Mamy rok 2178, idę ze swoją best friend forever - Emily. Jesteśmy w galerii handlowej, chodzimy po sklepach. Nie ma nic ciekawego. W pewnej chwili dostrzegamy uciekających ludzi, co było trochę dziwne.
- Co jest? - pytam się mojej przyjaciółki ale ona tylko wzrusza ramionami, dostrzegam w oddali wilki. Są one strasznie duże. Pokazuje je Emily, ona jak zawsze zaczyna panikować. Zauważyły nas, zaczęłyśmy uciekać. Gonią nas. Przepychamy się przez tłum ludzi. Wszędzie hałas, krzyk, jak po wywiadówce. Nareszcie jesteśmy na zewnątrz. Uciekam z Em w stronę parków. Gonią nas te cholerne wilki. Wbiegamy do mojego bloku. Wchodzimy do mieszkania. Zamykam drzwi na wszystkie możliwe spusty. Idę do salonu za mną jest Em. Włączam telewizor.
- Patrz. - mówię oglądając artykuł o wilkach a raczej o wilkołakach. Słucham wiadomości ze skupieniem. Wilkołaki ujawniły się w ludzkim świecie. Moje oczy robią się szklane podobnie jak oczy mojej kumpeli.
- Trzeba dowiedzieć się więcej o nich. - mówi Em. Stać mnie tylko na zwykłe kiwnięcie głową. Może coś w bibliotece mojego taty będzie coś na ich temat? Chwytam przyjaciółkę za rękę i ciągnę w stronę biblioteki. Otwieram drzwi i wchodzę do pomieszczenia pełnego książek. Em tylko przygląda się temu wszystkiemu.
- Wchodź. - mówię ciągnąc ją za rękę w głąb pomieszczenia. Zamykam drzwi i zabieram się za szukanie książek o wilkołakach. Pomaga mi w tym przyjaciółka. Po godzinnym szukaniu nic nie znalazłyśmy.
- Naprawdę? Nic tu nie ma? - mówię kopiąc nogą o regał z książkami, koło mnie spada książka. Ma ona złotą okładkę i jest strasznie obszerna. Otwieram książkę na przypadkowej stronie. Bingo.
- Mamy coś o nich. - mówię patrząc na Em. Dziewczyna podchodzi do mnie. Zaczynam czytać.
- Wilkołak to istota nadprzyrodzona, jest to człowiek który zmienia się w ogromnego wilka. Stworzenia te żyją w watasze którą przewodzi najsilniejszy w wilkołaków - Alfa. Pomocnikiem alfy jest beta, później delta, gamma i najsłabsza omega. Wilkołaki odnajdują swoją mate - bratnią duszę gdy ukończą 18 lat. Lunę jeżeli szuka ją alfa. Mate najczęściej są ludzie, inne wilczyce, kotołaki czy czasami nawet wampirzyce. - skończyłam czytać, te wilkołaki są chore na mózg.
- Padalce. - mówi Em jak obrażone dziecko któremu odebrano zabawkę.
- I to wielkie, ale poszukajmy jeszcze może dowiemy się więcej. - mówię i zamykam tą książkę czy nawet tam księgę. Odkładam ją na miejsce. Ciekawe co teraz będzie. Em coś jeszcze szuka. Znalazła jakąś książkę.
- Jane patrz!! - krzyknęła Em. Podeszłam do niej. W tej książce były jakieś dwie bransoletki.
- Oto dwie bransoletki maskujące zapach. - przeczytała moja koleżanka. Biorę jedną z nich i zakładam sobie na rękę, to samo czyni osoba stojąca koło mnie. Wychodzę z biblioteki, idę w stronę kuchni. Wyciągam z kredensu srebrny scyzoryk. Bo wilkołaki boją się srebra. Tak? A z resztą przekonam się o tym później. Chowam moją zabaweczkę do kieszeni. Wracam do biblioteki. Mojej przyjaciółki tu nie ma.
- Em! - krzyczę ale nikt mi nie odpowiada. Dopiero teraz zauważyłam białą kartkę na ziemi.
'' Uciekaj "
Było coś więcej napisane ale kartka została rozerwana. Te padalce pożałują że się narodziły. Nakładam kaptur na głowę i wychodzę z domu. Na razie nikogo nie widzę więc chyba jest dobrze. Idę już z dobrą godzinę. Widzę miasto, wychodzę z lasu. Jak w burdelu. Ludzie uciekają z mieszkań. Wszędzie te cholerne wilkołaki. Trzeba się rozglądnąć. Wchodzę między budynki. Nagle słyszę jakieś głosy. Idę w ich stronę. O boże. Wyciągam mój scyzoryk i rzucam w stronę wilkołaka stojącego obok Em. Chłopak dostaje powyżej serca. Wszyscy patrzą na mnie. Em korzysta z sytuacji i zwiewa.
- Łapać je! - krzyczy szatyn wyciągając mój scyzoryk. Uciekamy w głąb lasu. Chyba im uciekłyśmy. Biegniemy dalej co chwilę odwracam się za siebie czy przypadkiem ich nie ma. Zatrzymujemy się.
- Dziękuje. - mówi Em przytulając mnie.
- Co się nie robi dla przyjaciół. - mówię na jej twarzy można zobaczyć uśmiech. Słyszę wycie wilka. Chwytam Em za rękę i wchodzimy w jakieś krzaki. Super nie widać nas.
- Znaleźć mi je! - drze japę ten wilkołak co dostał scyzorykiem w klatkę piersiową. Cud że żyje.
- Szefie ale one mają te bra...
- Gówno mnie to obchodzi! - drze się jeszcze głośniej. Oby nas nie znaleźli.
- Alfa kazał je znaleźć. - mówi i się zmienia. Odwracamy wzrok. Po chwili jest szarym wilkiem. Szukają jeszcze chwilę ale i tak nas nie znajdą. Poszli w stronę miasta. Dla pewności siedzimy w tych krzakach jeszcze z 15 minut. Powoli wychodzimy, nikogo nie ma.
Witajcie mordeczki!
Pierwszy rozdział za nami. Jak się wam podoba?