"Nie musimy rozmawiać. Nie musimy tańczyć. Nie musimy się uśmiechać. Nie musimy zawierać przyjaźni (...) Nie musimy tańczyć, nie musimy tańczyć..."
P.O.V Draco
- Nie no, błagam. Tylko się tu nie rozklejaj! - zaprotestowałem, gdy w oczach Wiedźmy (jak ją skrycie nazywałem) pojawiły się łzy. Czyli potwory też potrafią płakać! Warto wiedzieć.
Przypomniałem sobie słowa starego wujka Archibalda, który od zawsze był moim autorytetem. No, dopóki nie zginął stratowany przez stado trestrali, ale o tym nie mówi się głośno.
Przywołałem jego obraz, sprzed jakichś czternastu lat. Siedział w eleganckim fotelu, w dostojnym salonie Black'ów i przypatrywał mi się, jak bawię się przed nim na dywanie kolejką.
- Synu - powiedział wtedy - Zapamiętaj moje słowa. Gdy kobieta ci płacze, to na pewno podstęp. Coś od ciebie chce. Albo wzbudza twoją litość. Ma na celu poruszyć twoje sumienie. A my, Black'owie nie mamy sumienia! A ty jesteś z Black'ów! Nie daj się nigdy omotać!
W tamtym momencie bardzien interesowała mnie akcja zabawy ( jakichś mugol na horyzoncie! Avada Kedavra! ), ale może i za sprawą jakiejś magii, wziąłem sobie te słowa do serca.
Tak więc stałem niewzruszony przed Biersack, która teraz ryczała jak zażynana świnia. Ciekawe jak długo jej to zajmie. Może powinienem ją jakoś zmotywować do ogarnięcia się?
- Długo jeszcze ci to zajmie? Trzeba DZIAŁAĆ.
W odpowiedzi usiadła jedynie bezsilnie na powalonym pniu. Posłała mi jednak wcześniej mordercze spojrzenie. Czyli dobrze mi idzie!
- Zabini nas stąd wyciągnie. Nie histeryzuj.
- Niby jak?! - zaszlochała, i spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami. O, tusz się jej rozmazał. Wyglądała jak jakieś widmo z horrorów.
-Powiedzmy, że ja i Diabeł mamy swoje sposoby - uśmiechnąłem się pod nosem i usiadłem obok niej tak blisko, że stykaliśmy się ramionami.
- Więc "powiedzmy", że ci ufam - oparła głowę na moim ramieniu i przytuliła się do mojego boku. Powietrze w tym lesie jakoś dziwnie na nią wpływa.
P.O.V Eireena
- Harry? Harry, gdzie jesteś?
Rozglądałam się zaniepokojona dookoła, próbując wyłapać w ciemności równie czarną czuprynę Wybrańca. Zniknął mi z oczu dosłownie na sekundkę! Nie wiem, jakim cudem tak szybko się przemieścił.
- Harry? - zajrzałam pomiędzy wysokie wierzby i... aż krzyknęłam.
Zamiast bliznowatego chłopaka wśród liści patrzyła na mnie twarz ciemnoskórego Ślizgona. Szczerzył swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu. Pomachał do nie wesoło i jakby nigdy nic wymaszerował na ścieżkę, którą wcześniej szłam.
- Co ty tu robisz, Zabini? - udało mi się wyjąkać, gdy powoli odwracałam się w jego stronę. Kopara mi opadła. Dosłownie. Był ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała.
- Gdzie jest Malfoy? - zapytał wesoło i nie zwracając na mnie większej uwagi, ruszył hardo przed siebie. Bezwiednie potruchtałam za nim: Jego jeden krok odpowiadał dwóm moim.
- Nie wiem, on był ze Scarlett...
- Szlag! - Diabeł przystanął i potarł swój serdeczny palec. Dopiero po chwili przyglądania się odkryłam, że nosi na nim gustowny, szmaragdowy pierścień. Był przecudny. Drogocenny kamień błyszczał nawet w zupełnej ciemności, a czyste srebro mieniło się delikatnie w bladej poświacie księżyca (i jak mniemam jego zębów).
Pod wpływem dotyku Ślizgona, szmaragd zmienił barwę na jeszcze bardziej intensywną. Chłopak ściągnął przy tym brwi, jakby coś go zabolało.
- Ładny - przyznałam, przyglądając się biżuterii. Od zawsze fascynowałam się takimi błyskotkami, poza tym, że podobały mi się, jak chyba każdej kobiecie. - Skąd go masz?
Blaise zaśmiał się krótko i schował dłoń do kieszeni bluzy.
- Powiedzmy, ze pani Cyzia jest trochę przewrażliwiona na punkcie swojego synalka.
Już nic z tego nie kapowałam.
- Pani Cyzia?
Zabini najwyraźniej świetnie się bawił.
- Narcyza Malfoy. Podarowała mi i Dracusiowi takie błyskotki. Gdy któryś z nas jest w niebezpieczeństwie, pierścień tego drugiego strasznie parzy. Alarmuje wtedy, że przyjaciel jest w niebezpieczeństwie. Im większe zagrożenie na niego czyha, tym ten kawałek kamienia szlachetnego staje się bardziej gorący. A na moim przed paroma minutami można było smażyć jajecznicę.
Przełknęłam głośno ślinę. Skoro arystokracie coś groziło... to Scarlett także!
YOU ARE READING
Hate is the love that went the wrong way
FantasyCz przyjaźń pomiędzy Gryffonką, a Ślizgonką może istnieć? Czy dwaj wrogowie mogą się pokochać? Czy Snape umyje włosy? W tym opowiadaniu wszystko jest możliwe! Wiec zapraszamy do czytania :))