuje Niebiański kontynent. Mordują, zabijają i biorą w niewole. Nariel widząc śmierć swojej rodziny jest jedną z ofiar. Sam miał zostać stracony, ale ku jego wybawieniu lub nieszczęściu przejmują go demony, które wcale nie...