Pożegnanie (one shot)

90 18 7
                                    




Wiatr rozwiewał włosy stojącej na szczycie wieżowca postaci. Dziewczyna jakby z wahaniem podeszła do krawędzi dachu.

Kilkaset metrów dalej jej matka podniosła z komody kartkę. Zaczęła czytać treść liściku zapisanego chwiejnym pismem.

Dlaczego chcę to zrobić? Sama tego do końca nie pojmuję. Powinnam cieszyć się życiem, prawda? Ale nie potrafię. Już nie. Nie sama.

Dziewczyna przekrzywiła głowę i spojrzała w dół. Kilkadziesiąt metrów pod nią toczyło się normalne życie. Samochody mknęły po ulicach, ludzie śpieszyli się do codziennych obowiązków. Nikt nie patrzył w niebo. Nikt nie patrzył na nią. Nikt się nią nie przejmował.

Po śmierci taty było mi ciężko.Wiem, że tobie też. Chciałabym być tak silna jak ty, tak dobrze sobie z tym poradzić. Ale ty miałaś przyjaciół. Ja nie.

Kobieta zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia, co miał znaczyć ten list.

Już wtedy wiedziałam, że świat jest niesprawiedliwy. Że tak nie powinno być. Dobrzy ludzie nie powinni umierać. Nie zasługują na to.

Drobna postać cofnęła się, nie mogąc patrzeć na to, czego nie mogła zdobyć. Normalne życie w szczęściu, wśród przyjaciół. Czy to ją tak bolało?

Inni żyją tak, jak powinni. Mają przyjaciół, kompletną rodzinę, pracę i czas wolny. A ja? Chodzę do szkoły. Spotykam się z ludźmi. Ale tak naprawdę jestem zamknięta w swoim własnym świecie. I nawet, jeżeli chciałabym się z niego wydostać... nie mogę. Trzymają mnie tam wątpliwości. To jedyne miejsce, do którego pasuję. Miejsce samotności. Miejsce żalu. Miejsce cierpienia.

Pogoda była cudowna, jak na letni dzień przystało. Jakby drwiła z rozbitego serca dziewczyny. Słońce świeciło, rażąc jej znużone oczy. Ile to już bezsennych nocy? Nie pamiętała, kiedy ostatnio spała dłużej niż godzinę. A czy miała kiedyś sen inny niż koszmar... już szczerze wątpiła.

Czy mam żal do tych ludzi, którzy żyją szczęśliwi? Nie, oczywiście. To nie oni zawinili. To nie oni odebrali mi radość. To nie oni sprawili,że moje życie to udręka. Czy w ogóle kogoś obwiniam za to, co mi się przytrafiło? Raczej nie. To chyba nie jest niczyja wina. A może ja sama, świadomie lub nie, wybrałam tę ścieżkę? Nie wiem.

Jeszcze raz przemyślała sytuację, w której się znajdowała. Czy warto? Czy warto uwolnić się od życia, które ciążyło na jej sercu niczym kamień? Tak... warto. To jedyne rozwiązanie.

Tak wiele razy powtarzałaś mi, że nie powinnam się nad sobą użalać. Że są tacy, którzy mają gorzej. Że to wszystko nie sprawia, że mam powód do cierpienia. Ale wiesz co? To nie pomogło. To wcale nie sprawiło, że było mi łatwiej. Wręcz przeciwnie. Czułam się opuszczona. Nie widziałam w swoim życiu żadnego sensu, na końcu mojej drogi nie było celu. Ale teraz już wiem. Wiem, do czego dążę. Do wolności.

Zacisnęła powieki i znów zbliżyła się do krawędzi dachu. Ta krawędź była teraz najważniejsza. To był jej cel. Droga dowolności.

Przez te wszystkie lata zrozumiałam, że jest tylko jedna możliwość. Czy już się domyślasz? Tak, jedynym sposobem dla zdobycia wolności jest śmierć. Przynajmniej dla mnie.

Spod zaciśniętej powieki spłynęła jedna, jedyna łza. Jedyna oznaka słabości. A w niej zawarty był cały jej żal. Całe jej cierpienie. Całe jej życie. Decyzja została podjęta.

Nie potrafiłabym Ci tego powiedzieć prosto w oczy. Ale chciałabym, żebyś obiecała mi jedno. Obiecała mi, że mimo wszystko będziesz szczęśliwa. Że zaczniesz prawdziwie żyć. Proszę.

Kobieta zerwała się z miejsca. Bez kurtki, z niezawiązanymi sznurówkami wybiegła z domu. Po policzkach ciekły jej łzy. I wtedy to zobaczyła.

Dziewczyna przechyliła się i runęła w dół. I to był najradośniejszy moment jej życia. Była lekka. Wolna. Szczęśliwa.

    — Wolność... — jedno, jedyne słowo opuściło jej rozciągnięte w uśmiechu wargi.

Kobieta opadła na kolana. Jej mała córeczka... Jej promyczek. Jedyny sens jej życia. Poczuła, że jej serce rozpada się na milion kawałeczków. Dlaczego jej życie tak właśnie się potoczyło? I dlaczego nie potrafiła ochronić nawet własnej córki? Łzy przesłaniały jej wzrok, a ona czuła, że z każdą sekundą, z którą szarpane wiatrem ciało zbliża się do ziemi jej serce eksploduje kolejną falą cierpienia. Czy to właśnie oznaczało szczęście dla jej córki? Czy teraz naprawdę mogła być wolna...? Wbiła palce w bruk, jakby starając się oderwać go od ziemi, i skuliła się, tuląc do piersi liścik od córki.


I wiedz, mamo, że Cię kocham. Zawsze Cię kochałam.

Pożegnanie (one shot)Where stories live. Discover now