- Nie obchodzi mnie to, panie Walker - powiedział spokojnie Harry do słuchawki, choć ten człowiek zaczynał go już drażnić. Nie chciał udostępnić jemu i Isabelli Disneylandu, twierdząc że ma zbyt napięty grafik, aby znaleźć jedną wolną noc. - Płacę, więc wymagam, a proszę mi wierzyć, że pieniądze są naprawdę duże. - Rozłączył się, kiedy usłyszał cichy pomruk mężczyzny, że jeszcze przemyśli sprawę. Harry prychnął. Niewdzięczne karakany, lecą jedynie na jego majątek.
- Harry! - usłyszał przeraźliwy krzyk Isabelli, więc zmarszczył brwi i bez zastanowienia pobiegł w kierunku głosu. Co jeśli coś na nią spadło i ją przygniotło, a ona nie może się poruszyć? A może jest już za późno?
Ale... Co mogłoby być w piwnicy, oprócz kilku regałów z konfiturami, których nawet nie miał zamiaru otwierać, bo nie wiadomo kiedy były robione. Mimo wszystko po chwili stał już pod powierzchnią ziemi i patrzył na wyglądającą naprawdę dobrze narzeczoną, co prawda była trochę blada, ale to wszystko. Zmarszczył brwi.
- O co chodzi? - spytał i podszedł do niej, kładąc dłoń na dole jej pleców, aby ją uspokoić. Rozejrzał się wokół i pomyślał, że pewnie zobaczyła pająka, którego się przestraszyła i zrobiła z igły widły.
- Tam coś było - powiedziała roztrzęsionym głosem i drżącą ręką wskazała przed siebie, na tę ciemniejszą część pomieszczenia.
Harry zmrużył oczy, starając się coś dostrzec, ale nic poza wielkim piecem tam nie było.
- Musiało ci się przewidzieć albo po prostu mysz przebiegła gdzieś szybko, Bella.
Sam nie wiedział kiedy, ale w jego głosie pojawił się francuski akcent. Nigdy nie był w tym kraju ani nie wiedział nic o przodkach, którzy mogliby stamtąd pochodzić. Dziwne. Ale skoro Isabellę to pociągało i zarazem podniecało, nie miał nic przeciwko.
- Idź na górę, przejrzę jeszcze raz piwnicę. - Pchnął delikatnie kobietę w stronę schodów, a sam ruszył głębiej, kiedy ta zniknęła z jego oczu.
Przez chwilę po prostu kręcił się między regałami, rozglądając się mało uważnie. Był znudzony i już zdążył zapomnieć o dziwnych dźwiękach, które niedawno słyszał. Jakiś odgłos za nim - dźwięk butów na posadzce - zwrócił jego uwagę, a on przekręcił oczyma, myśląc, że narzeczona postanowiła wrócić, albo co gorsza tym razem widziała coś w kuchni.
- Isabello, prosiłem cię o coś - powiedział poważnie i odwrócił się w tamtą stronę, jednak nic nie zauważył. Jego brwi podjechały pod samą linię włosów, a ciało zjeżyło się.
Jednak miała rację. Coś tu było.
Usłyszał jak ktoś przeklął siarczyście. Jego ciało opanował gniew. Kto był na tyle głupi, aby się włamać do jego domu?
- Wyjdź z podniesionymi rękami, inaczej dzwonię na policję - powiedział głośno, żeby mieć pewność, że włamywacz go słyszy.
Po chwili zobaczył, jak zza pieca wyłania się wysoki mulat w garniturze i rękoma nad głową. Jego szczęka dotykała podłogi. Jakim cudem ten pajac tutaj wszedł?
- Panie Malik, pański pracodawca zostanie powiadomiony o pańskim wtargnięciu na moją posesję, a ja postaram się, aby stracił pan stanowisko - powiedział do mężczyzny, który namawiał go i zachęcał do kupna posiadłości. Nigdy by nie pomyślał, że może być takim dwulicowym człowiekiem. Wyglądał na naprawdę porządnego faceta w tym swoim czarnym garniturze, idealnie ułożonymi włosami i okularami na nosie. Jednak pozory mylą.
- Proszę poczekać, panie Styles. Jest coś, o czym musi pan wiedzieć - Zain podszedł bliżej niego i popatrzył prosto w jego oczy. Włosy były roztrzepane na wszelkie strony i Harry zaczął zastanawiać się czy przypadkiem nie podszywa się pod kogoś z wysokim stanowiskiem.
- Masz minutę.
- Louis, chodź tu! - krzyknął mulat, a Harry wywrócił oczyma. Włamali się we dwóch? Kabarecik.
Jego oczy rozszerzyły się do wielkości piłek golfowych, kiedy prawie przezroczyste coś z kpiącym uśmiechem ukazało się jego oczom i pokłoniło nisko.
- Witaj, Harry.
Wolicie LouisTops czy HarryTops?
CZYTASZ
Rose of death / larry
FanfictionLouis dostał jedno zadanie: ma nie dopuścić, aby ktokolwiek zamieszkał w domu, który skrywa w sobie ukryty skarb. Za wszelką cenę stara się wszystkich odstraszać, jednak kiedy trafia mu się naprawdę uparty mężczyzna z burzą loczków na głowie, zdaje...