- Wszyscy mają za zadanie wziąć co swoje i nie spieprzyć tej roboty, zrozumiano?! - krzyknął pobudzająco, na moje oko trzydziestolatek, ubrany w czarny mundur, zwracając na siebie uwagę wszystkich ludzi zebranych w miejscowej, gotyckiej, spowitej mrokiem katedrze. W budynku tym znajdowali się ci, co zdołali przetrwać podczas trwającego konfliktu zbrojnego. Nawet nie było wiadomo czy ktoś z naszych innych sojuszników żyje. Jedynie mieliśmy świadomość z panującego zagrożenia na zewnątrz katedry, albowiem istnieli ludzie, którzy mieli za zadanie nas zabić. To były ciężkie chwile. Na długich, drewnianych, prowizorycznych stołach rozciągały się pasy składowanej broni palnej, której mieliśmy pod dostatkiem, lecz o nabojach nie mogliśmy tego powiedzieć. Często musieliśmy zdobywać magazynki na polu bitwy, odbierając ją wrogom lub znajdując w innych opuszczonych budynkach.
W katedrze panował chaos. Wszędzie było słychać wymianę zdań, a do tego wszyscy przemieszczali się w celu wybrania odpowiedniej dla siebie broni. A z czasem na stołach było jej coraz mniej. Udało mi się sięgnąć po karabinek Hi-Point 995, następnie przecisnąć przez tłum i pochwycić skróconą strzelbę Savage-Springfield 67H, ukrytą za ceglaną kolumną.
Co prawda, teraz miałam już ze sobą dwie sztuki broni, ale wiedząc jak wygląda sytuacja na zewnątrz, nadal nie czułam się odpowiednio uzbrojona.
Podążyłam na przód katedry, gdzie było mniej ludzi, aby mieć pewność, że dorwę coś odpowiedniego dla siebie. Widząc pistolet maszynowy, sięgnęłam go zanim zrobił to nieznajomy mi chłopak. Spojrzał wtedy na mnie rozczarowany, na co wysiliłam się na sztuczny uśmiech i wzruszyłam ramionami. Każdy musiał tu dbać o siebie.
- Wychodzimy, teraz! - powiadomił nas ten sam mężczyzna i wtedy wszyscy zaczęli kierować się w stronę wyjścia. A ja nadal nie miałam amunicji.
Z racji tego, że wyjście na zewnątrz było w tym momencie przymusem, podążyłam za innymi mając cichą nadzieję, że ktoś ma na zbyciu potrzebne mi magazynki.
Gdy zetknęłam się ze świeżym powietrzem, od razu przykucnęłam przy kamiennych barierkach schodów zakrytych przez ozdobne krzewy, aby ocenić sytuację. Przede mną przemykali ludzie, by pozaszywać się w zakamarkach ulicy lub poukrywać się za opuszczonymi autami czy gruzami po zbombardowanych budynkach.
I w pewnym momencie usłyszałam strzały mając wrażenie, że właśnie ja stałam się celem. Jakaś dziewczyna ukucnęła przy mnie i wręczyła mi jeden magazynek, którego od razu wpakowałam do mojego karabinku. Podziękowałam jej skinięciem głowy i lekkim uśmiechem, a po tym odbiegła ode mnie, tracąc po chwili życie. Widząc to serce zabiło mi nieco mocniej, ale nie przejęłam się tym aż nadto. Musiałam walczyć. A robiłam to do ostatnich nabojów znajdujących się w moim jedynym środku ataku jak i obrony.
______________
Oto mój sen, który postanowiłam zapisać i opublikować :)
CZYTASZ
Short Stories
Short StoryKrótkie historyjki, sny i inne twory przeróżnego gatunku mojego autorstwa. 2017