1

110 4 0
                                    


Wszedłem do budynku, w którym od samego wejścia było czuć pot tańczących ludzi, woń alkoholu i dym papierosowy.

Próbowałem przedrzeć się przez tłum tańczących ludzi. Pokręciłem głową i próbowałem wyszukać z tłumu mężczyznę.

Gdy w końcu ujrzałem mój cel tej wizyty ruszyłem w stronę baru, gdzie Kevin siedział i bajerował barmankę.

- Tobie już chyba podziękujemy - powiedziałem, gdy podeszłam do mojej zguby i klepnąłem chłopaka w plecy.

- No stary, w końcu cię widzę w takim cudownym miejscu, czyli w dyskotece. Rozumiem przyszedłeś się tutaj zabawić, pomogę ci znaleźć jakąś zaje dupeczkę, będziesz zadowolony mój kochany przyjacielu. Gdy ty jesteś zadowolony to i ja. - powiedział chłopak na co  prychnąłem.

- Chodź, siadaj, nie będziesz tak stał napijemy się czegoś. Patrz jaką loche wyrwałem - ruchem dłoni pokazał na dziewczynę za ladą, która obsługiwała innego klienta.

Miałem dosyć jego podbojów, tak samo, jak jego pomysłów przez, które zawsze muszę go odbierać z komisariatu.

- Chodź - próbowałem chłopaka podnieść z hokera.

- Robert no wyluzuj się chociaż raz. Zaraz jakąś laske znajdziemy. Naprawdę wyluzuj mordo - powiedział, a ja czułem, że ciśnienie mi podchodzi.

- Nie zostaw mnie! Ja mam ochotę się dzisiaj nachlać. Jak chcesz to idź sam mnie tu zostaw. Jest okazja trzeba się napić.

- Czyli jaka okazja ? - Zmarszczyłem brwi, patrząc na kolegę lekko, który patrzył na mnie zszokowany, jak i trochę poddenerwowany.

- Yyy..... wiesz, że Mikkie już urodziła - powiedziała chłopak, uśmiechając się głupkowato.

- Kevin z 2 miesiące temu owszem - westchnąłem, zastanawiając się nad jego głupotą.

- Teraz wstajemy jedziemy do domku i lulu, paciorek i spać.

- Nie stój, chce się porządnie nachlać. Proszeeeee - Kevin spojrzał na mnie i próbował zrobić minę kota z Shrek'a, jak widziałem starającego się chłopaka, by mina wyszła mu idealnie, chciało mi się po prostu śmiać.

- Powiedz mi Kevin czy jesteś alkoholikiem? Bo właśnie do tego zmierzasz.

- Kee.... ale to boli - jeknął Kevin, gdy zacząłem szarpać go, by wyprowadzić go na zewnątrz.

Będzie to trudne, jakże, ale uda mi się w końcu bo.... bo tak. Gdy w końcu wyszedłem z tego obskurnego klubu, mogłem w końcu odetchnąć świeżym powietrzem.

Aż normalnie uśmiech zawitałna mojej twarzy, chodź to rzadko spotykane jest. Spojrzałem na tego pajaca, który udawał, że łapie coś, sam nie wiem co.

- Patrzaj jakie zajebiste wróżki, ja ci mówię....ty, a ta ma rogi hahaha. Wiesz wyglądasz jak kosmita. Masz takie śmieszne wąsy, a te uszy, jak te jak one się nazywają.... to co mają te zielone ludki.... chuj wie dobra, ale podobne i bardzo śmieszne - zaczął się śmiać, a ja miałem ochotę zostawić go tak.... ale później miałbym wyrzuty sumienia.

Zacząłem kierować się z pijanym chłopakiem, który bełkotał najebany. Jutro będzie mi narzekać na swego kaca, a ja mu powiem, by mnie pocałował w dupe.

Hahah już to widzę kurwa jego minę. W końcu podeszliśmy do czarnego BMW, otworzyłem kluczykami drzwi i wrzuciłem tego alkoholika na tylne siedzenia sam siadając za kierownicą.

Odpaliłem silnik i ruszyłem kierując się na drogę, ciesząc się, że za niedługo będę mógł położyć się w moim łóżeczku.

Wcale nie zwracałem uwagi na Kevina, który coś tam bełkotał sam do siebie, starałem jedynie skupić się na drodze.

Tak  się skupiłem na niej, że policja się tym zainteresowała.

Zatrzymałem się przy drodze i otworzyłem okno dla policjanta, który właśnie podszedł do auta

- Dobry wieczór. Mogę prosić pana o dokumenty - wyjąłem z schowka dokumenty i podałem mu.

- Nie pojadą państwo tą drogą, ponieważ był wypadek musi pan zawrócić.

- Ty kurwa, pizdo jedna....... jak ty to sobie wyobrażasz? Kuźwa psie jeden, nie masz prawa możesz tylko swoją mordą tapetę zdzierać - odwróciłem głowę do tyłu, by spojrzeć na zalanego kolegę

- Kevin - lecz nie dokończyłem, ponieważ ten kompletny zjeb mi bezczelnie przerwał.

- Cichaj bądź Robert ja to załatwię. Więc tak masz nas kuźwa wypuścić ty.. ty quasimodo.Tą swoją pałę schowaj w spodniach, bo i tak twoja żonka jej nie poczuje.

- Kevin zamknij się. Przepraszam pana bardzo mój przyjaciel przeżył zawód miłosny. Dziewczyna go zostawiła dla bliźniaka Brada Pitta. Podobny jak dwie krople wody, dlatego pewnie na niego poleciała wie pan jak to jest. My pojedziemy sobie do domku i już nie będziemy wchodzić panu w drogę. Do widzenia - uśmiechnąłem się do funkcjonariusza.

Wiecie, jak to jest chcecie dobrze dla osoby która i tak ma to gdzieś.

Wymyślacie, zdzieracie z siebie skórę, by nic się nie stało pilnujecie, by nie wpakował się w kłopoty, ale on i tak nie widzi twoich starań albo nie chce ich bo sam, wie co jest dla niego lepsze.

Ale zamiast ciebie słuchać robi i tak wszystko po swojemu, tak właśnie się okazuje w dzisiejszych czasach wdzięczność.

Dlatego razem z moim ukochanym przyjacielem jedziemy radiowozem na izbę wytrzeźwień.

No żyć nie umierać. Ale później się okazało, że to tylko początek moich zmartwień

Hejka. Mam nadzieję że ktoś tu zaglądnie. Mam także nadzieję że rozdział się spodoba😘

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 11, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Art of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz