Prolog

134 4 5
                                    


Stukałam palcami o blat biurka. Czekałam jak na ścięcie, stresowałam się okropnie. Zastanawiałam się co takiego zrobiłam.

Wyrabiam się, z każdym projektem nie spóźniam się, nie awanturuje się, więc co takiego mogłam zrobić, by zostać wezwana na dywanik.

Usłyszałam obkręcanie klamki, drzwi się otworzyły. Za drzwi wyszedł pan Martin, wchodząc w głąb swojego biura.

Przełknęłam ciężko ślinę patrząc jak siada na swoim ukochanym fotelu, na przeciw mnie.

Położył złączone dłonie na masywnym brązowym biurku. Spojrzał na mnie spod swoich okularów z grubymi oprawkami, które wyglądały, jakby miały z kilkaset lat. Odetchnął i podrapał się po głowie, gdzie górowały siwe włosy

-Panno Williams - znów złączył ręce i ułożył je na biurku - niech się pani tak nie denerwuje. Nic pani nie przeskrobała - wypuściłam ze świstem powietrze.

Spojrzałam ponownie na pana Martin'a, by wyczytać jakieś emocje. Jednak miał pokerową twarz, czyli jak zawsze.

- Czyli... jeśli mogę spytać, dlaczego tutaj jestem? - mężczyzna poprawił swoje gogle i znów westchnął.

Dlaczego mnie tu wezwał. Może chce mnie zwolnić, by na moje miejsce wrzucić tą lafirynde. Ciekawe ile razy dała mu dupy, by mieć takie stanowisko.

Ruda małpa z dużymi balonami, która myśli, że jeśli ma urodę zaokrąglone gdzieniegdzie, to załatwi sobie wszystko.

Ciekawa jestem czy, jak ja bym mu wskoczyła do łóżka to bym miała taki start jak ona. Ale ja się chociaż szanuję i zapracowałam na wszystko sama.

- Mam dla pani propozycję. Chciałbym przenieść panią do innego budynku pracy. Firma nazywa się Nir'o. Są tam lepsze warunki niż u nas w firmie, a nie chce byś się marnowała

" Mhmm, na pewno chcesz moje stanowisko oddać tej przeklętej wiewiórce " - pomyślałam.

- Niech się pani zastanowi - powiedział mężczyzna, a ja przemyślałam za i przeciw.

Z jednej strony nie będę musiała codziennie oglądać jego pokerowego ryja i tej rudej małpy. A z drugiej nie chce im dawać tej satysfakcji. Mówi, że lepsze są tam warunki to muszę przyznać.

Jest to największa firma na świecie. Dobrze prosferuje. Pracują tam sami najlepsi.

Przegryzłam wargę zastanawiając się czy warto zaryzykować. Wypuściłam powietrze z nozdrzy.

Spojrzałam znów na prezesa, który przyglądał mi się w zaciekawieniu.

- Zgadzam się - powiedziałam na jednym wdechu.

Na pokerowej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Od tego momentu zaczynała się moja nowa przygoda.

Hejka, piszcie w komentarzach czy podoba wam się to opowiadanie i czy mam je kontynuować.

Art of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz