~Rozdział 1~

1K 47 17
                                    

Szłam powolnym krokiem w stronę czołgającej się ofiary.

-Co się stało, Christian?-Powiedziałam drwiąco.-Przecież lubisz niebezpieczne kobiety..

-B-Bałagam cię.. nie zabijaj mnie.. z-zapłacę ci..-Powiedział robiąc przerwy by wziąć oddech.

Odpowiedzią na jego ofertę był mój psychopatyczny śmiech.

Spasiony milioner który myśli że mu wszystko wolno.-Pomyślałam

-Słuchaj..-Kucnęłam obok niego.-Masz żonę i córkę, obie cię kochają.. a ty masz je w dupie..-Wstałam -Patrzyłam na twoją frekwencję, przychodziłeś tam od około miesiąca, codziennie..

-O-Obiecuję ż-że to był ostatni raz..-Powiedział, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

-Tsyk.. gardzę taki ludźmi jak ty..-Wycelowałam pistoletem w czaszkę miliotera.
-Dlatego zrobię ludzkości przyjemność usuwając takiego człowieka..

Przymrużyłam lekko oczy i pociągnęłam za spust. Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk strzału a na ścianie i mojej sukience prysnęła krew mężczyzny.
Wyciągnęłam z torebki telefon z białą obudową i czerwonym iksem i zadzwoniłam na numer klienta.

-Zadanie wykonane..

-Dobrze, jutro zostawię ci wynagrodzenie w twoim biurze.-Usłyszałam niski, męski głos w słuchawce, po czym się rozłączyłam.
Włożyłam pistolet w rękę biznesmena, by uznać jego śmierć za samobójstwo (Choć wiem, że nic to nie zmieni), zdjęłam czarne rękawiczki i z zamiarem wyjścia z willi odwróciłam się na pięcie. Nagle poczułam olbrzymią chęć przeszukania jego biura. W sumie koleś nie żyje więc nikt by przecież nie zauważył zniknięcia biżuteri lub pieniędzy.. nie?

Sakura! Idiotko, jesteś mordercą a nie złodziejem! Ogarnij się!

Westchnęłam i udałam się do wyjścia, wcześniej zakładając czarną bluzę i naciągając kaptur na głowę.
Zaczęłam szybkim krokiem iść w stronę bramy, by przypadkiem nikt mnie nie zauważył.
Po drodze zaszłam do supermarketu. Wybrałam najpotrzebniejsze produkty i zapłaciłam.
Wyszłam ze sklepu i zaczęłam iść w stronę bloku.
Droga szła mi opornie, dlatego że zakupiłam dość dużo jedzenia i musiałam wlec się z tymi ciężkim torbami. Ta wiem jak to wygląda. Morderczyni która nie może sobie poradzić z reklamówkami.. Żałosne.. Naprawdę się cieszę że po drodze jedna z nich mi nie pękła. Musiałabym wtedy albo wracać się po drugą do supermarketu albo prosić o pomoc innych ludzi. Ale najprawdopodobniej nikt by mi nie pomógł.

Gdy dotarłam już do mojego stromego mieszkania, położyłam reklamówki z jedzeniem na blacie w kuchni (chociaż to był bardziej kuchniojadolniosalon, ale kto by się tam czepiał szczegółów  ( ̄∇ ̄)) i rzuciłam się na miękką kanapę, która stała naprzeciw telewizora. Było mi tak dobrze że chciałam zasnąć ale smród krwi na mojej sukience mnie dobijał. Wstałam i udałam się do łazienki. Zdjęłam ubranie i włożyłam je do pralki.
Chciałam już w samej bieliźnie iść do łóżka ale okazało się że nie tylko moja sukienka tak śmierdziała. W sumie od jakiegoś tygodnia miałam zlecenie za zleceniem więc nie miałam kiedy się umyć, używałam tylko perfum by jakoś zniwelować mój odór.
Zdjęłam bieliznę i dorzuciłam ją do reszty czarnych ubrań w pralce. Odkręciłam ciepłą wodę i weszłam do kabiny.
Czułam jak tygodniowy a nawet miesięczny stres mnie opuszcza.
Jak grzechy śmiertelne które dokonałam, znikają.

Gdy wyszłam z pod prysznica, czułam się jak nowo narodzona.
Chwyciłam za ręcznik i owinęłam się nim by wyjść z łazienki do pokoju po ciuchy.
Wzięłam czarną, trochę za dużą bluzę, białe, krótkie spodenki oraz biały, koronkowy komplet bielizny.
Wytarłam się dokładnie i ubrałam przygotowany strój.

Bad Liar ||Karma×Oc||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz