Obudziłem się na zimnej posadce. Czułem piach i brud pod palcami gdy próbowałem się podnieść.
W końcu udało mi się i oparłem się plecami o betonową ścianę.
Ledwo oddychałem, a powietrze do tego było stęchłe i zakurzone.Rozejrzałem się dookoła. Podłoga była popękana i pokryta piachem zmieszanym z brudem. Ściana o którą się opierałem, okazała się nie być kompletna. Znajdowałem się w jakiejś ruinie. Poprzez szpary w betonie nade mną, ujrzałem promienie księżyca. Była noc, tego byłem pewien.
Najdziwniejsze co zobaczyłem, to maszynę na drugim końcu "pomieszczenia" (jeśli można je tak nadal nazywać).
Podniosłem się na nogi i otrzepałem ubranie z kurzu oraz piachu. Podszedłem do urządzenia. Trochę się znałem na maszynach i od razu zauważyłem, że jest to generator. Był chyba popsuty.
Tylko skąd on się tu wziął?
Podążyłem wzrokiem za żółtym kablem, ciągnącym się po podłodze od generatora do miejsca pomiędzy dwoma zniszczonymi ścianami.
Zacząłem iść po kablu. Może na końcu drogi znajdę odpowiedź?
Sam nie wiedziałem co tu robię ani co się stało. Pamiętam jak wyszedłem z pracy. Pracuję w kawiarni jako kelner. Dotarłem do swojego mieszkania, a potem ktoś zapukał do drzwi. Dalej nic nie pamiętam i to mnie przerażało.
Zatrzymałem się pomiędzy ścianami. Kabel prowadził kawałek dalej i znikał w wysokiej trawie. Dobrze, że księżyc świecił, bo inaczej nic bym nie widział.
Zeskoczyłem ze schodka, jeśli w ogóle można nazwać schodkiem ten kawałek betonu wryty w czarną ziemię.
Wszedłem w wysoką trawę. Gdzie niegdzie widziałem drzewa oraz kolejne ruiny. Wyglądało to wszystko na zniszczone, stare budynki po środku lasu.
Spojrzałem pod nogi i okazało się, że zgubiłem kabel w trawie. Zacząłem go szukać, ale ten jakby się rozpłynął.
Może skręcał gdzieś zaraz po tym jak znikał w trawie?
Zaprzestałem szukania kabla. Postanowiłem iść prosto przed siebie i na pewno trafię w końcu na drogę lub gospodę.
Wysoka trawa po chwili się skończyła. Zaczęło się więcej drzew, a pod swoimi stopami słyszałem szelest zaschniętych liści. Gdzieś w oddali słyszałem nawet kraczenie kruków. Nie podobało mi się to.
Sam w lesie. Kruki. Ta sceneria.
Zacząłem się bać, bo to wszystko przypominało scenę z jakiegoś horroru.
Przeszedłem pomiędzy drzewami i nagle przed sobą zobaczyłem wysoki mur z czerwonej cegły. Zdecydowałem się iść wzdłuż niego.
Pokonywałem kolejne metry, nie mogąc się doczekać aż opuszczę to miejsce i wrócę do swojego mieszkania.
Mur po jakimś czasie skręcał w lewo. Miałem nadzieję, że nie jestem otoczony nim z każdej strony.
Zatrzymałem się gwałtownie gdy pod murem nagle zobaczyłem kontur skulonej osoby.
- Hej, nic ci nie jest? - spytałem cicho, jakby bojąc się powiedzieć cokolwiek głośniej.
Skulona osoba szybko podniosła głowę. Jej twarz oświetlił księżyc. Była to młoda dziewczyna. Około siedemnastu lat. Ja sam miałem dwadzieścia pięć.
- Gdzie ja jestem? - spytała drżącym głosem.
- Sam nie wiem. - przysiadłem obok dziewczyny i wyciągnąłem rękę w jej stronę - Jestem Dylan. - przedstawiłem się.
CZYTASZ
Dylmas ONE SHOTY
FanfictionPisane w roku: 2017 One shoty o Dylmasie ❤ 1.The Spell 2.Little Wolf 3.Love By Daylight