Przydział

174 9 7
                                    

Pamiętam ten dzień. Dzień kiedy Maria upadła. Dlaczego to musiało przytrafić się mi? Dlaczego opuściłaś mnie właśnie wtedy? Pamiętam co mi powiedziałaś, każde twoje słowo, wszystko czego mnie nauczyłaś. A teraz? Pozostała tylko pustka, dziura, której nie mogę zatkać. Jakby się zachowali nasi rodzice, siostro. Nie poznam odpowiedzi, przecież nawet ich nie znam. Zostawili nas, a teraz, ty zostawiasz mnie.

- Wstawaj, dojeżdżamy.

Otworzyłem oczy. Znowu to samo, ten sam obraz. Mur, tytani, śmierć siostry. Do tego Erwin przydzielił mnie do oddziału Kaprala. Co może być gorsze, zjedzenie przez tytana czy latanie z miotłą?

- Petra - zwróciłem się do dziewczyny
- po co zostałem do was przydzielony?

- Kapral Ci wszystko wyjaśni.

Smith już mógł sobie darować pogadanke z Kapralem. Czego ta droga tak się ciągnie. Chce to mieć już za sobą i pomyśleć w ciszy. Nagle wyjechaliśmy spod koron drzew, blask słońca oślepił mnie, żeby po chwili pokazała się siedziba zwiadowców, zamek. Wjechaliśmy na coś co przypominało plac. Momentalnie osoby na nim się znajdujące przestały wykonywać swoje czynności.

- Będziesz teraz gwiazdą, przyzwyczaj się.

- A co to ma niby znaczyć Petra?

- Nie często nowi mają okazję ujrzeć elitę zwiadowców. - uśmiechnęła się do mnie.

Elitę? Bez jaj. Przecież Kaprala widzą codziennie. No chyba że lata z tą swoją miotłą bądź ścierką i okłada wszystkich za "źle wykonane zadanie".

- Chodź, pójdziemy do głównej sali.

Kiwnąłem głową, Petra zawołała jeszcze resztę z placu i udaliśmy się w głąb zamku. Korytarze, mogło by się wydawać, ciągnęły się  w nieskończoność. Ktoś kto nie zna planu zamku bądź jest tu pierwszy raz, może się zgubić albo błądzić bez celu. Nie było późno, ba nawet się nie ściemniało, a idąc korytarzem czułem że jest już noc. Ale jedna rzecz mnie dalej drażniła, po co ja tu przyjechałem. Co Erwin chce tym osiągnąć. Musimy jakoś zaradzić wyłomowi w murze Rose, a nie czekać niewiadomo na co. Weszliśmy do nie dużej sali gdzie wszyscy już czekali. Zauważyłem że ktoś do mnie macha. Hange Zoë, tylko nie ta wariatka.

- Więc to ciebie Erwin przydzielił - powiedziała gdy już poszedłem.

- Jak widać. Chodź w sumie dalej nie mam bladego pojęcia po co.

- A nie przejmuj się, wszystko da się wytłumaczyć. Na przykład u tytanów.....

O nie znowu zaczyna swoje rozmyślania nad tytanami. Petre gdzieś wcieło, reszty nie ma a ta mi zaraz tutaj książkę opowie.

- Może pójdziesz po kaprala?

- Hę? A tak, jasne. Później ci dokończe moje przemyślenia.

Jak powiedziała tak wyszła.

- Oby nigdy.....

Po chwili zorientowałem się że jestem sam z nowymi. Spojrzałem na nich, wszyscy wpatrywali się we mnie ze sporym zaciekawieniem. Po krótkiej chwili podszedł do mnie jakiś brunet ze szmaragdowymi oczami.

SnK - Jedno Ciało, Dwie Twarze [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz