Itachi nie markował swojego zdziwienia, gdy to po opuszczeniu kojącego zacisza łazienki zobaczył, że przy ich wąskim stoliczku zabrakło dla niego miejsca. Na kanapie, naprzeciwko Sasuke, gdzie na początku siedział i myślał, że nadal będzie mu to zaszczytnie dane, zastał Naruto, który żywo i z niewyobrażalną pasją opisywał najlepsze danie w restauracji, czyli ramen.
Oczywiście w żadnym stopniu nie zaskoczył go fakt, że właściciel restauracji najserdeczniej polecał właśnie tą potrawę, bo nie trudno było się domyślić, w czym gustuje po mijanym ciekawym szyldzie z papryczką, który aż ociekał nieobiektywną ofertą kuchni.
Gorzej było z przyswojeniem informacji o tym, że Sasuke z taką swobodą pozwolił na przekroczenie swojej odwiecznie strzeżonej przestrzeni osobistej dla pierwszego lepszego nieznajomego, a w dodatku dla kogoś należącego do zacofanej wiochy, czyli tak najłaskawiej tytułowanej Konohy.
W tym przejmującym dniu powinien już przestać odczuwać zaszokowanie, ale we wszystkim powinno się mieć umiar. Podejrzewał, że Sasuke postanowił się z nim brutalnie zabawić, bo jego brat siedział właśnie niedorzecznie rozluźniony i najspokojniej w świecie zapewniał, że spróbuje właśnie Tego dania.
Nie liczyło się to, że Sasuke wprost nienawidził owej potrawy, o której mógłby napisać porywający, bogaty w przejmujące, poetyckie sformułowania esej, po którym każdemu odechciałoby się jedzenia, czy choćby patrzenia na zaserwowaną pięciogwiazdkową zawartość miski ukrytą pod systematyczną nazwą- ramen. Sasuke miał niesamowity dar przekonywania, zwłaszcza jeśli chodziło o wszelkie sposoby na szybkie i proste zniechęcenie ludzi, które najczęściej były przez lata udoskonalane i stosowane, w jego przypadku, w najzwyklejszych kontaktach międzyludzkich.
Teraz już jadąc w stronę urzędu miasta nie potrafił spokojnie usiedzieć i wiercił się niemiłosiernie na fotelu. Zawsze był energicznym człowiekiem, a takie przeżycia jeszcze bardziej go pobudzały i nie potrafiły w żadnym wypadku uspokoić jego rozszalałych, kumulujących się teorii.
W toalecie miał czas na pozbieranie myśli, ale gdy podano mu dokładkę tych niesamowitości wyczuł, że dosięgną swojego limitu, gdzie mózg potrzebował lekkiego odpoczynku i małego wsparcia w postaci ziółek, czy innego otumaniającego trunku.
-Jeśli chcesz się podrapać po dupie to zatrzymaj się i zrób to normalnie, a nie siedziskiem- warknął Sasuke, który za wszelką cenę nie chciał spoglądać w stronę kręcącego się na fotelu brata. Jednak irytacja wzięła górę już po pięciu minutach, co i również wskazywało w jak dobrym humorze był Sasuke.
Zazwyczaj od razu ukazywał swoje wkurzenie na wybryki Itachiego, nie mówiąc już o działaniach, które mogą zirytować normalnego człowieka, bo skrzypienie siedziska oraz odgłos ocierającego się materiału jego dżinsów w stylu Baggy o skórzaną tapicerkę mógł na dłuższą metę przyprawić o ból głowy każdego, a nie jedynie typowo znerwicowanego Sasuke.
Nie otrzymując żywej, czyli normalnej odpowiedzi, przelotnie spojrzał na starszego brata, unosząc ciemną brew.-Znów chcesz do kibla?
-Żałuję, że nie spytałem o jakąś aptekę- mruknął w końcu, uśmiechając się nerwowo. Próbował się w minimalnym stopniu uspokoić i docisnąć swoje spięte plecy do oparcia, które wciąż znajdowało się za daleko. -Potrzebuję jakiegoś środka na uspokojenie.
-Trzeba było nie żłopać tyle hektolitrów pobudzającej zielonej herbaty, przez którą również zwiększa się parcie na twój, rozmiarów orzeszka, pęcherz. Wtedy miałbym spokój teraz i również podczas naszej popapranej podróży- odparł, przyjemnie kończąc ich braterską rozmowę, tu też zaszczyt ofiarowywania swojej uwagi obojętnym mu ludziom.
CZYTASZ
Pᴇʀsᴘᴇᴋᴛʏᴡʏ ☯ [Sᴀsᴜɴᴀʀᴜ]
FanficNie lękajmy się wybierać patrząc sercem, wielu było już ludzi przed nami, ale oni patrzeli jedynie oczami. Czasami wystarczy - inna 'perspektywa'.