Rozdział drugi

87 5 0
                                    

Troska mojej mamy czasami przerastała wszystko. Podążała po mieszkaniu z kąta w kąt wyszukując nowe rzeczy, które na pewno przydałyby mi się na uniwersytecie. Przewracałam oczami na jej kolejne pomysły, a on grymasiła, gdy stanowczo odmawiałam ich zabrania.

-Musisz to wziąć! - kłóciła się ze mną taszcząc za sobą komplet pościeli. Jeśli zgodziłabym się na jej namowy mój pokój w akademiku wyglądałby jak garaż czy podobna graciarnia. Kiwnęłam głową, nie przystając na prośbę.

- Mamo, tam wszystko będzie. Dlaczego mam zabierać rzeczy, które wcale mi się nie przydadzą? - zapytałam już lekko podirytowana. Rodzicielka zawstydziła się i podrapała ręką kark.

- Ja...nie wiem. Po prostu się martwię, chcę, żebyś czuła się tam dobrze.

Wstałam z kanapy w salonie i skierowałam się w stronę mamy. Kobieta stała tyłem do mnie, przeszukując dużą, drewnianą szafę. Złapałam za jej ramię i odwróciłam ją tak, że stanęłyśmy twarzą w twarz.

- Mamo, mam dziewiętnaście lat, idę na college. Muszę nauczyć radzić sobie sama. - przyciągnęłam ją do siebie i przytuliłam. Objęła mnie mocno, tak jakby nie chciała, żebym jej uciekła.

- Już czas.

Droga do Cambridge, oddalonego o 50 mil od Londynu, okropnie się dłużyła. W moich uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała się delikatna melodia I See Fire Ed'a Sheeran'a. Gęsia skórka wzmogła się, gdy drzwi autobusu otworzyły się wpuszczając do rozgrzanego autobusu zimne podmuchy wiatru. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że ludzie, którzy jeszcze przed chwilą zajmowali swoje miejsce, teraz kierowali się w stronę wyjścia. Wyjrzałam przez lekko już zabrudzone okno. Moim oczom ukazał się potężny gmach budynku uniwersytetu. Wstałam z miejsca i wyszłam z autobusu, żegnając się uprzejmie z kierowcą. Opatuliłam się apaszką i skierowałam się w stronę budynku akademika. Torba, którą za sobą ciągnęłam, teraz wydawała się o wiele cięższa. Przystanęłam przed wysokimi schodami zastanawiając się jednocześnie w jaki sposób zaniosę ją do środka. Moje próby uniesienia torby na nic się nie zdały, a przyprawiły mnie o ból nadgarstka.

- Może ci pomóc?

Odwróciłam się gwałtownie słysząc zachrypnięty głos. O barierkę opierał się chłopak o brązowych włosach, ubrany w czarną bluzkę i takiego samego koloru spodnie. Był szczupły, ale nie chudy, wyróżniała go dobrze zbudowana postura. Jego ręce spoczywały w tylnich kieszeniach spodni, a na twarzy widniał delikatny uśmiech. Chłopak oderwał wzrok od mojej sylwetki i skierował go na przedmiot znajdujący się obok mnie. Postąpiłam podobnie jak chłopak i spojrzałam na moją rozepchaną walizkę.

- Jeśli byłbyś taki miły. - rzekłam ciepłym głosem uśmiechając się uprzejmie. Chłopak oderwał się od barierki i podążył w moja stronę. Wyciągnął dłoń chwytając rączkę torby i podniósł ją, nie mając z tym żadnych kłopotów.

- Pierwszy rok? - zapytał nieznajomy, kiedy przekroczyliśmy próg akademika. Spojrzałam na jego twarz. Spoglądał na mnie, przybierając poważną minę. Kiwnęłam głową.

- Tak. - nie dłużej jak kilkanaście sekund później staliśmy przed drzwiami pokoju numer 23 . Chłopak przekazał mi walizkę i uśmiechnął się uprzejmie. Podziękowałam mu i chwyciłam klamkę drzwi, aby je otworzyć. Zanim skryłam się w cieniu pokoju usłyszałam głos:

- Witamy w Cambridge.

Ściany pokoju miały kolor ciemnego beżu. Po przeciwnych jego stronach znajdowały się dwa łóżka. Spojrzałam na te, które znajdowało się tuż pod dużym oknem, przez które można było zauważyć zapierający dech w piersiach widok na rzekę Cam. Swoje ubrania przełożyłam do średniej wielkości komody, a rzeczy, które nie znalazły swojego miejsca w nowym pokoju zamknęłam w walizce i schowałam ją pod łóżko. Opadłam bezwiednie na świeżą i miękką pościel i wtuliłam twarz w poduszkę, która wydawała się teraz idealnym towarzyszem. Z błogostanu wyrwał mnie głos dochodzący z radiowęzła, który zamocowany był w jednym z kątów na suficie.

- Uwaga, uwaga, uwaga. Kolacja została przeniesiona na godzinę 20. Przepraszamy za komplikacje.

Momentalnie mój wzrok podążył na zegarek spoczywający na szafce obok łóżka. Wskazywał godzinę parę minut po dziewiętnastej. Odetchnęłam z ulgą, że mam czas, aby chwilę odpocząć i odświeżyć się. Chwyciłam na kosmetyczkę leżącą na komodzie i wyszłam z pokoju z zamiarem poszukiwania łazienek. Chodząc po akademiku minęłam drzwi kuchni i stołówki, ale moim oczom nie ukazały się drzwi, których w tej chwili potrzebowałam.

- Musisz się cofnąć. Pomieszczenie po prawej stronie. - mój wzrok spoczął na drobnej posturze dziewczynie. Włosy jej były w kolorze ciemnego blondu, które związane miała w niedbały kłos. Uśmiechnęła się serdecznie i zbliżyła się do mnie.

- Jestem Gemma. - wyciągnęła dłoń w moim kierunku, a ja delikatnie ją uścisnęłam. Zdałam sobie sprawę, że nie przedstawiłam się, więc rzekłam:

- Nelia – mój cichy głos odbił się echem. Spojrzała na mnie zaskoczona, a ja uniosłam brwi nie wiedząc o co chodzi.

- Twoje imię, jest...niespotykane. - wyjaśniła lekko się jąkając. Zawstydzona odwróciła wzrok i zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów. Nie wiedząc co odpowiedzieć, uśmiechnęłam się tylko.

- Przepraszam, ale muszę już iść. - powiedziałam i wskazałam gestem dłoni na drzwi łazienki. Ona pokiwała głową i rzekła ciepło:

- Do zobaczenia później!

Po kilku minut znalazłam się już w pokoju. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, aby choć na chwilę pozwolić im odpocząć. Godzina dwudziesta minęła, a ja nadal nie ruszyłam się z miejsca, czując jakby moje ciało ważyło ponad sto kilogramów, a powieki stały się niczym stalowe kurtyny.

Drugi się pojawił z lekkim opóźnieniem, przepraszam :(

Mam nadzieje, że będzie się wam podobało ;) 

If OnlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz