2.

29 4 0
                                    

Następnego dnia obudziłam się pierwsza. Adrian wciąż słodziutko spał, półprzykryty z gołym torsem. Oddychał spokojnym rytmem, co jakiś czas marszcząc brwi lub nos. Zapewne coś mu się śniło. Przypatrywałam się mu przez dłuższą chwilę uśmiechając się do siebie. Patrzenie na niego zawsze wywoływało we mnie poczucie opiekuńczości i miłości. Był dla mnie bardzo ważną osobą, wiele razy mi pomógł.

Po jakimś czasie udałam się w kierunku łazienki, aby się oporządzić. Załatwiłam to co miałam załatwić, następnie wstałam i umyłam ręce. Przy umywalce spojrzałam na swoje odbicie. Miałam rozczochrane brązowe włosy, minę jakbym nie spała całą noc, ale najbardziej rzucały się moje oczy, duże i niebieskie.

Nagle zauważyłam w lustrze drugą postać, zielono-niebieskookiego chłopaka z nie ułożonymi brązowymi włosami. Kiedy nic z nimi nie robił lub dopiero co wstał, kręciły mu się w małe loczki. Uwielbiałam gdy takie były.

Podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. Na ten gest uśmiechnęłam się i przywitałam go:
-Dzień dobry.

———————————————————————————
Kilka kolejnych dni spędziłam na naprawdę ciężkich treningach skokowych. Zrobiłam duży postęp jeśli chodzi o skakanie przy innych ludziach. Nie stresuje się, aż tak i przynajmniej nie spadam. Coraz bardziej ufamy sobie z Majorka, co widać na przykład po tym, że zawsze jak mnie widzi rży i przychodzi do mnie, gdy wchodzę na padok.

Udało mi się ukryć przed Marleną informację, że będę w tych zawodach uczestniczyć i nie wiedziała o tym, aż do dnia wyjazdu.

Stawiłam się na miejscu konkurencji razem z Adrianem i moimi rodzicami. Brat dalej był na kolonii. Przedyskutowałam z tatą sprawę Marleny, ukrywając to, że robi sobie ze mnie służbę. Powiedziałam mu tylko o możliwości szantażu na mnie podczas zawodów jak i po nich w przypadku gdybym ją pokonała. Rodzice uznali, że nic takiego się nie stanie, chciałabym być tak dobrych myśli jak oni.

Sebastian wraz z kilkoma pracownikami, kierowcą i końmi miał przyjechać lada moment. Całe wydarzenie wyglądało na bardzo poważne przedsięwzięcie, pomimo tego, że to tylko towarzyskie zawody. Były tam tłumy ludzi, jeźdźców w eleganckich strojach konkursowych, a nawet koni.

Zaczęłam się naprawdę stresować. Dałam radę przezwyciężyć strach z kilkoma patrzącymi na mnie ludźmi, ale czy dam radę z takim tłumem? W momencie gdy miałam zapytać się o coś Adriana nadjechał nasz transporter z końmi, a za nim Sebastian i samochód Marleny. Czyli ona także przyjechała z rodzicami.

Wszyscy zaparkowali. Marlena wysiadła z samochodu już w stroju i ze związanymi w długi warkocz, rudymi włosami. Lekko się umalowała, co podkreślało jej bladą skórę i znajdujących się na niej piegów.

Obleciała spojrzeniem całe miejsce i skrzywiła się. Wtedy spojrzała na mnie i Adriana. Moi rodzice poszli przywitać się z rodzicami Marleny i Sebastianem, a do nas podeszła rudowłosa dziewczyna.

- Ana, wyprowadź Harry'ego, wyczyść mi go i osiodłaj, musi być zaraz gotowy. - rozkazała mi surowym tonem i poszła w kierunku ustawionego już parkuru. Na każdych zawodach tak było, ja miałam zająć się końmi, a ona z Wiktorią idą obyczajać największych przystojniaków na zawodach. Ze względu na ostatnią kolkę Narcyza, Wiktoria nie startowała dzisiaj.

- Świetnie. - burknęłam pod nosem. - A ja niby kiedy mam się przygotować? - powiedziałam z paniką do Adriana. Stres zżerał mnie od środka jak jakiś pasożyt. Chciałam stamtąd uciec, jak najdalej...

- Spokojnie Ana, wyprowadzę i przygotuje Harry'ego, ty zajmij się sobą i Majorką, dobrze? - powiedział z anielskim spokojem. Jak on to robił? Nie ważne co się działo, zawsze umiał zachować wewnętrzny spokój. Musi mnie tego kiedyś nauczyć.

Horses' languageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz