Wiatr rozwiewa moje włosy, zarzuca je do tyłu i z powrotem do przodu. W ciągu ułamka sekundy moje pole widzenia zostaje pocięte na nierówne paski. Ale nie przeszkadza mi to, więc zostawiam je na twarzy. Nie ma potrzeby nałogowo obserwować okolicę i wyczekiwać aż ktoś mnie zaatakuje. Dlatego nie potrzebuję mieć odsłoniętego pola widzenia. Tu jest bezpiecznie. Nikt nie ma prawa mnie tu dopaść. Tu jest dom.
Dom.
Tak długo już tu siedzę, że aż zaczynam nazywać to miejsce domem. Ile dni minęło? Nie wiem. Przestałam już dawno liczyć. Już dawno przestało mnie to obchodzić. Nie obchodzi mnie to, słyszycie? - pytam się Ich w myślach. Wiem, że gdzieś tam są. Wiem, że mnie obserwują. Obserwują każdego, kto tylko został. A mnie tym bardziej z pewnych powodów. I chociaż Ich nie widzę, jestem świadoma tego, że w każdej chwili mogą się ujawnić. Ale ja się Was nie boję, gnojki.
Kręcę głową na tę myśl. Podpieram się rękoma i wstaję. Czas wejść do środka i się trochę przespać. Jutro ruszam dalej. Za długo siedziałam w jednym miejscu. Nie mogę ciągle tutaj siedzieć, bo raz, dwa mnie znajdą. Nie wiem, gdzie ukryję się potem. Los pokaże.
Schylam się do włazu, trochę krzywiąc się z bólu. Ostatnio coś często bolą mnie plecy. To pewnie od noszenia ciężkiego plecaka przez kilkadziesiąt kilometrów w celu poszukiwania schronienia przed Nimi.
Otwieram klapę w dachu mojego bunkru. To stara, betonowa konstrukcja wbudowana nieco we wnętrzu Ziemi, powstała ładnych parędziesiąt lat temu - jeszcze za czasów, gdy ktokolwiek mógł zaatakować nasz kraj bombą atomową. Dziwię się jedynie, że jeszcze nic mu się nie stało, podczas gdy kontynenty znów połączyły się w jeden. Jest bardzo wytrzymały, a tym bardziej - odporny na Nich. Dlatego najlepiej nadal bym tu została. Nie wiem, czy poza tym Obszarem znajdę podobną kryjówkę. Nie wiem, czy poza tym Obszarem w ogóle coś jest!
Ale muszę mieć nadzieję.
Wchodzę do środka i szczelnie zamykam za sobą właz. Schodzę po drabinie na podłogę. Rozglądam się po pomieszczeniu na wszelki wypadek. Moja broń ciągle leży na stoliczku przy moim prowizorycznym łóżku, tuż obok ukradzionych dokumentów i naszego rodzinnego zdjęcia. Jednego z nielicznych.
Kait, stop!
Nie możesz o nich myśleć. Nie masz prawa przywoływać wspomnień. Masz nic nie pamiętać. Masz być twarda, a nie rozklejać się, gdy tylko spojrzysz na jedno, głupie zdjęcie.
Rzucam się na moje prowizoryczne łóżko, zsuwając trampki z nóg, brzuchem w dół. Szybko odwracam się na plecy. Nawet drzemiąc, muszę być w gotowość, bo to, że ten bunkier wytrzymał już tak długo, nie znaczy, że nikt mi się tu nie wedrze. Odkąd to wszystko się tylko zaczęło, muszę być w gotowości. Dlatego chwytam mój pistolet i kładę go sobie na brzuchu. Chcę go mieć pod ręką, w razie jakby co.
Jutro muszę iść dalej. Do innych Obszarów, może tam jest lepsze życie. Nikt tak naprawdę nie wie, jak jest poza Obszarem, w którym mieszka. Ja mieszkałam w Obszarze Amerykańskim, odkąd tylko pamiętam, a moja rodzina wywodziła się stąd od wielu pokoleń wstecz. Więc nie wiem, czy tam, dokąd zmierzam, znajdę to, czego szukam. Ratunek. Kogoś, kto mi pomoże. No i Antidotum. Antidotum, które pomoże Mutantom wrócić do normalności. Które może uratować ludzkość.
Chwytam mapę także leżącą na stoliku. Patrzę na czerwony krzyżyk postawiony przeze mnie w miejscu, gdzie teraz jestem. Okolice Salt Lake City. A muszę jak najszybciej dojść chociaż do Toronto. Jeżeli jeszcze w ogóle istnieje. Podobno duże miasta dostały najgorzej. Ale chcę przedostać się do Obszaru Europejskiego. Tam podobno zostało najwięcej ludzi. Ale też podobno jest najwięcej Ich.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto odnaleziony po wielu usilnych poszukiwaniach zaginiony w akcji prolog.
Mam nadzieję, że teraz będzie wszystko dobrze. Jeżeli Wam się podoba, zostawiajcie swoje ślady w postaci gwiazdek i komentarzy. Byłabym bardzo wdzięczna.
Do następnego!
CZYTASZ
Cringe
Science FictionRok 2089. Po ponownym złączeniu się kontynentów Ziemia została podzielona na Obszary: Europejski, Azjatycki, Amerykański, Australijski i Południowy. W jednym z nich mieszka pewna dziewczyna - Kaitlyn Parks. Po wielu katastrofach na Ziemię napadają k...