Złotowłosy chłopiec siedział sztywno na krańcu kanapy, trzymając na kolanach pewne zniszczone i podarte na brzegach zdjęcie. Jego wzrok, zamiast mieć utkwiony w owym przedmiocie, skierował na nieistniejący punkt przed sobą. Oczy niemal przyzwyczaiły się do tego uciążliwego szczypania, z którym radziły sobie nieprzerwanym potokiem łez. Lecz jego serce nadal nie mogło zrozumieć. Nadal się sprzeciwiało, wybijając swój buntowniczy rytm.
Przecież osoby na fotografii były uśmiechnięte. Zapewne też szczęśliwe. Więc dlaczego...
-Naruto! Jesteś w domu?- rozniósł się donośny głos i odgłos domykanych drzwi. Mimo tego chłopiec nadal trwał w swoim odrętwieniu. Zdawał się odłączony od rzeczywistości.
-Naruto?- zaniepokojony, ponownie przywołał imię podopiecznego.Jiraiya upuścił torbę z zakupami, która z charakterystycznym dźwiękiem zwiastowała stłuczeniem się szklanych produktów. Dowodziła temu powiększająca się biało-pomarańczowa kałuża, która przesiąkając przez niepraktyczną, ale ku zadowoleniu świata ekologiczną torbę, wsiąkała w niebieski dywan pokrywający salon.
-Co się...- zaczął, klękając przy chrześniaku. Jednak, gdy zrozumiał, co chłopiec dzierży w dłoniach, westchnął ciężko.
Wiedział, że ta sprawa kiedyś wyjdzie na światło dzienne, ale nie podejrzewał, że będzie zmuszony wyjaśnić to wszystko Naruto już w wieku dziewięciu lat. Jego spojrzenie z przejętego zmieniło się na łagodne i jednocześnie wypełnione bólem. Wspomnienia odżyły, gdy przyglądał się dłużej czerwonowłosej kobiecie.
-Skąd masz to zdjęcie?- zapytał spokojnym tonem. Nie otrzymując odpowiedzi poderwał się z klęczek, co jego stare stawy w kolanach przyjęły z głośnym skrzypnięciem. Usiadł koło chłopca, zagarniając go ramieniem do swojego boku. Przez to napotkał parę zaskoczonych błękitnych tęczówek, które świadczyły o tym, że chłopiec dopiero teraz zwrócił uwagę na towarzystwo opiekuna. Uśmiechnął się uspokajająco, wskazując głową na fotografię.
-Znalazłeś w moim gabinecie, prawda?- Właściwie nie musiał pytać.
W swoim pomieszczeniu miał wiele pamiątek, w tym właśnie albumów. Nic dziwnego, że ciekawska natura Uzumakich, porywczość młodości i solenny zakaz grzebania w jego rzeczach sprawiły, że nadeszła owa, nieprzyjemna chwila.
Pogłaskał chłopaka po złotej czuprynie wiedząc, że Naruto był w tych sprawach jak zwierzątko- trudne sprawy wprawiały go w zagubienie, a dotyk i opanowany ton rozmówcy sprawiał, że potrafił się wyciszyć. Tak też było i w tym przypadku. Drobne ciałko rozluźniało się stopniowo, a z gardła mimowolnie wydobywały się zadowolone pomruki.
-Jesteś zły?- usłyszał zachrypnięty głosik. Naruto spoglądał na niego nieśmiało, ukazując zaczerwienione oczy. Chociaż teraz już nie szkliste. Mężczyzna zaprzeczył od razu, kręcąc głową.
-Nie obwiniam cię o to. Powinieneś wiedzieć już dawno- przyznał, czując poczucie winy.
Mimo młodego wieku, Naruto był już bystrym chłopcem i dostrzegał nieprzychylne spojrzenia mieszkańców, czy usłyszał strzępy okropnych plotek na temat swojej rodziny. Mimo zakazu zastępczego burmistrza wiedział, że ludzie żyli utratą ich wspaniałego Namikaze, obwiniając o wszystko Kushinę i niewinnego temu wszystkiemu Naruto.
A przecież to był dobry dzieciak. Mimo wszystko, jeden szczegół doprowadził do stanu, gdzie cała osada pogardzała Uzumakim, przypisując mu winy matki.
-Dzisiaj w akademii, Iruka pytał się kim są nasi rodzice- szeptał Naruto. Pociągał noskiem, wtulając się bardziej w większe ciało opiekuna.- Gdy doszło do mnie, cała klasa popatrzyła na mnie... patrzyli na mnie tak...- zagryzł wargę.- Czemu oni patrzą na mnie, jakbym był jakimś potworem?
CZYTASZ
Pᴇʀsᴘᴇᴋᴛʏᴡʏ ☯ [Sᴀsᴜɴᴀʀᴜ]
ФанфикNie lękajmy się wybierać patrząc sercem, wielu było już ludzi przed nami, ale oni patrzeli jedynie oczami. Czasami wystarczy - inna 'perspektywa'.