Wraz z przebudzeniem się i otworzeniem zaspanych, lekko przekrwionych oczu dotarł do mnie ból głowy. Leniwie rozejrzałem się po pomieszczeniu; Poprzestawiane, porozrzucane krzesła i fotele, a nawet kałuża wymiocin. Znalazło się tutaj także kilka śmieci, takich jak butelki po najróżniejszych alkoholach, opakowania po przekąskach, brudna od wymiotów i alkoholu młodzież. Kilku z nich się obudziło, ale chyba nie mieli siły żeby wstać, dlatego jedyne ich osiągnięcie dzisiaj to obudzenie się z pijackiego snu. Miałem dokładnie tak samo.Z każdą chwilą ból nasilał się, a wraz z nim pojawiło się nieprzyjemne uczucie w moim żołądku, gdzie rozpętała się rewolucja. Spróbowałem podnieść się na drżących rękach i jakoś wstać, co było cholernie trudne i spowodowało jedynie zawroty głowy. Kiedy nareszcie udawało mi się stanąć w miarę prosto, w miarę na równych nogach, ponownie przechylałem się na boki, spadając na kanapę. Takie chwianie się na pewno nie było korzystne dla mojego żołądka. Dobra kurwa dosyć. Wstając już po raz chyba szósty, ponownie miałem upaść, gdyby nie kogoś silne ręce, trzymające mnie pod rękami. Nie ogarniam, co się właśnie stało? Spojrzałem w górę i jak się okazało, był to Gumball.
- Ty już gówniarzu nie pijesz, wyglądasz paskudnie, chyba gorzej niż facet, który leży z głową w kiblu po całonocnym rzyganiu.
- Dzięki, Gumball. Na ciebie można liczyć. -Chłopak zamiast powiedzieć, że żartuje, że mi pomoże, po prostu zaśmiał się, podnosząc mnie i pchając w kierunku łazienki.
- O zobacz, on jeszcze tu jest. Dobra, ogarnę Ci kąpiel. -Obserwowałem znudzonym wzrokiem jak braciszek z początku wyprowadza tego rzygającego. Rzeczywiście nie wyglądał najlepiej..Naprawdę wyglądałem jak on..? Tak samo źle się czułem. Następnie podchodzi do wanny i napuszcza do niej cieplej wody, przy okazji mieszając ją z najróżniejszymi, ładnie pachnącymi płynami. - Okej, masz. Jak coś, to mnie wołaj, jestem na dole. - Pocałował mnie w czoło, ostatecznie opuszczając łazienkę. Ja natomiast jeszcze stałem, wpatrując się na pełną piany wannę. Po dłuższych zastanowieniach stwierdziłem
Pieprzyć to.
I tak wszedłem do ciepłej wody w ubraniach, nie zwracając uwagi na dyskomfort jaki wtedy czułem. Koszulka, wraz z dżinsami przylegały do mojego ciała. Jaki prosty sposób na umycie siebie i jednocześnie swoich ubrań..
Oparłem się o ścianę za mną. Po spotkaniu moich pleców z zimnymi kafelkami, przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, który po chwili zniknął. Leżałem tak chwilę w tej pozycji, zamknąłem oczy i zrelaksowałem się. Przyjemny zapach i poczucie ciepła jedynie mi pomagały w odprężeniu. Nawet nudności minęły. W małym stopniu, ale minęły. Nie wiedziałem ile czasu minęło, ale w pewnym momencie do łazienki wszedł Gumball, prawdopodobnie sprawdzić jak sobie radzę. Przyniósł mi też jego ubrania na zmianę.-Czy ty kąpiesz się w ubraniach..?
-Tak.
-Jesteś ostro pierdolnięty. - Nie odpowiedziałem mu już, za to on usiadł obok wanny, chwytając mnie za mokrą dłoń. - Posprzątałem i zrobiłem nam śniadanie. - On? W dodatku nie wyglądał na skacowanego. W sumie był gospodarzem i musiał pilnować porządku. Nie to, co kiedyś jak rok temu wrócił do domu kompletnie pijany i z dokładnością skomentował wygląd naszej mamy bez makijażu. Zabawnie było, kiedy rodzice wyznaczyli mu karę. Moim zdaniem i tak niewystarczającą.-Nie zatrujemy się?
-Ha ha ha.. - Powiedział ironicznie, kiedy wstawał na proste nogi. Zrobił coś, co szczerze mnie zaskoczyło; wsadził ręce do wody i ściągnął moją koszulkę. Oczywiście, chłopak kąpał się, nie był jakimś brudasem po prostu nie lubił dotykać wody, kiedy nie było takiej potrzeby. Usłyszałem jego cichy śmiech. Dokładnie można było wyczuć drwinę w tym tonie.
CZYTASZ
They're so in love |Gumwin Part 2| wolno pisane
FanfictionDruga część "God we're so gay", przedstawiająca dalsze perypetie naszej dwójki głównych bohaterów. Pojawią się nowe sytuacje, te milsze i te gorsze. Dużo stresu, dużo problemów.. Ponownie przenosimy się w czasie, tym razem o 2 lata.