Tak jak obiecałam, oto miniaturka świąteczna c:
Dedykuję ją wszystkim moim czytelnikom oraz dla obsessedwiththismess ^-^
Święta Bożego Narodzenia w świecie magii wyglądały tak samo, jak w świecie zwykłych ludzi. Niech będzie, prawie tak samo.
Zarówno w domach czarodziejów jak i mugoli pojawiały się iglaste drzewka w zielonym kolorze, pachnące lasem, dumnie wyprostowane z czubkami skierowanymi ku górze. Dzieci czarodziejów podobnie jak dzieci zwykłych ludzi z tą samą radością wieszały na gałązkach drzewka szklane bombki, własnoręcznie wykonane papierowe łańcuchy oraz wcześniej przygotowane pierniki — zazwyczaj wisiało ich co najmniej o połowę mniej, niż było wcześniej przygotowanych. Na samym czubku choinki zaś zwykle znajdowała się złota gwiazda, błyszcząca w blasku zawieszonych wcześniej lampek choinkowych.
Zarówno u mugoli jak i u czarodziejów to głowa rodziny siadała na honorowym miejscu, którym zawsze było miejsce po środku stołu. W każdym domu matki przygotowywały uroczyste potrawy, a wśród nich najważniejszy był pieczony indyk, którego przyrządzano według sekretnego przepisu babci. W Wigilię zjeżdżała się cała rodzina, a w domach panował gwar i harmider. Wszystkie dzieci tak samo zniecierpliwione wyczekiwały pierwszej gwiazdki, a wraz z nią Świętego Mikołaja, który miał przynieść ich wymarzone prezenty.
Jednak istniała na tym świecie jedna osoba, która na sam myśl o Bożym Narodzeniu krzywiła się, jak po zjedzeniu całej cytryny.
Był nią oczywiście Syriusz Black. Nie przepadał za świętami, jednak nie do tego stopnia, aby od razu ich nienawidzić. W domu chłopca co roku w Wigilię zbierała się cała rodzina, wśród nich lubił tylko wuja Alpharda i kuzynkę Andromedę, córkę ciotki Druelli i wuja Cygnusa. Zwykle był zmuszony do siedzenia przy stole obok Bellatriks — za którą z resztą nie przepadał — i słuchania rozmów, często na temat mugoli i Czarnego Pana. Bellatriks zawsze słuchała z zafascynowaniem o Czarnym Panie, który był dla niej wzorem do naśladowania. Oczywiście jedną z jej ulubionych rozrywek w święta było droczenie się z Syriuszem, nie potrafiła przepuścić żadnej okazji, aby nie podenerwować młodszego kuzyna.
I właśnie dlatego postanowił, że pierwsze Boże Narodzenie spędzi w Hogwarcie. Jako pierwszy wpisał się na listę osób pozostających na święta w Hogwarcie. Wcześniej wysłał list do matki, w którym napisał, iż nie wraca do domu na święta. Nie dostał odpowiedzi.
Nawet, jeśli ominęłyby go prezenty świąteczne, nie chciał wrócić do domu. Po tym, jak trafił do Gryffindoru, bał się wracać na Grimmauld Place 12. Był wręcz pewien, że głównym tematem przy wigilijnym stole byłby on sam i to, co zrobił. Ale z drugiej strony, to Tiara przydzieliła go do domu Gryfonów... A może jednak on sam tego chciał? Nie wiedział.
Syriusz zastanawiał się, czy jego nowi przyjaciele również zostają na święta. Oczywiście nie miał zamiaru ich prosić aby zostali, nie pozwalała mu na to jego duma. Jak się później okazało, nie musiał. James, Peter i Remus najwyraźniej również postanowili pozostać w Hogwarcie na święta. Swoją drogą, dzień przed Wigilią Lupin był dziwnie blady i przysypiał na lekcjach, a nauczyciele nie zwracali na to uwagi. Może zachorował? Syriusz uważał, że chłopiec był chorowity, jednak nie miał zamiaru go o to pytać. W końcu, to była sprawa Remusa, nie jego.
W Wigilię zauważył, że Remus gdzieś znikł. I zauważyli to także James oraz Peter, jednak zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, Albus Dumbledore spojrzał na nich z łagodnym uśmiechem.
— Remus gorzej się poczuł i odpoczywa w Skrzydle Szpitalnym, ale może jutro weźmie z nami udział w śniadaniu bożonarodzeniowym.
Wszyscy troje postanowili pójść odwiedzić chłopca, mieli nawet już plan. Jednak przeszkodziła im w tym pielęgniarka, Poppy Pomfrey. Gdy zobaczyła ich w drzwiach Skrzydła, nakrzyczała na nich.
— Moi pacjenci potrzebują ciszy i spokoju aby wyzdrowieć, wynoście się stąd!
Po czym wypchnęła ich za drzwi. Potter spojrzał na drzwi Skrzydła Szpitalnego z niezadowoleniem.
— Mam nadzieję, że tata da mi w końcu tą pelerynę - niewidkę, bo bez niej tego typu akcje nie mają szans powodzenia.
— James, to już jutro — Przypomniał mu Pettigrew. — Mam nadzieję, że mama wyśle mi toffi domowej roboty. — oblizał się na samą myśl o przysmakach, które miał dostać od rodziców na święta.
Tymczasem Syriusz pogrążył się w rozmyślaniach. Zastanawiał się, co teraz robi Regulus, czy Stworek zajmuje się przygotowaniem potraw jak co roku, a ojciec siedzi w swoim gabinecie i patrzy w okno, paląc fajkę. Z rozmyślań wyrwał go głos Pottera, powtarzający pytanie po raz drugi.
— Syriusz, słuchałeś mnie chociaż? — Zapytał zniecierpliwiony James.
— Nie... A coś chciałeś?
Okularnik tylko prychnął pod nosem.
— Mówiłem, że wracamy do dormitorium, no chyba że wolisz stać tutaj do Nowego Roku.
— Oczywiście, że nie — Roześmiał się Black, po czym wszyscy troje wrócili do dormitorium i spędzili tam cały wieczór, grając w gargulki i w szachy.
W kończu nadszedł ten dzień. Jako pierwszy obudził się Syriusz. Wstał z łóżka, założył kapcie, po czym wyszedł z dormitorium, starając się nie spaść ze stromych schodów. W Pokoju Wspólnym Gryfonów przy jednym z okien stała wielka choinka, pod którą leżała sterta paczek. Samo pomieszczenie było ozdobione świątecznymi dekoracjami, a na fotelu leżało coś przypominającego zwinięty byle jak brązowy koc. Nagle koc się poruszył i głośno ziewnął, na co chłopak prawie podskoczył.
— Remus?! Co ty tutaj robisz?!
— Przepraszam, nie miałem siły wspinać się wczoraj po schodach, więc zostałem tutaj i tak jakoś wyszło.
Policzki chłopaka wręcz płonęły z zawstydzenia. Syriusz lekko się uśmiechnął.
— Nic się nie stało — Powiedział z lekkim uśmiechem.
I nagle do pomieszczenia wpadli James i Peter, mało co nie zabijając się na schodach.
— Prezenty! — Wrzasnął James, na co Remus pokęcił głową z politowaniem. — Nie zaczęliście bez nas, prawda?
— Jeszcze nie — Zaśmiał się Syriusz. — Ale nie powiem, to brzmi kusząco.
— Przestań tyle gadać i bierzmy się do roboty — Przerwał mu Potter. — Założę się, że dostałem najwięcej prezentów.
— To się jeszcze okaże — Prychnął Black.
Koniec końców to Remus dostał najwięcej prezentów, z czego okularnik zadowolony nie był. Peter dostał to, na co liczył, czyli mnóstwo słodkości domowej roboty, z czego był zadowolony. Natomiast Syriusz — ku swojemu zdziwieniu — otrzymał trzy paczuszki. Oczywiście nie były one od rodziców. W oczach stanęły mu łzy, a na ustach zagościł uśmiech. Nawet nie zauważył kiedy Lupin położył mu dłoń na ramieniu.
— Wesołych świąt, Syriuszu —Usłyszał szept Remusa.
— Chłopacy, nie uwierzycie! — Nagle wrzasnął Potter. — Dostałem pelerynę - niewidkę!
Po czym wszyscy razem zaczęli otwierać pozostałe prezenty.