Banshee. W skrócie przewidują śmierć, słyszą głosy i krzyczą. Wydaje się straszne, prawda? No cóż, jest straszne. Jeśli nie masz nauczyciela i nie rozumiesz swojej mocy, jest też trudne. Dla mnie i straszne, i trudne, ale przynajmniej nie nudne.
W towarzystwie przeróżnych istot nadprzyrodzonych życie nie może być nudne, ani łatwe. Kiedy jesteś człowiekiem, czujesz się niepotrzebny, jakbyś był tylko problemem. Mimo że pomagasz, jak tylko możesz, a nawet czasem ci to wychodzi. Przez cały czas czujesz się problemem, mimo wszystko. Nie masz żadnej mocy i łatwo cię zranić.
Mój brat jest inny, jest Prawdziwym Alfą. Uratował wiele osób i na pewno jeszcze wiele uratuje. Stracił ważnych dla niego ludzi, ale się nie poddaje. Nie wiem, jak on to robi, ale ja tak nie potrafię.
Kiedy dowiedziałam się, że jestem banshee, skakałam z radości. Teraz wolałabym być człowiekiem.
To uczucie, kiedy chcesz jechać do szkoły, a nieświadomie dojeżdżasz do lasu. Nie wiesz dlaczego i nigdy nie umiesz tego powstrzymać, nie panujesz nad tym. Dociera do ciebie gdzie jesteś dopiero tam gdzie miałaś się pojawić. Tam gdzie śmierci śmiercią. Iwtedy zaczynasz krzyczeć. Tak głośno, jak przystało na banshee. Mam szesnaście lat, a widziałam więcej śmierci niż nie jeden dorosły.
Nie jest źle, przynajmniej czuję się potrzebna.
-Harpey.-Słyszę swoje imię i wyrywam się z rozmyśleń.-Wysiadasz?
Spoglądam na Stiles'a, który stoi obok samochodu. Zazwyczaj do szkoły zawozi mnie Lydia, ale dzisiaj coś jej wypadło. Scott jeździ na motorze, więc poprosiłam Stiles'a. Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już pod szkołą.
-Tak, jasne.-Wyskakuję z auta i razem z przyjacielem kieruję się w stronę szkoły.-Macie dzisiaj eliminacje, prawda?
-Tak.-Odpowiada obojętnie Stiles.
-Nie stresujesz się?-Pytam zdziwiona.
-Mamy dość dużo problemów na głowie, nie dołączę eliminacji do drużyny lacrosse do swoich.-Mówi.-A ty jak się czujesz?
-Czuję, że coś się stanie, ale nie jestem pewna, czy to będzie śmierć.-Wzdycham.-I nie wiem do końca, czy to jest związane ze światem nadnaturalnym. Chyba to nie jest coś złego.
-Nie chodziło mi o twoje moce.-Śmieje się brunet.
-Oo.-Śmiech udziela się też mi.-No całkiem dobrze.
-Dobra, ja idę, bo się spóźnię. Uważaj na siebie!-Krzyczy oddalając się.
Przewracam oczami i kieruję się do swojej klasy, biologia. Przekraczam próg sali równocześnie z dzwonkiem, więc przyspieszam kroku. Siedzę sama. Głównie dlatego, że często opuszczam lekcje i zadaję się bardziej z klasą brata, a ze swoją prawie w ogóle. Tylko na lekcjach.
Siadam na miejsce i spoglądam na nauczycielkę, która chce już zacząć lekcje, ale do sali wchodzi chłopak.
Blondyn o niebieskich oczach. Od razu wbijam wzrok w jego błękitne spojrzenie, kiedy tęczówki chłopaka spotykają moje, szybko spuszczam głowę. Za chwilę jednak ją podnoszę, nie widząc sensu w swoim zachowaniu. Nigdy tak nie robiłam przed chłopakami, nie wiem dlaczego teraz zachowałam się inaczej.
Niebieskooki śmieje się krótko z mojego zachowania, a ja posyłam mu uśmiech. Chłopak widząc to, odwzajemnia go.
-To jest wasz nowy kolega, Liam Dunbar.-Przedstawia go nauczycielka.-Usiądź z Harpey.-Kieruje to do blondyna, wskazując na mnie.
CZYTASZ
How much? (Liam Dunbar)
FanfictionJak bardzo zmienisz moje życie? Myślisz, że możesz uczynić je jeszcze bardziej nienormalny? A może właśnie mi je ułatwisz? W mojej głowie jest jeszcze wiele pytań, a niewiele odpowiedzi. Jednego jestem pewna, kocham cię. Jak bardzo zmienisz moje ży...