TOG
Dorian:
Wizyty Doriana stawały się coraz częstsze. A to ból głowy, a to zranił się w rękę, a to na jakieś badanie, bo źle się czuł. Oczywiście nic nie mu nie dolegało, a zranienia były delikatne, ale Dorian i tak przychodził z najdelikatniejszymi problemami. I tylko do ciebie. Nie zgadzał się na inną uzdrowicielkę, chciał przychodzić tylko do ciebie.
Pewnej nocy nie mógł spać. Kręcił się po pokoju, czytał książki, liczył owce, ale nie mógł zasnąć. Wiedział, że pracujesz do późnej nocy i jego kroki jakby same kierowały się do twojej pracowni. Zastał ciebie, pracującą nad jakimś specyfikiem. Byłaś okropnie zmęczona, dłonie ci drżały. Dorian bez słowa zaczął ci pomagać jak mógł, podając potrzebne materiały lub czytając na głos przepis.
Zauważył piękno twoich spracowanych dłoni, zauważył twój błysk w oczach gdy pracowałaś. Gdy jeden kosmyk wymsknął się spod twojego ciasnego koka, miał ochotę go odgarnąć go za twoje ucho. Walczył z tą pokusą przez całą noc, podczas której pomagał ci w pracy. Gdy kazałaś mu już iść, a raczej wypchnęłaś go za drzwi, długo stał przed nimi, nie wierząc, co czuł.
Chaol:
Chaola spotykałaś każdego dnia na tej samej ścieżce. Chaol niby przypadkowo wpadał na ciebie, przepraszał cię, po czym dołączał do ciebie w twoim spacerze. Tego typu zaloty trwały prawie miesiąc, sprawiając, że twoja przyjaciółka, widząc ciebie wpatrzoną w kapitana, zaczynała wam planować ślub. Oczywiście zaprzeczałaś, że coś do niego czujesz, ale przyjaciółka wiedziała wszystko.
Szłaś ścieżką, czekając aż Chaol nadbiegnie. Twoja przyjaciółka zajęła się innym strażnikiem, który skradł jej serce. Odeszłaś od gołąbeczków, którzy nie mogli nacieszyć się swoim towarzystwem i szłaś sama, trzymając w prawej dłoni rączkę parasolki. Już widziałaś nadbiegających mężczyzn, w tym Chaola, gdy jeden z przebiegających obok ciebie strażników klepnął cię w tyłek. Ty, nie panując nad swoim gniewem fae, walnęłaś mu z prawego sierpowego, podstawiłaś nogę, wywracając go, oraz zdzieliłaś parasolką. Mężczyźni patrzyli na ciebie oniemieli, aż jeden z nich zaczął się śmiać. Wszyscy pokładali się ze śmiechu, dopóki nie zagroziłaś, że za chwilę każdy z nich skończy jak ten nieszczęśnik. Jego koledzy pomogli mu wstać, a on kulejąc odszedł, rzucając w twoją stronę niezbyt pochlebne przymiotniki. A ty, jak gdyby nigdy nic, podeszłaś do Chaola. Od podał ci bez słowa ramię, po czym zaczęliście spacerować. On zdał sobie sprawę, że za tą dziewczynę z ognistym temperamentem poszedłby do piekła. A to, że prawie poszedł przez ciebie, to inna historia.
Rowan:
Nie można określić dnia, w którym się w tobie zakochał. To było stopniowe. Najpierw przerodziło się to w tolerancję. Tolerowaliście swoją obecność na treningach, nie kłóciliście się o byle co. Po prostu żyliście obok siebie.
Potem zaczęliście się przyjaźnić. Na jednej wojnie walczyliście razem, w pewnym sensie przywiązaliście się do siebie. Rowan troszczył się o ciebie, ty o niego. Dbaliście o siebie, pilnowaliście siebie. Każdy widział tą troskę, jaką siebie obdarzaliście
Może w dniu, gdy powiedział ci o Lyrii. Wyznał ci wszystko, gdy leżeliście w obozie. Byliście na misji, sami, bez ingerencji reszty piesków Maeve. Spaliście pod gwiazdami, wsłuchując się w odgłosy natury. Jedynym niepasującym tutaj odgłosem były wasze ciche głosy. Rozmawialiście o wszystkim. Ty opowiadałaś o swojej rodzinie, o próbie wydania ciebie za mąż, o twojej siostrze. Szczerość z twojej strony skłoniła go do wyznania tobie wszystkiego o swojej zmarłej towarzyszce. Ty nie powiedziałaś nic, tylko wtuliłaś się w niego, chcąc dodać otuchy. Nie minęła chwila, a usunęłaś, a on w tym momencie zaczęł się w tobie zakochiwać. Minęło prawie sto lat, by zebrał się w sobie i wyznał tobie swoje uczucia.
CZYTASZ
Preferencje
Fanfiction„Dawno, dawno temu - Celaena opowiadała jemu, sobie, całemu światu - w pewnej krainie już dawno zrównanej z ziemią żyła sobie księżniczka, która bardzo kochała swe królestwo." Rowan Biały Cierń Galathynius poleca! pisane przez queen-marauders