"toilet" one shot

332 40 25
                                    

udałem się w stronę toalety, aby choć na chwilę zapomnieć o tym, co czeka mnie za chwilę. westchnąłem głęboko, ocierając o spodnie spocone ze stresu dłonie i popchnąłem drzwi. jednak zamiast wejść do pomieszczenia, zderzyłem się z czyjąś twardą klatką piersiową.

"oops" powiedziałem, przyjmując czyjąś wyciągniętą na pomoc rękę i tym samym podnosząc się z podłogi.

"hi!" usłyszałem i spojrzałem na uśmiechającego się chłopaka o niebieskich oczach.

"jestem Louis. Louis Tomlinson." po tych słowach wyrwałem się z zadumy i puściłem jego dłoń.

"Bond. James Bond." uśmiechnąłem się, a nowopoznany chłopak parsknął śmiechem.

"a tak serio to jestem Harry Styles. miło cię poznać, Louis." odpowiedziałem mu na wcześniej zadane pytanie i, pomimo wcześniejszego stresu, poczułem się całkowicie rozluźniony. już kilkanaście sekund później prowadziliśmy swobodną rozmowę o wszystkim. dosłownie. miałem wrażenie, że rozmawialiśmy godzinami, a tematy nam się nie kończyły.

"byłeś już na przesłuchaniu?" zadałem pytanie

"nie, mam dopiero za kilka godzin. przyszedłem wcześniej, żeby oswoić się trochę z tym miejscem. a jak z tobą?"

"wchodzę za kilka minut. bardzo chciałbym, żeby im się spodobało, ale obawiam się, że nie jestem dość dobry."

"ah, jestem pewien, że nie. jeżeli masz choć w połowie tak ładny głos jak resztę, to nie będziesz mieć konkurencji." zachichotał, a ja się zarumieniłem. dlaczego on tak na mnie działa?

"mogę ci zaśpiewać kawałek piosenki, którą prezentuję. to znaczy, tylko jeśli chcesz, bo ja - jeśli nie to..." zająknąłem się

"och, przestań już narzekać i zaśpiewaj mi!" przerwał. wziąłem głęboki oddech i zacząłem:

"isn't she lovely, isn't she wonderful..."
kilka wersów później zamilkłem i spojrzałem na mojego towarzysza, by zobaczyć czy nie było tak źle jak myślałem, a odnalazłem go wpatrującego się we mnie z szeroko otwartymi ustami i włączonym nagrywaniem w telefonie. gdy zobaczył, że się mu przyglądam, zablokował aparat i wyrwał z leżącego obok niego zeszytu kartkę, którą podał mi razem z długopisem.

"chciałbym być pierwszą osobą, której dasz swój autograf. wiem, że będziesz kiedyś sławny i podpisywanie ludziom rzeczy będzie dla ciebie codziennością, ale gdy zobaczę cię w telewizji, dającego wywiad w jakimś znanym studiu, chcę mieć świadomość, że to ja byłem pierwszą osobą, która cię usłyszała. Harry Stylesie, chcę, żebyś wiedział, że jestem twoim pierwszym i dozgonnym fanem."
rozczuliło mnie to do tego stopnia, że łzy zaczęły mi ciec po policzkach. z uśmiechem na ustach podpisałem kartkę, a chwilę później już odnajdywałem siebie w miękkich i ciepłych ramionach Lou.

"dałem ci autograf, ale w zamian dasz mi swój numer i pozwolisz zrobić sobie zdjęcie" odpowiedziałem, z niechęcią odrywając się od niego.

"w porządku, chciałem poprosić o to samo" podałem mu odblokowany telefon, a on wszedł w listę kontaktów i zapisał ten do siebie.

"proszę" oddał mi urządzenie, a ja zerknąłem na nie i umiechnąłem się lekko. jego numer nosił nazwę >lou-bear<

"uroczo" stwierdziłem i ustawiłem kamerę tak, aby móc zrobić mu zdjęcie jak najbardziej oddające jego piękno.

"uśmiechnij się" poleciłem i nacisnąłem guzik. wyszło idealne. zrobiło się w momencie, gdy wokół jego oczu utworzyły się przeurocze zmarszczki. wyglądało tak, jakby cała twarz składała się jedynie z uśmiechu. od razu ustawiłem je na tapetę blokady, jeszcze przez chwilę wpatrując się w fotografię.

"jesteś piękny" wyrwało mi się westchnienie. natychmiast spłonąłem rumieńcem i spuściłem wzrok.

"hej, hej" Louis podniósł moją brodę dwoma palcami i zmusił do spojrzenia mu w oczy.

"nie wstydź się, maluchu. wiem, że dopiero co się poznaliśmy, ale już stałeś się moim uzależnieniem. twoje oczy o barwie wiosennej trawy i dołeczki w policzkach, w których mógłbym zamieszkać, to rzeczy, które chciałbym oglądać każdego poranka."
odwzajemniłem uśmiech.

"a myślałem, że tylko ja się tak dziwnie czuję"

"jak?"

"tak, jakbyś był jedyną rzeczą potrzebną mi do szczęścia"

"cóż, ludzie nazywają to miłością od pierwszego wejrzenia, ale mi się bardziej podoba nazwa >bratnie dusze<"

"hm, w sumie, jeśli to jest to jak miałbym się czuć już zawsze, to myślę, że nie mam nic przeciwko"

"uwierz mi, że ja też nie, kochanie" schylił się i musnął przelotnie kącik moich ust. moje wnętrze zawirowało.

"leć już, bo spóźnisz się na przesłuchanie" o matko, kompletnie zapomniałem.

"idę podbić ten świat" zaśmiałem się, a Louis do mnie dołączył.

"tylko obiecaj mi, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie."

"obiecuję."

meet me in the toiletOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz