1:Dawaj tą strzykawe.

159 7 4
                                    

(Dziesięć lat wcześniej)

- Gośka! Gośka! - Krzyczałem pod domem mojej ukochanej.
-Masz coś dla mnie!? - Zapytała wyglądając przez okno.
-A co chcesz!? - Zapytałem.
-Dobrze wiesz. - Powiedziała. Wiedziałem czego chce, a akurat mam tego pełny plecak. - Narazie nie wyjde ojciec kazał mi chaty pilnować.
- Gośka! Pokaż cycki. - Dwa ostatnie słowa powiedziałem prawie nie słyszalnie. Dziewczyna wykonała moje polecenie i zaraz zobaczyłem podjeżdżający radiowóz pod dom, więc schowałem się pomiędzy innymi domami by zostać niezauważonym.

Chwilę potem byliśmy już na skłocie z Gośką. Czekali już na nas Andrzej, Łukasz i Maciek.
-Siema siwy! - Krzyknął Maciek. - A to kto może przedstawisz nas? - Pocałował dziewczynę w dłoń.
- Hola, hola to moja dziewczyna. - Powiedziałem nie co wkurzony.
- Gośka jestem. - Przedstawiła się.
- Poznaj. To jest Maciek. Tam stoi Andrzej. Andrzej pomachaj! - Krzyknąłem, żeby przez muzykę usłyszała mnie ruda czupryna. Na co ten odmachał. - Dalej przy oknie stoi Łukasz z jakimiś ciotami. Jakby co to ten w czerwonej wenelówce.

Usiedliśmy na kanapie, jak można to coś tak nazwać. Wyciągnąłem dwie sztrzykawki i dwa gramy kokainy. Rozpuściłem jedną porcję i wyciągnąłem w pierszą strzykawkę, po czym zawartość jej zaaplikowałem na rękę ukochanej, następnie powtórzyłem na sobie.

Było nam dobrze. Czułem jak cały nie potrzebny stres ze mnie leci jak woda z wodospadu. Zaraz dosiadł się do nas łukasz.

- No ci powiem, że jeśli dziewczyna daje sobie z tobą razem w żyłe to jest ideałem. - Powiedział.
- I nim jest. Nie chce innej. Kurwa! Słyszysz! Nie chce! - Powiedziałem lekko na fazie.

***
Obudziłem się rano, a przymnie leżała dziewczyna. Zostawiłem ją i postanowiłem iść do domu.

***

- Cześć mamo! - Nie usłyszałem odpowiedzi. - Mamo!

Szukałem jej wszędzie. Każdy pokój, kuchnię, salon, łazienkę i pustki. Wyszłem z domu, aby ochłonąć i odrazu na myśl przyszedł mi mały garaż za domem, bardzie przypominający powojenny bunkier.

Otworzyłem bramę, a tam ujrzałem mamę, która leży na belkach drewna. Czekaj, stop, czerwona ciecz. Skąd ona się wzięła? O nie! Mamo! Kto ci to zrobił?!

Wziąłem mamę na ręce i pobiegłem do szpitala. Tam powiedziano mi, że mama nie żyje.

Poszłem tam gdzie zawsze. Do Maćka i powiedziałem mu o zaistniałej sytacji.
- No siwy współczuje. - Powiedział i zaczął wstrzykiwać narkotyk. - Nas też to czeka, a szczególnie mnie. Chcesz trochę?
- Muszę być teraz czysty. Jak policja na chatę mi wbije. Jestem tylko ciekaw gdzie mój ojciec.
- A może to on? - Co on gada?
- Co ty pierdolisz? - Zaczął powoli odpływać.- Gadaj...
- Widziałem jak wychodził z walizkami. Pewnie ucie...- Uznajmy, że odpłyną, a strzele mu jak się ocknie.

Już nic nie rozumniem. Jak on mógł zabić mamę. Dobra jebać to. Dawaj tą strzykawę.

HELP ME... || Jakub Gierszał [ ZAWIESZONE ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz