"Nienawidzę go. Nienawidzę. Powtarzam to sobie tak długo, aż stanie się realne. Sposób wydaje się dobry jeśli masz mocną siłę woli.
Denis był i zniknął jak każdy przed nim. Mimo jego pięknych niebieskich oczu i ciemnych włosów, czułam że go nie potrzebuje. Ot tak. wystarczył jego jeden gest, żebym dała mu do zrozumienia, że go już nie chcę. "Nie chcę" - To trochę za ostro powiedziane. Może po prostu już mi na nim nie zależy."Kiedy docieram pod klub staram staram się już o nim nie myśleć. "Cholera- klnę w duchu." Na zewnątrz czeka już niezła kolejka. Ktoś do mnie macha. Wychylam się na bok, żeby zauważyć kto to jest. Tris. Moja "klubowa" koleżanka. Właściwie moja najlepsza przyjaciółka. Dbamy o siebie nawzajem w najtrudniejszych chwilach w klubie.
Tris macha do mnie gestem nakazując mi, żebym do niej podeszła. Kilka osób robi kwaśne miny, szykując się na kolejkową bitwę. Wolnym krokiem podchodzę do Tris dbając o to, żeby wszystkie włosy znalazły się na plecach. Jakiś chłopak wydaje z siebie jęk niezadowolenia. Poczucie winy bierze górę bo odwracam się do niego i uśmiecham.
- Cześć. Przyszedłeś sam?- pytam go uwodzicielskim głosem.
Kątem oka widzę jak Tris kręci głową z podziwem. Ona nigdy pierwsza nie zagadywała chłopaków. Zawsze mówiła, że jej zewnętrzny wygląd powinien załatwić wszystko. Ale nie zawsze to działa. Dlatego w takich sytuacjach najczęściej nakierowuje chłopaka na temat Tris. Zwłaszcza wtedy, gdy zaczyna mnie męczyć jego puste gadanie. Każdy chłopak lubi kiedy mu się prawi komplementy. Więc za każdym razem idzie mi świetnie. Jej zresztą też. Chłopak, którego zagadnęłam, aż otworzył usta że zdumienia.
- Ja... Eeee... Tak.. Jestem sam. Znaczy tutaj.. jestem sam. Znaczy... Ogólnie też jestem sam... -Jąka się. To niedobrze. Nachylam się do niego dbając o to, żeby kurtka delikatnie odsłoniła góręmojej sukienki, a właściwie jej brak. Dzisiejszego wieczoru miałam na sobie czarną sukienkę bez pleców z koronką wokół pasa piersi. Łapie niezadowolone spojrzenie Tris, które jednak znika tak szybko jak się pojawiło pod pożądliwym spojrzeniem chłopaka.
- Mogę ci załatwić dziewczynę na dziś. Chciałbyś? -moduluje głosem tak, żeby zabrzmiało to tak, że sama nie jestem pewna czy chce go oddać. Chłopak głośno przełyka ślinę i kiwa głową. Gestem nakazuje Tris by podeszła. Przewraca oczami, ale na widok chłopaka rumieni się. Pięknie gra.
- Cześć.- chłopak widocznie nabrał nieco pewności siebie. Tris patrzy na niego chwilę, po czym wita się.
- Hej.
- Jestem Caleb. - bacznie lustruje Tris od stóp do głów, ale robi to ostrożnie. Marszcze brwi z niezadowolenia, odwracam się i daje im wolne pole do rozmowy. Kolejka zdążyła się już zmniejszyć. Gdy nadchodzi moja kolej podaje bramkarzowi dokument witając się z nim.
- Cześć Claude. Co słychać?
- Hej Izzy. Hmm... Gdyby nie liczyć tych pięciu godzin od, których tu stoję życie mogłoby być cudowne. - posyła mi perskie oko.
- Niech wezmą kogoś na zmianę. - podpowiadam mu. On w odpowiedzi rozkłada ramiona i kręci głową.
- Niestety za mało ludzi. Nie ma nikogo na zmianę. Zresztą wiesz jak jest Izzy. Trzeba mieć jaja, żeby tu pracować.
Kiwam głową i klepie go po bicepsie, gdy oddaje mi legitymację. Wchodzę do środka w chwili, gdy Claude otwiera bramkę. Staję przy wejściu czekając na Tris i Caleba. Mimo tego, że to wyciszony korytarz już słychać głośną muzykę.
Tris i Caleb wchodzą głośno ze sobą o czymś ze sobą dyskutując. Caleb posyła mi lekki uśmiech, a Tris pokazuję dłonią kciuk. Trzyma rękę tak nisko, żeby Caleb nie zauważył gestu.
-Tris pójdziesz do Landona po klucze do szafki?- pytam ją po czym siadam na jednej z puf i z torebki wyciągam szpilki. Szybko zrzucam czarne Vansy i nakładam równie czarne szpilki. Tris kiwa głową i wychodzi. Caleb stoi w miejscu.
- Byłeś tu kiedyś? - pytam go pakując Vansy do torbieli.
- Nie zazwyczaj chodzę do innych klubów. C-80 , Nightwish Club i BeerBup. - mówi przyglądając się moim czynnościom. Każe mu usiąść, żeby inni ludzie mogli swobodnie przejść. Posłusznie siada. Odchrząknął.
- Tak właściwie to jak masz na imię ? - patrzy na mnie.
- Isabelle. - odpowiadam. - Ale mów mi Izzy.
Gdy Caleb już otwiera usta, żeby odpowiedzieć przychodzi Tris z kluczykami do szafek.
- Izzy... Jaka kolejka. Nie uwierzysz kogo spotkałam - mówi radośnie.
- No kogo ? - pytam.
- Simona ! - niemal wykrzykuje.
- O nie ! Naprawdę? TEGO Simona? - pytam z niedowierzaniem.
Tris tydzień temu spotkała pewnego chłopaka. Simon był miły , nawet za bardzo jak na mój gust. I wyszło na tym, że Tris się zabujała ( to niemal święto patrząc na to, że Tris jest niestała w uczuciach) ,a chłopak obiecał spotkanie na , które w końcu nie przyszedł.
- Tak tego. Ale on właśnie wychodził. - powiedziała z rezygnacją.
Kiwam głową i przenoszę wzrok na Caleba. W czasie naszej rozmowy zdążył wstać i oprzeć się o filar i z zaciekawieniem studiował tył Tris. Łapiąc moje spojrzenie uśmiecha się delikatnie.
- Caleb będziesz miał szafkę z Tris. Bo ja mam torebkę i nie zmieszczę twojej kurtki. - pokazuję mu moją wypchaną torebkę.
Szafki w klubach są bardzo małe. Na jedną osobę, ale ponieważ sporo się za nie płaci ludzie często pchają się po dwie osoby do jednej. Taniej i bezpieczniej. Szafki mają niebieski kolor i wiele naklejek. Numerów już prawie nie widać, ale ktoś bywa tu dość często sam się połapie co gdzie. Podchodzę do szafki z numerem pięć i czekam, aż Tris ją otworzy. Wkładam do niej torebkę, która zajmuje prawie całe wolne miejsce. Ściągam z siebie czarną ramoneskę i wkładam ją do szafki próbując upchać wszystko razem. Z rozbawieniem przyglądam się jak Caleb próbuje poderwać Tris. Szpanuje przepuszczając ją, żeby pierwsza wsadziła kurtkę, ciągle się uśmiecha. Chichocze widząc ich "rozmowę". Gdy oboje kierują na mnie wzrok zatrzaskuje szafkę i poprawiam ramiączko od stanika. Tris kieruje się do wejścia ciągnąc za sobą Caleba. Wołam ich z powrotem. Zdziwieni patrzą na mnie, ale się cofają.
- Tris, powiedz Calebowi zasady. No wiesz. Clubbingu. - powiedziałam. W naszym klubie są pewne zasady, których trzeba przestrzegać. A nietrzymanie się ich skutkuje bójką. Caleb spoglądał raz na mnie raz na Tris. Wyraźnie nie rozumiał. Zaśmiałam się.
- Caleb, chodzi o to, że w tym klubie panują pewne zasady... - zaczęłam.
- Oho... Isabella I Mądra przemawia. - Tris wybuchnęła śmiechem, a ja zgromiłam ją wzrokiem.
- No więc głównie chodzi o to, że ściana po prawej stronie należy do jednej grupy, a ściana lewa do drugiej. My trzymamy się lewej. Nie porywamy dziewczyn i chłopaków z pod prawej. Dopóki sami nie podejdą, jasne? - zapytałam go.
- Pewnie. - odpowiedział.
Rzuciłam kluczyk Tris. Zwinnie go złapała i schowała w wewnętrznej kieszonce pod linią, która kończyła jej sukienkę. To samo zrobiła ze swoim kluczykiem. Obrzuciłam spojrzeniem jego strój.Miał czarne dżinsy i równie czarny podkoszulek. Musiałam przyznać, że miał styl. Tris staję, przy nim opierając jedną rękę swobodnie na biodrze, a drugą na ramieniu Caleba. Posłała mi pytające spojrzenie. Uśmiechnęłam się w duchu. Dziękowałam sobie, że potrafimy porozumieć się bez słów. Kiedyś, gdy jeszcze nie chodziłyśmy na imprezy, ustaliłyśmy jakie mamy spojrzenia sobie posyłać i w jakich sytuacjach. Te "spojrzenia" bardzo pomagają w, niektórych sytuacjach. Uśmiechnęłam się do nich i powiedziałam:
- Idziemy już?
Oboje kiwnęli głowami twierdząco i wszyscy ruszyliśmy ciemnym korytarzem w stronę wejścia do sali. W tym miejscu na połowie wejścia i wyjścia do klubu słychać było już dość głośną muzykę, ale nie na tyle głośną, żeby bardzo przeszkadzała. Pierwszy raz, gdy tędy szłam marzyłam tylko o tym, żeby stamtąd uciec i to jak najszybciej. Nie szłam tędy pierwszy raz z własnej woli. Długa historia. W sumie bardzo głupi zakład. Chłopaki i te sprawy. Teraz jednak czułam już narastającą ekscytacje. Dźwięki powoli wypełniały całą moją głowę. Tutaj jeszcze można było sobie pozwolić na głupie śmiechy i zachowanie. Jednak kiedy wejdziesz do klubu, a jesteś nowy wszyscy biorą cię na obstrzał. Oglądają cię z każdej strony, oceniają morale. One są w sumie najważniejsze. Bez wysokich morali nie możesz osiągnąć powodzenia wśród ludzi, choćby plan strategiczny czy taktyczny był najlepszy. Wszystkim się zapewne wydaje, że w klubie chłopacy oceniają wygląd i rozmiary. Ale tak nie jest. No może nie ze wszystkimi. Na pierwszy ogień idzie jednak inteligencja. Tak to wygląda. Hierarchia doskonałości i powodzenia. Ja trzymam się tego bardzo mocno, ale reszta dziewczyn idzie jednak na wersję : rozmiar-wygląd-morale.
Stanęliśmy przed metalowymi drzwiami. Coś było nie tak. Nie było przy nich bramkarza. Jęknęłam w duchu. Coś się działo w środku. Poważnego. Bramkarz nigdy nie interweniował w bójki, dopóki nie dochodziło do większego rozlewu krwi lub wtedy, gdy czyjeś życie było zagrożone. Tris mocno trąciła mnie w rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam jej przestraszony wyraz twarzy.
Uśmiechnęłam się nie pewnie i szepnęłam do niej.
- No dalej Tris wchodzimy.
Ona nienawidziła bójek. Jeśli jakakolwiek wybuchała biegła do toalety i czekała tam dopóki nie przyszłam ja, bądź jakaś z jej nowo poznanych koleżanek na imprezie. Nie chciałam czekać na rozwinięcie się akcji. Bójki w tym miejscu, poważne bójki były tylko wtedy, gdy jakiś zdesperowany chłopak zaatakował drugiego, (ściana lewa na prawą lub odwrotnie) bo jeden z nich poderwał mu dziewczynę. Poważne bójki to rzadkość, ale są niebezpieczne. I dlatego, że są rzadkie ludzie nigdy nie reagują. To okropne. Caleb stał w miejscu zdezorientowany. Widocznie nie wiedział co ma robić. Skinęłam mu głową pokazując, żeby ja podprowadził pod wejście. W momencie kiedy otworzyłam drzwi, ktoś mnie mocno pchnął w pierś. Na chwilę zabrakło mi tchu. Mocno uderzyłam pięścią w czyjś podbródek, a przynajmniej tak mi się wydawało, że to był podbródek. Ta osoba zawyła z bólu. Ktoś mnie chwycił za ramiona i pociągnął w tył. Zobaczyłam zdenerwowanego Caleba. Strzepnęłam jego ręce i stanęłam prosto. Napotkałam przerażony wzrok Tris.
- Pogięło cię?
Dopiero teraz zauważyłam chłopaka trzymającego się za brodę. Na twarzy miał inne ślady pobicia. Gdzieniegdzie jego twarz zmieniała kolor na jasnozielony, a gdzieniegdzie była dopiero zaróżowiona. Stał patrząc prosto na mnie.
- To ciebie pogięło. Po co mnie pchnąłeś? - zapytałam ostro. Nienawidziłam takich sytuacji. Zjednej strony chłopak był zabójczo przystojny i nie powinnam go wyzywać, ani obwiniać, a z drugiej jednak mnie zranił i powinnam reagować. Wysoki blondyn zerknął na mnie, a potem przeniósł wzrok na mnie.
- No przepraszam...- wyjąkał przeczesując nerwowo włosy. Rozejrzałam się dlaczego nagle zmienił ton i był taki pokorny. Jednak nie zauważyłam niczego dziwnego. Ja też zmiękłam.
- Hmm.. W porządku. -powiedziałam do niego, a on w odpowiedzi uśmiechnął się leciutko.
- Z pod jakiej ściany jesteś? - zapytał nadal uśmiechnięty.
- Lewa. - mrugnęłam do niego i wyminęłam go delikatnie go potrącając biodrem. Mam nadzieję, że załapał aluzję, bo jest zabójczy. Weszłam do sali oglądając się na Tris i Caleba. Szli złapani za ręce. Wyglądali słodko.
-Izzy... Pójdziesz po coś do picia? - zapytała Tris. Mrugnęła do mnie.
- Pewnie. - odeszłam od niech i skierowałam się do baru. Bar był wykonany z drewna świerkowego. Bardzo ciemnego co ładnie kontrastowało z jasnymi lampkami owiniętymi wokół kolumienek, które podtrzymywały daszek baru. Nuta romantyzmu.Barmanka spojrzała na mnie, jakby chciała zgadnąć czy coś będę zamawiała czy tylko oglądam jej miejsce pracy. Szybko podeszłam do niej i oparłam ręce na blacie.
- Co zamawiasz? - spytała mnie z łagodnym uśmiechem.
- Poproszę trzy drinki. Wódkę 50- cio mililitrową z colą. Drugą z energetykiem, a trzecią z samą cytryną. -odpowiedziałam wciąż w skupieniu studiując menu wywieszone nad moją głową. Dziewczyna skinęła głową i nabiła moje zamówienie na kasę.
- Trzydzieści dolarów. - powiedziała wciąż się uśmiechając.
Podałam jej proste banknoty. Bardzo uważnie je obejrzała, po czym włożyła je do kasy. Odwróciła się ode mnie, i podeszła do szklanek. Oparłam się swobodniej o bar z jedną ręką na biodrze. Obróciłam głowę i dostrzegłam jakiegoś chłopaka rozmawiającego z Calebem. Tris stała obok trzymając rękę Caleba. Zabębniłam paznokciami o blat próbując pokazać barmance,że bardzo się śpieszę Na szczęście poskutkowało, bo już chwilę później trzymałam w ręce trzy wysokie szklanki ze słomkami. Starałam się iść jak najszybciej, ale ciężko jest iść szybko ze trzema szklankami w obu dłoniach i wysokich szpilkach. Dlatego dotarłam do znajomych w chwili, gdy obcy chłopak odchodził.
- Caleb czego on chciał? - zapytałam spokojnie.
- Powiedział, że mam ładne spodnie i tyłek. - zaczerwienił się Caleb. Spojrzałam badawczo na Tris. Kiwnęła głową z zażenowaniem. Nerwowo zachichotałam. Tris zgromiła mnie spojrzeniem jednak sekundę później nie mogła już wytrzymać i zaczęła się śmieć razem ze mną. Szturchała co chwila Caleba, próbując mu pokazać, że to nie jest powód do wstydu.
- Caleb... Przynajmniej masz teraz pewność, że masz naprawdę ładne pośladki. - wydusiłam z siebie pomiędzy spazmami śmiechu. Tris wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem.
- No dzięki... - powiedział Caleb udając obrażonego. Cała nasza trójka skierowała się do wolnej sofy pod lewą ścianą, wciąż trzęsąc się ze śmiechu. Opadliśmy na kanapę i próbowaliśmy się uspokoić. Tris stwierdziła, że musi iść do toalety, a Caleb zaofiarował, że pójdzie z nią, bo też potrzebuję, na co ja powiedziałam, że tutaj posiedzę ipopilnuję miejsca. Wstali szybko z kanapy i skierowali się w stronę toalet. Pokręciłam głową.
Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej tali, które mnie unieruchomiły.- Tylko się nie wierzgaj. -powiedział jakiś okropnie syczący głos wprost do mojego ucha.
-------------------------------------------------------------
Uf. Pierwszy rozdział skończony. Mam na to "opowiadanko" kilka pomysłów.
Jeśli się wam spodoba zostawiajcie komentarze i oceniajcie. Jeśli są w nim błędy językowe nie
krępujcie się i piszcie mi o nich w komentarzach. (Lub w wiadomościach. )
~Dośka
CZYTASZ
Serce dla wszystkich
RomanceKlubowiczka. Kobieca. Seksowna. Czego chcieć więcej? Miłość. Brakuje jej tego od kilku lat. Nie potrafi sobie poradzić. Kikunastu mężczynzn przewija jej się w ciągu tych kilkunastu lat. Jednak ona nie potrafi wybrać. Czuję,że gdy tylko się zakocha...